Macierzyństwo wyostrza zmysły. Te kulinarne także. Pojawia się w głowie radar, który każe kontrolować skład, czytać etykiety i szukać najzdrowszych rozwiązań. Te doświadczenia niestety nie są budujące. Biszkopty dla niemowlaków nasączane cukrem. Kaszki bez niego do znalezienia na sklepowych półkach z trudem. Jogurty dla kilkumiesięcznych dzieciaków też słodzone. Soki, jak zachęca opis z ekologicznych jabłek, gruszek, specjalnie wyselekcjonowanych w trosce o małe brzuszki też  z cukrem. Patrzę na to z oburzeniem mieszanym ze zdziwieniem. Po co przeszkadzać naturze, męczyć maluchy i przede wszystkim uczyć złych nawyków. Nie jestem idealistką i nie wierzę, że moja córeczka nie będzie jadła słodyczy. Uważam jedynie, że im później ich spróbuje, tym lepiej. Na razie kontroluję dietę swojego dziecka, więc z przyjemnością przeczytałam dwie części poradników Zamień chemię na jedzenie. Książki udowadniają, że bez wielkiego wysiłku i wyrzeczeń  można przeprowadzić rewolucję w swoim menu. Zamień chemię na jedzenie Julita Bator karmiła troje swoich dzieci bez refleksji. Tym, co było pod ręką, jak było wygodnie. Dzieci jednak chorowały, a Ona szukała przyczyny. Po długiej batalii znalazła ją w ... jedzeniu. I uwierzyła, że ono jest najlepszym lekarstwem. Droga do tej wiedzy była pełna eksperymentów. Autorka, co podkreśla, nie jest ani dietetykiem ani wojującą ekolożką. Jest rodzicem, który chce, jak najlepiej dla swoich dzieci. Z ich jadłospisu mama wyeliminowała większość tego, co jest sztuczne i zupełnie niepotrzebne naszemu organizmowi. W swoich poradnikach - Zamień chemię na jedzenie - przekonuje, że zdrowa żywność to nie tylko ta ze sklepu z ekologiczną żywnością, kilka razy droższa niż w zwykłych marketach. zamień chemię na jedzenie W swoich książkach Julita Bator na czynniki pierwsze rozkłada skład wielu popularnych produktów. Sprawdza po co w kakao cukier i etylowanilina. Wątpliwości zaznacza znakiem zapytania, sztuczne dodatki minusem. Dzięki temu jest przejrzyście i czytelnie. Od razu wiadomo, gdzie czai się potencjalny wróg:) Walka z chemią w książkach rozgrywa się na kilku polach. Najpierw poznajemy słabe strony niszczących nasz organizm dodatków, potem zdrowe zamienniki, a w końcu dobre przepisy. Okazuje się, że nie trzeba radykalnie zmieniać swoich i dzieci przyzwyczajeń, by jeść lepiej. Wystarczy tylko wiedzieć, co szkodzi i czego  możemy używać w zamian. Taki chociażby rafinowany, czyli przetworzony cukier.  Jest prawie  wszędzie, zerknijcie na etykiety. Tymczasem to on niszczy naszą odporność, zęby, przyciąga grzyby i wirusy. Do domowych wypieków można spokojnie używać cukru nierafinowanego. Julita Bator proponuje apetyczne przepisy na lody, karmelki, a nawet lizaki. Bo nie chodzi o to, by być rodzicem radykałem, by odmawiać sobie i innym przyjemności, tylko o to, by jeść świadomie i zdrowiej.