Był taki listopadowy moment,gdy znalazłam się w śliwkowym raju. Na kulinarnych warsztatach królową była śliwka z Kalifornii. Miękka, słodka, gotowa do  kreatywnej dyspozycji. Szef kuchni  Paweł Kibart  obracał nią na wszystkie strony, kazał gnieść, kroić, mieszać, a później smakować. Śliwka kalifornijska ma charakter i sporo zbawiennego dla organizmu błonnika. Gdzie nie trafi, tam jej dobrze, dlatego świetnie pasuje i do dań głównych i deserów. Wystarczy zjeść codziennie trzy śliwki, by poprawić swój metabolizm:) razowe ciastka ze śliwką Paweł Kibart pokazał, jak zrobić karpia w śliwkowym sosie  z koprem włoskim, gęś z puree ze śliwki i buraków, steka z gorgonzolą i śliwkami i strudel z gruszkami i śliwkami oczywiście. Bohaterka dnia była wyważona, nie determinowała żadnego z dań, każdemu za to oddawała swą słodycz. Lekcja była wyśmienita, szef kuchni cierpliwie ogarniał nasz chaos i krojenie wbrew zaleceniom. Efekt współpracy - zniewalający. Idealnie wypieczona gęś, delikatna ryba i solidna porcja steka. Zanim przepisy powtórzę w domu, postanowiłam śliwkę z Kalifornii wykorzystać jeszcze inaczej. Do ulubionych ciastek. razowe ciastka owsiane

śliwki w boczku

Śliwki w boczku znane mi są od lat. Pomimo, że są popularne, wciąż potrafią zaskoczyć osoby, które dotąd ich nie znały. Miękkość śliwek sprawia, że chętnie sięga się po kolejne. Śliwki można dodatkowo nadziać migdałem, jednak zdecydowanie bardziej odpowiada mi wersja bez "pestki" w środku. śliwki w boczku