W oryginale quatre -quarts. Francuska klasyka. Alternatywa dla porannego croissanta. Do  zabrania na piknik albo popołudniowe plotki z przyjaciółką. Rachel Khoo twierdzi, że nad Sekwaną każdy kucharz proporcje ciasta cytrusowego ma w głowie. No cóż, po pierwszym pieczeniu mam i ja, choć nie wiem, czy to powód do jakieś szczególnej dumy. Zapamiętać trzeba jedynie cztery  główne  składniki, odmierzane w tych samych proporcjach i dwa dodatki. Potem ciasto trafia do piekarnika, w domu roztacza kuszący cytrusowy aromat, który swoją mocą przebija wszystkie odświeżacze. Po poł godzinie ciasto cytrusowe nadaje się do degustacji.  Wtedy  możecie zaparzać filiżankę herbaty. Przyda się bardzo. ciasto cytrusowe Ja od siebie do ciasta dodałam świeże owoce. Z malin zrobiłam delikatny mus wzbogacony cytrynową skórką. Pasuje, jak ulał, ciekawe dlaczego Francuzi na to nie wpadli?:) ciasto cytrusowe

Gdybym mogła wybrać owoce, które z sukcesem miałabym hodować na domowym tarasie, zdecydowałbym się na cytryny. Są tak wdzięcznie inspirujące. Włosi mają do nich wyjątkowe szczęście. Szczególnie Ci z Sycylii, bo tam produkuje się cytryn najwięcej. I to w ilu odmianach. Jest bardzo pestkowe femminello, a dla kontrastu bezpestkowe  verdello wyciskane namiętnie do słodkiego limoncello. Są cytryny na każdą porę roku.  Zimowe marzano  i wiosenne maiolino. Podobno różnią się smakiem, intensywnością kwaskowatości. Pachną też inaczej. I inną mają skórkę. Niebawem się przekonam, bo przede mną podróż na Sycylię. A dla Was cytryny w bezowym torcie:) tort bezowy cytrynowy Beza musi być słodka, kto piekł, ten wie:)Wiosenne nadzienie wybrałam lżejsze. Cytrynowy krem przełamany miętą uznałam za osobisty sukces. Tort z sukcesami miał więcej wspólnego, bo powstał tradycyjnie dla Maratończyka:)Po ponad 42 kilometrowym wysiłku taka porcja energii jest wyjątkowo pożądana, dlatego zawsze z bezą świętujemy finał tego męczącego dystansu. tort bezowy cytrynowy Zwykle spody bezowe wyciskam z rękawa cukierniczego, tworząc delikatne wzorki. Potem bezę wciskam w obręcz i wstawiam do piekarnika. Tym razem chciałam jedynie kremem bezę przełożyć, a nie dekorować, więc nie potrzebowałam idealnej powierzchni:)  Masę nałożyłam łyżką  i delikatnie wyrównałam. Krążki wyszły zdecydowanie grubsze, ale za to bardziej chrupkie.

Najpierw kupiłam maliny. Niewielkie pudełko  wyróżniało się na targu wśród ziemniaków i cebuli. Skusiłam się, bo potrzebowałam wiosny w kuchni.  W lodówce na swój czas czekały białka porzucone przy produkcji lemon curd. Był też cytrynowy krem. Idealnie słoneczny, do rozgrzania, którego pogoda upracie nie chciała nam dać:)Rozdrobniłam, wymieszałam, podgrzałam i wyszła tarta,  o którą walkę musiałam toczyć w swoim własnym domu:) tarta z włoską bezą Beza włoska przypomina mi ciepłe lody, dziecięcy deser pojawiający się w moich wspomnieniach. Jest bardzo słodka i delikatna. Tak lekko i z gracją towarzyszy cytrynowemu kremowi i malinom. Mam nadzieję, że sami się przekonacie:) tarta z bezą włoską

Pokochałam ten krem w Londynie. Po powrocie znalazlam go tylko w jednym sklepie. Kupowałam  namiętnie kolejne słoiki, obiecując sobie, że  następnym razem zrobię lemon curd sama.  Lektura angielskich książek kulinarnych  podopowiadała mi, że to żadna filozofia. Tylko przerażał dodatek masła. Wiecie, jak to jest, w gotowym kremie tego nie widać:) A czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal:) Istniała uzasadniona obawa, że  gdybym sama miałabym  łączyć cytryny z masłem, to wraz z rozpuszczającymi się składnikami, znikałaby też miłość do lemon curd:)Ot, taka kobieca logika. lemon curd Przeszukałam dostępne na moich półkach książki  oraz brytyjskie blogi i odkryłam to na co czekałam:) Informację, że bez masła lemon curd też powstaje! Pyszny. Może nieco mniej aksamitny, ale w smaku idealnie cytrynowy, lekko słodki. Rozkosz, mówię Wam:) lemon curd Krem  da się  wyjadać ze słoiczka łyżeczką, co uzależnia. Jest też dobrą bazą do tart, dodatkiem do kremów. W lodówce można go trzymać przez dwa tygodnie po zrobieniu.