Ależ to jest zaskakujące danie. Niby naleśnik, a bardziej skłaniający się ku pasztetowi. Ujmujący delikatnością i chrupkością. Tort wątrobiany pieką ukraińskie panie domu, składają go cierpliwie i by właściwie połączyć wszystkie warstwy na samej jego górze kładą książkę:) Ja ten element pominęłam, do sosu, którym naleśniki są przekładane, dodałam pokrojonego drobno świeżego ogórka, a po konsumpcji już wiem, że jeszcze lepiej sprawdziłby się kiszony. Tort wątrobiany to klasyk kuchni ukraińskiej. Wróciłam właśnie z ekscytującej smakowo podróży po kraju naszych sąsiadów i zazdroszczę im obfitości oraz dumy z narodowej kuchni. Jedzą tam pysznie, tanio i lokalnie. Ukraińcy kochają podroby i potrafią się nimi właściwie obchodzić. Mózg grillują, język pieką, a uszy smażą. Człowiek oblizuje się z zachwytem i prosi o przepisy. Od poznanej na wakacjach Julii wzięłam ten na tort z wątróbki. Powiedziała, że robi najlepszy, dała precyzyjną instrukcję, ja wykonałam i poczęstowałam gości, którzy wpadli do męża na imieniny. Bardzo przypadł wszystkim do gustu.