Strączki rządzą w mojej kuchni. Najpierw dreptały po niej nieśmiało i z pełnym poświęceniem dawały się wrzucić pod ostrza blendera, który zamieniał je w humusy, pasty i inne dipy. Teraz już skubane rozgościły się na dobre, nie chcą konkurencji, więc zmieniają oblicze. Robią krok naprzód, bo znudziło im się bycie przystawką. Rozpasały się nieskromnie i aspirują do roli głównej. Strączki na obiad? Uprzejmie przedstawiam. Kotlety z zielonej soczewicy. Soczewica jest elastyczna i dopasowuje się do towarzystwa bez humorów. Trzeba jej tylko dodać wyrazu, bo sama niebywale skromna, intensywnością nie grzeszy. Szansę mają więc przyprawy, sięgam po aromatyczną paprykę wędzoną i chilli. Do tego świeża mięta, nieco rzymskiego, koniecznie prażonego, kuminu, by mieć obiad doskonały. Zastanawiacie się nad solą? Te kotlety jej nie potrzebują. Obie papryki zrobią swoje, nie ma co psuć im roboty. Poczujcie smak soczewicy, nie zakłócajcie jej solą, zyska na tym i podniebienie i samopoczucie. Sól w nadmiarze robi w organizmie niezły bałagan, więc razem z Cisowianką konsekwentnie zachęcamy Was do podjęcia wyzwania i dołączenia do akcji Gotujmy zdrowo-mniej soli.