Wyniki wyszukiwania dla:kasza

Środek tygodnia spędziłam w Złejwsi .O powodach wizyty niebawem, najpierw dobre inspiracje, które stamtąd zabrałam. Pierwsza ma związek z ukochaną przeze mnie kaszą. W Złejwsi jaglanka kąpana była w soku z buraków, ja zatopiłam ją w jabłkach. Do tego miód, migdały i mam śniadanie w wersji luksusowej. Jest zdrowo i energetyzująco. Kasza uwodzi delikatnością i zapachem. Warto z nią poflirtować:) kasza jaglana Kasza jaglana w tej postaci dobrze odegra też  rolę deseru.Jest lekkostrawna, więc można się nią raczyć bez zobowiązań. Jeśli jeszcze nie próbowaliście zabawy z jaglanką, czas nadrobić zaległości. kasza jaglana  

wegańskie burgery z kaszą jaglaną i botwinką

Niedawno będąc w Warszawie, jadłam zachwalane wegańskie burgery w Krowarzywa i muszę przyznać, że w żaden sposób nie dorównują tym z kaszą jaglaną i botwinką, wg przepisu Marty z jadłonomii. Jeśli jeszcze ich nie jedliście, spróbujcie koniecznie. To najlepsze warzywne burgery, jakie jadłam. Są pieczone w piekarniku bez zbędnego tłuszczu (tylko trochę oleju). Jeśli chcecie mieć jeszcze bardziej wartościowy posiłek, zamieńcie pszenną bułkę na razową. wegańskie burgery z kaszą jaglaną i botwinką Z podanej porcji wychodzi ok. 16 burgerów. Bez problemu możecie je pojedynczo zamrozić i wykorzystać w dowolnej chwili. Wystarczy wstawić je po prostu do piekarnika i upiec. wegańskie burgery z kaszą jaglaną i botwinką

Od pewnego czasu moja ulubiona propozycja śniadaniowa. Sycąca,  łagodna dla porannie rozleniwionego żołądka. Pachnie cynamonem i prażonymi orzechami albo migdałami.  Potrzebowałam czegoś, co po letnim przesycie  zastąpi mi owsiankę.  Kasza jaglana sprawdziła się idealnie,kryje w sobie sporo skrobi, która dodaje energii. Do jesiennych chłodnych poranków pasuje wyśmienicie. kasza jaglana z bakaliami Najczęściej gotuję ją tylko w wodzie, ale ostatnio siostra zażyczyła sobie, by zmiękczyć kaszę mlekiem. Jest wtedy nieco łagodniejsza, choć pulchniejsza. Ja wolę wersję minimum, sypką, nawet taką nieco twardą, która mięknie pod wpływem miodu i bakalii. Gorąca kasza przełożona do plastikowego pudełka lub słoiczka długo nie oddaje ciepła i dlatego można ją zabrać do pracy czy szkoły na drugie śniadanie. kasza jaglana z bakaliami

Pierogi z kaszą gryczaną

Przez lata robienie pierogów było dla mnie owiane tajemnicą. Wydawało mi się, że tylko babcie i mamy potrafią je robić. Co prawda jako dziecko zawsze towarzyszyłam mamie w robieniu pierogów, dzielnie pomagając w wykrawaniu kółek. Przygotowanie jednak farszu i samo zlepianie było domeną mamy i wydawało mi się bardzo skomplikowane. Nic bardziej mylnego. Robienie pierogów nie jest trudne, co najwyżej czasochłonne. Jednak smak domowych pierogów wystarczająco wynagradza włożony trud. Od pewnego czasu chodziły za mną ruskie pierogi, Z racji tego, że nie mogę jeść ziemniaków, zastąpiłam ziemniaki kaszą. Pierogi wyszły pyszne i w moim domu na stałe już wyparły ruskie pierogi. Pierogi z kaszą gryczaną

Ta szarlotka nie ma sobie równych! Pod kruchym ciastem ukryte jest bowiem 1,5 kg jabłek! Szarlotka imponuje swoją wysokością i obfitością. Jest prosta w wykonaniu, nie wymaga wcześniejszego podprażania jabłek. Idealnie nadaje się do tego szara reneta i antonówki. W sezonie szukajcie tych odmian na targach (szara reneta właśnie jest). Jest mało słodka, więc jeśli chcecie, możecie posypać ją cukrem pudrem (w wersji bez cukru zmielonym erytrolem). Taka szarlotka wybornie pasuje zarówno na drugie śniadanie, jak i do popołudniowej kawy.

