Jest już ta pora, w czasie której nie trzeba szukać pretekstu do zjedzenia czekolady. Kiedy przecież, jak nie jesienią, gdy pada, drży i w ogóle bywa nieprzyjemnie, sięgać po czekoladowe pocieszenie. Każda tabliczka może mieć różnorodne oblicze. W naszych rękach jest jej przemiana. Tym razem czekoladę roztopiłam i za radą Nigelli Lawson upiekłam w kąpieli wodnej- z czego wyszło czekoladowe ciasto, lekkie, niczym mus.
Ciasto było imieninowym prezentem, więc dodałam mu szyku kremem z marakuji i białej czekolady. Podobny wykorzystywałam już kiedyś w torcie z marakują. Finałem są maliny, ale jeśli pieczecie ciasto poza sezonem, można dodać pestki garnata albo po prostu zetrzeć nieco czekolady.
Jeśli znamy upodobania naszych bliskich, książka zawsze jest dobrym prezentem. Dla osób pozytywnie zakręconych kulinarnie polecam kilka najświeższych książek. Czekam na Święta, by móc leniwie oddać się lekturze, choć książki te pokochałam od pierwszego dotknięcia :) Kilkoma z nich obdarowałam już swoich bliskich.
Pigwa to owoc, na który czekam cały rok. Ze względu na przetwory. Przede wszystkim za oczekiwaną przez wszystkich nalewkę z pigwy, a także konfiturę do herbaty. Poza wspomnianymi, w tym roku przygotowałam pyszny chutney. zaufałam tu bezgranicznie Nigelli i jej przepisowi na rajski chutney z pigwy. Zmniejszyłam ilość słodyczy (zmniejszając ilość i zamieniając na ksylitol) i nieco octu i wyszedł obłędny. Idealnie komponuje się z mięsem (podałam go z piersią z gęsi), serami, a także pieczoną dynią. W sam raz również na Boże Narodzenie.
Chutney z pigwy z żurawiną to także pomysł na kulinarny prezent.
Tęsknię za Włochami. Gdy tylko pojawi się szansa, kupię bilet i polecę na rozkoszne tiramisu. A potem będę się snuła po tych uliczkach tchniętych historią. I podsłuchiwała bezczelnie melodyjne dźwięki dobiegające z okolicznych kawiarenek. Dzień zacznę od drobnego rogalika i mocno spienionego cappuccino. Będę wtapiała się w targowy tłum. Zwyczajnie przyjemnie mi będzie:) Między tymi planami piekę. Lekką włoską szarlotkę. Nieco jesienną, ale do tego deszczowego początku maja dobrze dobraną.
Przepis na Italian Apple Pie znalazłam w książce Nigelli Lawson - Nigellissima. Ona sama dostała go od jednej z włoskich czytelniczek. Ja polecam, by do ciasta używać obranych jabłek. I, jeśli jecie je bez bitej śmietany - nie czekać aż ostygnie, bo najlepsze jest jeszcze ciepłe:)