Ta ostatnia niedziela na śniadaniowym targu była obfita. Szwędaliśmy się rodzinnie parkowymi alejkami i szukaliśmy swoich smaków. Na stole przykrytym obrusem w niebieską kratkę mieliśmy ognistą Hiszpanię i aromatyczną Japonię. Słońce dawało to potrzebne wrażenie, że lato wciąż obok, że nie powiedziało ostatniego słowa, więc nie ma sensu chować balerinek do szafy. Kupiłam więc kilka doniczek ze świeżymi ziołami, które powiesiłam jeszcze na balkonie. Musi im tam być dobrze, bo nie marnieją, tylko soczyście rosną, jak szalone. Bez wahania porywam ich liście, siekam i wypełniam warzywnymi sajgonkami. Patent też podpatrzyłam na targu, z szafy wyciągnęłam ryżowy papier i makaron. Pocięte starannie w cienkie paski warzywa nabierały chrupkości w lodowatej wodzie, a ja walczyłam z idealnym zawijaniem papieru. Najczęściej bez sukcesu - wizualnego, bo ten smakowy był oczywisty. Taka aranżacja pełna świeżości i lekkości przypadła mi do gustu szalenie, tyle w niej dobroci i witamin. Do tego sajgonki nie potrzebują soli, bo ich walorem największym jest dominacja kolendry i mięty. To zioła wzmacniają moc warzyw, wydobywając ich najsilniejsze atuty. Polecam przepis w akcji Cisowianki - Gotujmy zdrowo - mniej soli. Szczególnie teraz, gdy odporność nam spada, a nadmiar soli zdecydowanie szkodzi niż wspiera nas w tych nierównych często zmaganiach z jesiennym przeziębieniem.