Z dynią kumpluję się sezonowo. To taka znajomość, która nabiera rumieńców jesienią i trwa do pierwszych wiosennych nieśmiałych słonecznych promieni. Dynia jest wierna, cierpliwa, niezwodna i odporna. Na moje romanse także. Gdy skruszona w październiku wracam do niej i zapraszam do kuchni, wchodzi z przytupem. Zna swoją wartość i moc. Ja cenię ją za brak kaprysu, chęć dopasowania i cały pakiet witamin. Dynia oczyszcza organizm z toksyn i jest lekkostrawna. Do tego szaleje ilościowo, bo jej rodzina liczy 760 gatunków, ale najłatwiej trafić na kilka z nich zaledwie. Dynia zwyczajna - okrągła, pomarańczowa, wymaga wzmocnienia przyprawami, bo sama smakowo jest mało wyrazista Hokkaido, ma twardą, ale jadalną skórkę i orzechowy miąższ. Idealna do pieczenia i gotowania. Calabaza pojawia się zimą, jest wielka i słodka. Ma jasne wnętrze Piżmowa przypomina gruszkę, jest słodka i najlepiej wykorzystywać ją do deserów Sweet Dumping   drobna, blada, można ją faszerować Makaronowa - do rozpoznania dzięki podłużnemu kształtowi i nitkom, które można łączyć surowe w sałatach. Muszkatołowa trudna do obrania, ale w środku nagradza pomarańczową intensywnością. Genialnie smakuje w surowej postaci, ale i przyda się do zrobienia puree. Dynia jest dość łatwa w uprawie. Nie wymaga specjalnej troski. Podpatruję, jak rośnie pięknie kilka jej odmian w jednym z moich ulubionych ogrodów w Drzewcach. Siłą konceptu restauracji Water&Wine jest natura. Większość warzyw i owoców, które trafiają na talerze gości pochodzi z hodowli rozpościerającej się tuż za oknami kuchni. Nasiona w Drzewcach do ziemi trafiły w czerwcu i bez sztucznych nawozów zmieniły się w atrakcyjne okazy, które możecie zobaczyć na zdjęciach niżej. Teraz czekam na intrygujące dyniowe pomysły, które ekipa Water&Wine zaserwuje gościom na kolacji. Zaglądajcie na ich profil na FB, to też sie dowiecie:) Namawiam też do korzystania z dyniowej dobroci! Dogadujcie się z nią intensywnie. Jeśli potrzebujecie rozgrzania ukręćcie w dużym garnku gulasz. Dorzuciłam do niego czerwonej fasoli, ale i białą i ciecierzycą będzie mu dobrze. Najlepiej napiszcie własną dyniową historię, a mój przepis potraktujcie, jak inspirację.

Pomimo, że uwielbiam niektóre dania, to uwielbiam je pierwszego dnia, drugiego już nieco mniej ;) Dlatego zwykle nadaję im nowe życie, aby danie smakowało inaczej niż dzień wcześniej. Tym razem nowo oblicz nadałam policzkom wieprzowym. Zamiast podać je w całości, poszarpałam niedbale widelcami, wymieszałam z pokrojoną dymką i selerem naciowym. I to nie koniec, zmieniła się forma podania. Usmażyłam do nich placki z białej kaszy gryczanej (niepalonej). Kasza gryczana niepalona jest na swój sposób magiczna. Skrywa w sobie obfitość wartości odżywczych i jest bardzo wdzięczna w obróbce. Wystarczy bowiem ją namoczyć na noc, by kolejnego dnia po przepłukaniu i dolaniu wody, zmiksować i mieć gotowe ciasto na placki. Są pożywne i w połączeniu z policzkami wieprzowymi tworzą danie, które z pewnością się Wam spodoba. W podobny sposób możecie przygotować naleśniki z kaszy gryczanej, wystarczy tylko nieco lżejsze ciasto. Placki z kaszy gryczanej z policzkami wieprzowymi Biała kasza gryczana (niepalona) jest bogata w białko, zawiera prawie 13% białka! jest sycąca i zdrowa. Występuje w niej również wapń, fosfor, kwas foliowy, potas, mangan, magnez, żelazo, cynk oraz witaminy B1, B6, PP. Zawiera dużą ilość błonnika i węglowodanów.W przeciwieństwie do innych kasz nie zakwasza organizmu.   Kasza gryczana nie zawiera glutenu i ma niski indeks glikemiczny. Kasza gryczana uprawiana jest nieopodal Wrocławia, w Międzylesiu. Chętnie po nią sięgam. Nie ustępuję ona niczym komosie ryżowej, która niedawno przeżywałam boom (nie ukrywam, również mnie dotknęła ta moda). Staram się jeść to, co naturalnie występuje w mojej okolicy. Jako członek Slow Food od lat ta filozofia jest mi bliska. Cieszę się, że coraz więcej restauracji również ceni lokalne produkty. Bezapelacyjnie dla mnie największym wzorem jest Water&Wine, gdzie poszanowanie i wykorzystanie lokalnych produktów jest wpisane w DNA marki i wartości całej ekipy, która tworzy to miejsce. Nie byłam świadoma, ale w Water&Wine również mają własną grykę. W wrześniu rozpoczęto zbiory, spójrzcie tutaj.

