Gotować z tego co pod ręką. Obok, za płotem. Na targu za rogiem. Luksus i szczęście. Miewam je w sezonie i czepię z niego namiętnie, choć bywa, że daję się skusić egzotycznej marakuji, którą kroję do ciasta, zamiast chociażby soczystych sierpniowo moreli. Gdy nie błądzę, marzę o własnym ogródku z marchewką, polach lawendy i miętą pachnącą obłędnie. Może kiedyś. Teraz cieszę się doniczkami na balkonie, które zielenią się przez całe lato. Bezpiecznie czuję się z całą paletą aromatycznych ziół, które robią moje dania. Szałwia zawsze dobrze zgra się z masłem i mięsem, tymiankiem sypię poranne tosty z serem i miodem, bazylia wzmacnia lemoniadę ogórkową, a rodzajów mięty mam pięć, na różne okazje. pasta z pieczonej papryki Do tego, co obok, dołożyłam coś, co jest niedaleko, czyli tymianek połączyłam z rozpoczynającą swój najlepszy czas papryką. Pasta z upieczonych warzyw pachnie nieco wakacyjnym ogniskiem, zaostrza się czosnkiem i łagodzi aksamitnością masła z nerkowców. Kremem chciałam smarować grzanki, ale w zasadzie najsmaczniej wyjada się go ze słoika bez dodatków. pasta z pieczonej papryki W kuchni nie należy mieć więc planu, a przynajmniej nie trzeba trzmać się go kurczowo. Tak gotuje szef jednej z najciekawszych restauracji, jakie widziałam -  stworzonej przy rozlewni wody Cisowianka w Drzewcach. Marek  Flisiński zerka przez szyby swojej kuchni i widzi, jak w ogrodzie tuż obok kiełują warzywa, które posadził. Z pobliskiego lasu wraca z grzybami i serwuje je na obiad. Na razie jedynie pracownikom rozlewni albo ich gościom, ale już niebawem do Water&Wine zaprosi wszystkich chętnych. Warto jesienią przy drodze do Nałęczowa rezerwować stoliki, bo Marek Flisiński świetnie bawi się prezentacją dań, zaskakuje wykorzystaniem nawet banalnej marchewki, a smakowa wyobraźnia pracuje mu nieustannie na wysokich obrotach, serwując efekty nagradzane aplazuem. Na razie ja nieśmiało czerpię wzorce z mistrza i w bliskiej mu akcji Cisowianki Gotujmy Zdrowo polecam tę zdrową, sezonową pastę z papryki.