Zatopiłam się w lekturze Białych Trufli. Apetycznej opowieści o francuskim kucharzu, w którego kuchni wszystko miało właściwe miejsce. Georges'a Auguste Escoffier gotował dla gwiazd, polityków i kochanki. Wierzył, że tylko dzięki miłości do kobiety można być dobrym szefem kuchni. Był najlepszym. Potrafił zrobić jajecznice w ponad stu wersjach. Imionami ulubionych gości nazywał swoje dania. Jest autorem najsłynniejszego podręcznika o francuskiej kuchni. Najpierw wydanego w wersji dla profesjonalistów, później dla gospodyń domowych. Białe trufle są też dla mnie kulinarną inspiracją. W czasie podróży po francuskiej kuchni nabrałam ochoty na klasykę. Marzyła mi się rozgrzewająca, intensywna zupa cebulowa. Nieco słodka, gęsta, koniecznie doprawiona tymiankiem. Jedno z najzwyklejszych warzyw w tej zupie nabiera wytwornego charakteru. Wzmocnione białym winem, odrobiną brandy, obowiązkowo z grzanką i solidnym plastrem żółtego sera. Zupa, która jeszcze sto lat temu trafiła wyłącznie na stoły ubogich, dziś jest kwintesencją francuskiej najlepszej kuchni.
Do tej zupy wybierzcie żółtą cebulę. Nada jej odpowiedniej słodyczy. Nie żałujcie masła i soli - na nich opiera się francuska kuchnia. Zupę po ugotowaniu można zmiksować i podać w postaci kremu, ale w ogryginale piórka cebuli powinny być wyczuwalne. I w takiej wersji Wam francuską klasykę polecam.