Bez wątpienia jestem italioholikiem, o czym może świadczyć fakt, że wyjazd do Apulii to mój 11 wyjazd do Włoch. Włochy za każdym razem mnie zaskakują i pozostawiają niedosyt. Tak tez były tym razem, gdy planowałam wyjazd GDZIEŚ na kilka dni i rozważałam, czy kupić bilety do Kijowa, czy do Lwowa. Kupiłam do Bari, nie pytajcie mnie dlaczego :) Od razu zarezerwowałam nocleg i zaczęłam odliczanie do pierwszych dni września. Noclegi Apulia słynie z wielu cudnych miasteczek, których nie sposób zobaczyć podczas jednego krótkiego wyjazdu. Po prostu trzeba tam wrócić. Nie widziałam nawet perły tego regionu, czyli Alborobello - miasteczko urokliwych domków truli. Chciałam odpocząć, dobrze zjeść i trochę zobaczyć. Stąd też zmieniłam zdanie i noclegi w Bari zamieniłam na noclegi w Barletcie. Dlaczego? Za radą kolegi, który był i "ostrzegł" mnie, że Bari to miasto portowe, bardziej turystyczne, o czym faktycznie się przekonałam. Barletta jest miastem nad samym morzem, z najszerszymi plażami w tym regionie. Mieszkałam w apartamencie z tarasem B&B Le Statuine guest house (rezerwować możecie np. na booking.com), z którego w oddali było widać morze. Apartament bez luksusów, ale w pełni komfortowy dla 2 osób na kilka dni w atrakcyjnej cenie. Na stanie była m.in. kawiarka, więc wyposażenie idealne. Do tego wina, które można było kupić za 5-7 euro, wszystkie pochodzące z tego regionu. Do wszystkich atrakcji (plaża, katedra, zamek, dworzec) można dojść w kilka minut. Mieszkanie z starej kamienicy, w uliczce gdzie mieszkali sami Włosi ma swój niezapomniany urok. W Barletcie tylko raz spotkaliśmy turystów (Szwedów, w restauracji). Właściciel apartamentu po angielsku nie mówił, ale google translator załatwił wszystko ;) W informacji turystycznej również ni porozmawiacie po angielsku, jednak spotkacie się z wielką uprzejmością i po chwili udało mi się dowiedzieć, gdzie mogę kupić znaczki na kartki. Barletta Jak większość miasteczek w tym regionie ma katedrę i zamek. Mnie najbardziej urzekł klimat tego miejsca. To prawdziwe Włochy, gdzie rano panowie (przede wszystkim) czytają w kioskach na stojąco gazety, popijając kawę (w takich miejscach kawa z ekspresu jest bardzo tania, w drodze na plażę za espresso i cappuccino zapłaciłam łącznie 1,5 euro!). Warzywa i owoce można kupić na ulicy od starszych panów. Raz też spotkałam auto rozwożące sezonowe warzywa i owoce.

Pomimo w pełni wyposażonej kuchni, nie gotowałam, jedynie przygotowywałam śniadania. Włoska słodka wersja śniadań zdecydowanie nie jest dla mnie ;) 50 metrów od apartamentu jest piekarnia (z tradycjami od 1948roku), gdzie można kupić pyszną foccacię czy inne pieczywo, a także świeżą burratę, sery, oliwki, wędlinę. Apulia słynie m.in. właśnie z focacci i burraty. Focaccia jest tu nieco inna niż w innych regionach Włoch, jest z dodatkiem semoli, stąd jej żółty kolor (podobnie jak pieczywa). Najsłynniejsza burrata jest z Andrii i można ją kupić dosłownie wszędzie, jest dostępna zarówno w piekarniach, jak i w marketach. Gdziekolwiek nie kupicie, będziecie zachwyceni. Do tego koniecznie pomidor i oliwa. Jeśli nie macie w planie wyjazdu do Apulii, burrata od niedawna dostępna jest w Lidlu.

