roladki z grillowanego bakłażana

W tym roku wyjątkowo dużo spożywam bakłażanów. Nie wiem, czy to bezpośredni wpływ kubków smakowych, urlopu w Toskanii, czy też informacji o bogatym źródle błonnika i pierwiastków, których w moim organizmie nigdy nie ma za wiele.

roladki z grillowanego bakłażana

Tartę Francuzi kochają tak bardzo, że mają aż 3 sposoby na jej pieczenie. Można najpierw zrobić ciasto, wstawić do piekarnika, potem uzupełnić nadzieniem i zapiekać dalej. Można nie dzielić i piec całość od razu. I wreszcie można upiec samo ciasto, a nadzienie zimne albo gorące na gotowe  wyłożyć i podawać bez dodatkowych wspólnych minut w piekarniku. Bez względu na sposób wykonania, tartę polecam. Ta jest już zapowiedzią nadchodzącej w kuchni  jesieni.  

Powidła śliwkowe lubię najbardziej.  Przez lata  kupowałam je namiętnie w sklepie, od  pewnego  czasu pod koniec lata smażę sama. Dom przez kilka dni pachnie słodyczą owoców przesiąkniętych cynamonem, wanilią i goździkami. Do większości nie dodaję cukru, więc jesienią otwieram  kolejne słoiczki  bez wyrzutów sumienia. Dobrze przesmażone świetnie też nadają się do świątecznych pierników.  

To był podobno najgorętszy dzień lata.  Do zrobienia chłodniku zostałam zmuszona, nie tylko przez pogodę. Zmoblizowna wyrzutami, planowałam tradycyjny z botwinki, ale na targu przypomniało mi się, że w tym sezonie jeszcze nie robiłam hiszpańskiego gazpacho. Przepełniony ziołami, słodyczą papryki i ostrością chili jest fantastyczną propozycją na ciepłe popołudnia.

brownies

Brownies to taki czekoladowy zakalec, nie należy zatem spodziewać się puszystego ciasta. Zamiast niego otrzymamy mocno czekoladowe ciasto z suchą górą i mokrym środkiem. Ciasto dla fanów gorzkiej czekolady, wytrawne, idealne do kawy brownies  

ciasto ze śliwkami

Co roku czekam, aż pojawią się śliwki, aby upiec to ciasto. Nie wiem, czy sekret tkwi w skórce cytrynowej, czy w czymś innym, ale to zdecydowanie moje ulubione ciasto ze śliwkami. ciasto ze śliwkami

Do tego miejsca drogę wskazał nam deszcz. W słonecznej Toskanii rozpadało się niemiłosiernie. Postanowiliśmy przeczekać nad talerzem z pizzą. Po spacerze wśród kolejnych trattorii zaczęliśmy wątpić, że w San Gimignano znają klasyczną margaritę, a   czas naglił, bo za chwilę rozpoczynała się pora sjesty i okoliczne osterie zamykały swe drzwi.