z wizytą w Water&Wine - maj 2018W Water&Wine. Fot. Maciej Stankiewicz

Trafiły do nas ostatnio dwie najnowsze książki wydawnictwa Znak. Obie zabierają w intrygującą podróż do czasów, w których jadało się zupełnie inaczej. Z klasą, troską o detale i często wymuszoną niesprzyjającymi okolicznościami zaradnością. Kuchenny kredens otworzyła Monika Śmigielska. Blogerka, która od kilku lat wyszukuje zapisane w pożółkłych gazetach przepisy, wertuje stare książki kulinarne i pełna zapału usiłuje odtworzyć zaskakujące receptury. Jest wierna tradycji, dba o stylizację stołu, lubi przedwojenną porcelanę i śniadaniowy szyk. Instruuje w sprawie jedzeniowej etykiety, przypomina rady, jakie przed ślubem dostawały kandydatki na dobre żony:) Według ich podpowiedzi kompletuje sprzęt i uczy się tworzyć jadłospis. Kuchenny kredens ma sporo uroku, zanurzyłam się przyjemnie w tych wszystkich wdzięcznych opisach ostrzegających przed kulinarną nierozsądnością : (...) nadejdzie chwila czynu,puszczania wodzy indywidualnej fantazji i żeglowania pod flagą niepoatrzonego "jakoś to będzie", bo w takim przypadku "będą" na pewno: strata czasu i strata pieniędzy, i... melancholija straconych korzyści. Czyż to nie brzmi cudownie? Notuję w głowie tę melancholije i będę nią sobie grozić w chwilach kulinarnej niemocy:) W przepisach Kuchennego kredensu też językowo jest pysznie, bo autorka ortodoksyjnie przywiązuje się do nazw i zwyczajne jajka w koszulce nazywa perdutami, tak, jak to czyniły nasze prabacie. Serwuje też   znany z Pana Tadeusza blamaż  - krem śmietankowy na własnoręcznie wyciskanym mleku migdałowym, mazgaran, czyli kawę z koniakiem albo ćwibak - ciasto bez masła i proszku do pieczenia, ze sporą ilością bakalii. Jest też obiadowa klasyka, królik, zrazy, kurczak, ale i mniej swojska, mieszczańska sztufada. To duszona na wolnym ogniu pieczeń wołowa według przepisu z 1900 roku! Dwudziestolecie od kuchni jest produktowo skromniejsze. To bowiem historia przedwojennej Polski, w której wielu rzeczy po prostu brakowało. Pod odzyskaniu wolności w kraju szalała inflacja, ceny rosły. Kilogram cukru kosztował w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze 15 złotych! Tymczasem w Anglii polskim cukrem rolnicy karmili świnie, bo za granicę sprzedawno go tak tanio. U nas wykwintny obiad był marzeniem, a odpowiedzialność za ich spełnienie brały na barki głównie kobiety. Często te, które   po raz pierwszy musiały iść do pracy, a po niej dbać o dom, tak, jak robiły to mamy i babcie. Ich wciąż aktualne rady czytelnik dostaje na końcu książki w praktycznym spisie. Z niego dowiedzieć się można, jak przechowywać warzywa, czy jajka, czym odstraszać mrówki i gryzonie oraz, że fornirowane meble odzysują blask:) Dwudziestolecie od   kuchni funduje też pewnien poziom luksusu w opisach restauracyjnej rozpusty. To był czas nowych miejsc, w których wymieniano się plotkami i toczono spory. Czynne przez cały tydzień, od rana do nocy i spełniały oczekiwania najzasobniejszych klientów. Dla tych, co dawali sute napiwki kelner był w stanie nawet pobiec na targ, po jakiś produkt wymagający spełnienia kulinarnego kaprysu. Skromniejsi budżetowo korzystali z oferty kwitnącego street foodu, czyli brali na wynos obiad od straszych pań, co przycupnęły na chodniku z widerkiem wypełnionym domowymi smakołykami. W niewyszukanym menu najczęściej pojawiały się barszcz z kartoflami, flaczki, podorby, bób czy kasza. Nieco wyżej wkulinarnym rankingu były obiady domowe, przygotowywane na zamówienie przez gospodynie gotujące na codzień dla swoich rodzin. Panie, by zarobić kilka groszy   dawały ogłoszenia w gazecie, a klient mógł   każdego dnia pod właściwym adresem odbierać smaczny i niedrogi posiłek. Takich opowieści w Dudziestoleciu od kuchni jest więcej, więc jeśli macie na nie apetyt, sięgnijcie po książkę   Aleksandry Zaprutko - Janickiej. To rzetelna praca historyczki, którą chłonie się, jak dobre danie.   Zresztą najlepiej zajrzyjcie do obu tu opisywanych książek. Szczególnie w duecie dają uczciwy i pasjonujący obraz zapomnianego, niedocenianego kulinarnego życia. Kuchenny kredens. Polska kuchnia przedwojenna.   Monika Śmigielska,     Wydawnictwo Znak, 2017     Dwudziestolecie od kuchni. Kulinarna historia przedwojennej Polski.   Aleksandra Zaprutko-Janicka Wydawnictwo Znak, 2017    