Ponieważ do Barletty dotarłam wieczorem, na ulicach przywitał mnie tłum ludzi. Głównie starszych panów. Panie widziałam później, siedzące na wszystkich możliwych skwerkach i ławkach. Wieczorem popularne jest passeggiata, czyli spacerze po centrum miasta. Barletta Plaże w Barletcie są prywatne (płatne leżaki) i publiczne. Byłam na początku września, czyli już po włoskich wakacjach i były pustki. Adriatyk ciepły, plaża piaszczysta. Jeśli jest duży przypływ, zdarzają się wodorosty na plaży (pierwszego dnia ich nie było, a później już tak). Każdy dzień zaczynałam od godzinnego pobytu na plaży (było naprawdę gorąco, więc dłużej nie dałam rady ;)), a potem jechałam dalej (spóźniając się już na targi rybne - coś za coś). Wzdłuż morza prowadzi promenada z palmami i ścieżki, na których można spotkać dużo biegaczy.  Barletta Barletta - gdzie zjeść? Całe miasto obejdziecie w 1 dzień. Większość restauracji położonych jest przy starówce. Zaraz po przylocie, późnym wieczorem   poszłam do Lupo di Mare , słynącej z owoców morza.Chwilę po naszym przyjściu zapełniły się 2 sale restauracyjne i ogródek. Włosi jedzą bowiem późno, gdyż restauracje otwierane są dopiero o 19:00 lub 20:00 (wcześniej możecie zjeść w godzinach 12:00-15:00, a później do 19:00/ 20:00 jest siesta). Apulia słynie z owoców morza, do których długo nie trzeba mnie namawiać. Dla mnie pod tym względem w Apulii był raj :) Przede wszystkim słynie z ośmiornicy, przyrządzanej na wiele sposobów i jeżowców.Batltta gdzie zjeść w Barletcie Batltta gdzie zjeść w Barletcie Batltta gdzie zjeść w Barletcie Zamówiliśmy talerz owoców morza dla 2 osób (kalmary, ośmiornice, krewetki) oraz krewetki olbrzymie. Do tego podano pieczywo, m.in. taralli (niestety nie mam na zdjęciu), są to jakby obwarzanki, te były z anyżem, ale było zaskakująco dobre. Wszystko było świeże, chrupiące bez zbędnych dodatków. Krewetki usmażone punkt, soczyste. Ledwo mogłam się ruszać po tym posiłku (bo wygłodniała po podróży rzuciłam się najpierw na pieczywo ;) Radzę Wam tam pójść wcześniej, ok. 19-20ej, bo od 21:00 wszystkie miejsca są zajęte. Batltta gdzie zjeść w BarletcieBatltta gdzie zjeść w Barletcie Kolejnego dnia (spędzonego w Barletcie) kolację zjadłam tuż przy katedrze w Osteria Al Duomo. Tu też trzeba być o 19:00, bo pół godziny później nie ma wolnych miejsc. Obsługa bardzo sprawnie sobie radzi, przynosząc po kolei do wszystkich stolików pieczywo, wodę i dopiero zbiera zamówienia. Zamówiliśmy steka, pieczone mule i ośmiornicę alla Luciana. Stek był w sosie z zielonym pieprzem, do którego dodano carry. Hmm... ten mariaż nie przekonał mnie ;) Ośmiornica z kolei była marynowana, w takiej wersji wcześniej nie jadłam. Później zobaczyłam, że można ją kupić w każdym markecie na wagę i takę wersję Wam polecam ;) Kawa wszędzie jest dobra i mocna. Zapomnijcie na chwilę o alternatywach. Trani 7 minut pociągiem od Barletty jest Trani. Jest to śliczne miasteczko, które zachwyciło mnie bardzo. Przede wszystkim dlatego, że nie było turystów i wyglądało bajkowo. Katedra jest położona nad samym morzem i pięknie prezentuje się z brzegu cyplów, które są obok. Na każdym z nich na końcu jest latarnia, na kamienistych zboczach można spotkać opalające się osoby, ale jest nadzwyczajnie pusto. Obok zamek i port, przy którym zgromadzone są restauracje. Moim celem było spróbowanie jeżowców, więc skrupulatnie studiowałam menu wystawione na zewnątrz restauracji. I w końcu znalazłam jeżowce (ricci) i to w śmiesznej cenie: 1 euro za sztukę w Trattoria Rampa La Conca. 