W sprawie urodzinowego tortu dla mojej córeczki miałam dylemat. Przeszukiwałam internet oczekując inspiracji, wertowałam dostępne na uginających się półkach książki z deserami i sama nie wiedziałam co mi się podoba najbardziej i z czym jestem w stanie się zmierzyć. Torty obkładane masą cukrową robią wrażenie, ja po kilku szkoleniach umiem je dekorować, ale zdawałam sobie sprawę, że ze smakiem w tym przypadku nie poszaleję. Kolorowa masa nie lubi wilgoci i w zasadzie w grę wchodził jedynie maślany krem, bez owoców. A ja chciałam smaku. Dobrego, intensywnego. Zmierzałam w kierunku prostoty. Tort zrobiłam z tradycyjnego, ale barwionego biszkoptu i po prostu go podzieliłam, tak by przypominał motyla:) tort motylek Wnętrze kryje krem z białej czekolady, a tort ozdobiłam kremem na bazie bezy szwajcarskiej. To mój faworyt do wymyślnych dekoracji. Pracuje się z nim lekko, nie kaprysi i w zasadzie zawsze się udaje. Z falbankami było nieco roboty, nie wszystkie wyszły mistrzowsko, ale będę ćwiczyć:) tort motylek