Walentynki muszą być słodkie. I w czerwonej tonacji. Te warunki idelanie spełniają niewielkie bezy przełożone kremowym nadzieniem. Do białkowej masy dodałam szczyptę czerwonego barwnika i pilnowałam, by bezy pod wpływem temperatury nie nabrały brązowej barwy, a jedynie dobrze się wysuszyły. Udało się. Bezy są takie akurat - chrupiące z zewnątrz i miękkie w środku. U mnie w domu zapotrzebowanie na desery na bazie bezy jest ogromne. Tort bezowy albo biała pavlowa to wypieki najbardziej pożądane bez względu na okazję. Miałam więc świadomość, że bezy nie może zabraknąć w Dniu Zakochanych. By nie robić kolejnej wersji wspomnianych wypieków postanowiłam białka podkolorować, a potem upiec w małej postaci, tak by bez problemu móc później przekładać je czekoladowym kremem. Użyłam zaledwie szczyptę barwnika w proszku o nazwie - czerwień świąteczna. Bezy choć bardzo słodkie są deserem niezwykle wdzięcznym. Prezentują się uroczo i pysznie smakują. Można je opakować folią, schować do pudełka, przewiązać wstażeczką i podarować komuś bliskiemu. Na pewno nie należy przy degustacji liczyć kalorii. To nie jest bowiem przepis dla tych, co na diecie:)))