Była naczelna Kukbuka napisła o tym, co w jej kulinarnej duszy gra. O dobrym jedzeniu. Opowieści z pola, ogrodu i lasu. To książka z apetytem na jakość i autentyczny smak. Taki od zaprzyjaźnionego rolnika, który opowie o swoich uprawach. Restauratorach trzymających poziom. Małych przetwórcach robiących wielkie rzeczy. W książce Agaty Michalak polska kuchnia obfita w rodzime produkty napawa dumą. Jest w niej troska Wojciecha Amaro o to, by najlepsze składniki świeciły na talerzu całym swoim blaskiem  i  przerabianie 300 litrów mleka na owczy ser z mazurskiego rancza Fronitiera. Są historie mieszczuchów, którzy porzucili miasto i zaczęli karmić turystów, tym, co sami wyhodowali. Snują się rodzinne opowieści o odziedziczonej piekarni, gdzie w starym ceramicznym piecu wypieka się wyłącznie chleb na zakwasie. I o pstrągach, które w Ojcowie hodują dwie dziewczyny z Krakowa. Mama w kaloszach dogląda ryb, córka z modną grzywką i bystrymi oczami zajmuje się marketinkiem i sprzedażą.

Bezglutenowy chleb z kaszy gryczanej niepalonej

Gdyby nie fakt, że robię naleśniki z samej kaszy gryczanej i wody, nie odważyłabym się upiec chleba z samej kaszy.Szczerze się do tego przyznaję :) Jednak jak zobaczyłam ten przepis i przypomniałam sobie o naleśnikach, od razu w myślach krzyknęłam "robię!". I zrobiłam, wprowadzając zmiany (uwzględniające zawartość moich szafek kuchennych) :) Pyszny, wilgotny chleb. Pełen zdrowych ziaren. Ten chleb jest jednak lżejszy niż ten chleb bez mąki, drożdży i bez zagniatania. Cała trudność w jego wykonaniu to... cierpliwość! Ważne, aby dać kaszę gryczaną niepaloną (białą), tylko wówczas chleb wyjdzie. Kasza gryczana niepalona ma delikatniejszy smak (to dla tych, co twierdzą, że nie lubią kaszy ;)) i więcej właściwości odżywczych, dlatego starajcie się używać właśnie tej. Kaszy możecie namoczyć więcej, by w kolejnych dniach przygotować na jej bazie :

Biała kasza gryczana (niepalona) jest bogata w białko, zawiera prawie 13% białka! jest sycąca i zdrowa. Występuje w niej również wapń, fosfor, kwas foliowy, potas, mangan, magnez, żelazo, cynk oraz witaminy B1, B6, PP. Zawiera dużą ilość błonnika i węglowodanów. Nie zakwasza organizmu i ma niski indeks glikemiczny (w przeciwieństwie do kaszy jaglanej :( ). Bez wątpienia warto ją uwzględnić w swoich posiłkach!