Gdy zobaczyłam na instastories Water&Wine, jak Michał wypieka chałki (w ilościach hurtowych ;)) wiedziałam, że nic mnie nie powstrzyma przed ich zrobieniem. Wielokrotnie już pisałam, że drożdżowe to mój ulubiony rodzaj ciasta. Na samą myśl zaczynam się uśmiechać. Numerem jeden jest dla mnie maślana brioszka (brioche). Z podobnego ciasta planowałam upiec chałki, aby były mocno maślane. Tym razem jednak poszłam w klasykę, zaczerpnęłam wiedzę od Jeffrey'a Hamelmana i upiekłam chałkę na żółtkach, jajkach i oleju. Zamiast mleka woda. Chałka jest lekko słonawa, puszysta, a ciasto drożdżowe delikatnie się listkuje. Widziałam, że Michał zaplata chałki z 4 części. Podjęłam wyzwanie i zaplotłam na 2 sposoby. Jak na pierwszy raz uważam, że wyszło nieźle i zapewniam, że nie jest to mocno trudne. Po opublikowania na fb, nasza czytelniczka podesłała mi link do tutoriali zaplatania chałek. Chętnych do nauki odsyłam tutaj. Chałka jest pyszna nawet po kilku dniach. Jeśli jest już czerstwa, można nadać jej drugie życie, o czym napiszę Wam już wkrótce :) Dlatego proszę nie wyrzucajcie jej! Do tej pory wyjazdy do Water&Wine utożsamiałam z pysznym chlebem (który także dostawałam na wynos).
Michał Krzysiak przy wypieku chleba, poniżej świeżo upieczony chleb, jeden z lepszych jakie jadłam.
Teraz po cichu liczę, że przy kolejnej wizycie dane mi będzie spróbować chałki. Chałka z masłem to smak, za który jestem w stanie zrobić wiele :)