Biała Pavlova podbija serca. Naszych znajomych, nieznajomych, czytelników bloga. Bardzo nas ten fakt cieszy, bo to rzeczywiście zachwycający deser. Prezencję ma dostojną, a do tego smak. Chrupkiej bezy, słodkiego kremu. Kto jeszcze nie próbował, niech nabierze odwagi i ubije białka. Białka z czekoladą to mój debiut. Szukałam pomysłu na wykorzystanie tych, które pozostały z pieczenia czekoladowych babeczek. Miałam ochotę na ryzyko. W głowie mieszałam czekoladę z malinami. Przy malinach w kolejnym obrazie pojawiła się mięta. Mięta miała być posiekana, sos gęsty i ciepły z rozmrożonych i odcedzonych owoców. Doprawiony odrobiną soku z cytryny. Mięty w sklepie nie było. Kupiłam więc czekoladki z nadzieniem miętowym. Z wizji usunęłam maliny. Czekolada koniecznie musi być gorzka. I ta w bezie i kremie. Cukier sypany bez skrupułów zapewnia odpowiednią dawkę słodyczy. Nie ma więc co przes(ł)adzać. Poza tym beza jest taka, jak być powinna, chrupka z wierzchu, z lekką tajemnicą w środku. Ciemna Pavlova jest zdecydowanie cięższa od klasycznej, zastanawiałam się, czy nieco złagodzić ją i dodać uroku owocami. Nawet pokroiłam plastry pomarańczy. Ale pierwszy kawałek zjdałam bez nich. Niczego mi nie brakowało:)