Od trzonka do korzonka, maksymalnie wycisnąć co się da. Z sezonu, który bogato rozpieszcza, z tej zaskakująco pięknej wiosny w tym roku i dobrych prognoz na lato. Owoce dobrej pogody prężą się wokół kusząco i inspirują do kulinarnych eksperymentów. Objadam się z wdzięcznością, nie tracąc ani kawałka z tego, co podsunął mi apetyt. Dopatruję się potencjału w każdym z elementów, szukam pretekstu do wykorzystania nawet tych, których zazwyczaj bezwiednie się pozbywamy.   Młoda kapusta zaskakuje swoją rześkością, nie mam sumienia jej dusić w śmietanie i koperku, wolę siekać i cucić sokiem z cytryny. Do pary dobieram jej trusawki i ubarwiam całość wyrazistością sosu. Menu dyktuje sezon, któremu się nie opieram absolutnie. Podążam za jego śmiałymi krokami, drepczę z koszykiem i zbieram, co oferuje. Pełną pasji ścieżkę przemierzałam niedawno w Drzewcach, w ogrodzie, który przenosi się niezauważalnie niemal do kuchni. Fantastyczna ekipa kucharzy szuka smacznych bodźców w naturze. Panowie z restauracji Water&Wine hodują kilkanaście odmian pomidorów, sałat, mają grządki truskawek i krzewy malin, które dojrzewają bez sztucznego wsparcia. Można się wspiąć po dojrzałe czereśnie, zerwać wiśnie do ciasta i garść porzeczek. W kuchni Water&Wine nic się nie marnuje, nawet mrówki trafiają na talerz i oczarowują cytrusowym smakiem. By je zebrać, zamrozić, a potem oprószyć nimi lody szczawiowe pewnie potrzeba odwagi, ale to ona właśnie sprawia, że w Drzewcach zawsze jest wyjątkowo.   Tam odkryłam uroki sałacianki, zupy znanej głównie w okolicach Lublina, która jest genialnym pomysłem na wykorzystanie nieco zwiędłej już sałaty. Chłodnik zdążyłam już powtórzyć w domu kilka razy, z młodymi ziemniakami lub pieczonymi rzodkiewkami robi robotę. Takie spotkania sprawiają, że nabieram brawury, do swojej sałatki proponuję więc sos z szypułek truskawek. One mają siłę oczyszczania z toksyn, poprawiania koloru skóry i wygładzania zmarszczek. Utarte z oliwą i sokiem z cytryny potrafią sprawić niespodziankę.Z liści truskawek można nastawić napar, który przyda się do walki z katarem. Mam też pomysł na kapuścianego głąba, ale podzielę się nim w kolejnym wpisie. Teraz zabieram się do sztakowania kapusty.  

Eliza Mórawska uczyła mnie piec chleb. Sama o tym wsparciu nie ma nawet pojęcia, bo robiła to wirtualnie, dając szczegółowe instrukcje na swoim blogu White Plate. To jedna z cieplejszych stron w sieci. Taka bardzo domowa, z rodzinnymi opowieściami w tle,w które mimochodem autorka gustownie wplata przepisy. Dotąd słynęła z pieczywa i deserów, wiosną przeszła na lżejszą stronę mocy i wydała książkę z planem zdrowych posiłków. Na zdrowie to demonstracja siły warzyw i owoców. Są w porannej owsiance, lekkim obiedzie i makaronie na kolację. Każdy przepis jest naturalnie prosty do odtworzenia, bo Eliza Mórawska wspiera w kuchni ideę skromności. Nie sili się na wyszukane kompozycje, gotuje z tego, co ma najbliżej. Wierna kalendarzowi natury, w sezonie nie traci apetytu na jarmuż z dymką i malinami, mizerii dzięki mięcie dodaje animuszu, a hołd wielkopolskim korzeniom męża oddaje gzikiem z pyrą.