Podobno banofee pie uwielbiała księżna Diana. Åyżkami z tortownicy wyjadała premier Margaret Thatcher. Jestem skłonna w te opowieści uwierzyć. Ze względu na słodycz tego deseru. Takie nagromadzenie cukru w jednym miejscu mogą kochać jedynie Brytyjczycy:) Banoffee więc albo się polubi albo nie. Uczuć ambiwalentych wobec niego nie ma. Naczytałam się o nim sporo, naoglądałam w londyńskich cukierniach. I postanowiłam zaryzykować. Gdy robiłam banoffe pie mąż na kolejno dodawane składniki patrzył sceptycznie:) Przy degustacji wszyscy jednogłośnie zarządali dokładki. W foremce zostały okruszki! Moja wersja nieco odbiega od oryginału, choć połączyłam w niej to, co najbardziej brytyjskie. By nieco złagodzić słodki smak dodałam do śmietany lemon curd. To był gest idealny. Cytrynowa nuta jest mocno wyczuwalna, świetnie gra z ciężkim kajmakiem. Ośmielam się nawet postawić tezę, że to dzięki lemon curd deser cieszył się takim uznaniem:) Dobrą wiadomością w sprawie banoffee jest ta, że zawsze się udaje. W wersji najprostszej nawet nie trzeba piec spodu, wystarczy ciastka wymieszane z masłem schłodzić porządnie w lodówce. Można więc ten deser przygotować bez udziału kuchenki:)