2 lata temu na wyprawie kulinarnej do Grecji z Kuba Korczakiem miałam przyjemność je jeść (łowił je Kuba), a nawet obierać. Jest to bardzo czasochłonne, stąd cena w Trani była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Oprócz jeżowców oczywiście krewetki, jestem od nich chyba uzależniona. Jeżowce świeże, w smaku takie, jak zapamiętałam z Grecji. Jeżowce to poza ośmiornica kolejna perła Apulii. Można je kupić na tutejszych targach rybnych, ja trafiłam już na zamknięcie. Trani to cudne miasteczko na powolne spacery i delektowanie się nadmorskimi widokami. Bari W Trani celowo posiłek był lekki, gdyż kolejnym celem tego dnia było Bari. Tu już nie ma tak ładnych uliczek, w powietrzu czuć smog i na każdym kroku można usłyszeć zarówno język polski, jak i języki naszych sąsiadów. W kulminacyjnych punktach jest naprawdę dużo turystów i dosyć szybko zmęczyłam się tam. Więc ilość wypitych kaw była większa niż zazwyczaj ;) Cały czas trzymałam miejsce w żołądku na kolację. Miejsce, które wybrałam poleciły mi 3 niezależne osoby, które tam były. To pizzeria prowadzona przez Włochów, bardzo oblegana w godzinach wieczornych, więc warto być kwadrans przed otwarciem (we wrześniu otwiera od 19:30) - Il Rustico. Bari Il Rusico Menu krótkie, do wyboru zestaw za 6 i za 10 euro. Bierzemy obie. W obu wersjach w cenie jest napój (woda lub piwo), pieczywo, bruschetta, pizza (do wyboru) a także limoncello i sorbet limonkowy na koniec. W zestawie za 10 euro dodatkowo są przystawki w ilości olbrzymiej! Początkowo dostałam talerz, by sobie je nałożyć. Choć nie brałam dużo, najadłam się już nimi. Byłam pewna, że dostanę wybraną już pizzę, ale okazało się, że byłam w błędzie! Kelner zaczął donosić kolejne przystawki, m.in. talerz wędlin i serów. Porcje są olbrzymie i to główna zaleta tego miejsca. Przystawki smaczne, pizza też, ale nie jest to pizza, którą będę wspominać przez długi czas. Po prostu poprawna, we Wrocławiu można zjeść o wiele lepszą ;). Miejsce mam wrażenie mocno pod turystów, o czym świadczą nazwy pizzy, m.in. Cracovia czy Varsavia. Warto się jednak tu wybrać, aby zobaczyć klimat tego miejsca, biegającą obsługę i spróbować wielu przysmaków Włoch. Sorbet na koniec jest wyśmienity i cudownie łagodzi wcześniejsze obżarstwo, bo jedzeniem trudno to nazwać. Il RusticoZ Bari na pewno będę wspominać Włoszki, które na ulicy robiły makaron. Tak, to się dzieje tu naprawdę! Orecchiette to tradycyjny makaron Apulii. Najbardziej znany to orecchiette con cime di rapa, czyli orecchiette z brokułem liściastym / rzepą brokułową. Nie było teraz na niego sezonu, więc najczęściej można było spotkać orecchiette z sosem pomidorowym. Przyznaję się, że nie spróbowałam, ale w drodze na lotnisko kupiłam świeży makaron i właśnie z sosem pomidorowym przygotowałam go w domu. IMG_4250 orecchiette Polignano a Mare Tu trzeba być koniecznie. Jeden z piękniejszych widoków, jakie widziałam w Europie. Najsłynniejsza plaża Cala Lama Monachile położona jest w centrum miasta. Otaczają ją skały, plaża jest kamienista, a woda krystalicznie czysta. Tego widoku nie da się zapomnieć, a zdjęcia nie oddają nawet w połowie tego uroku. Polignano a Mare Polignano a Mare Polignano a Mare W drodze z dworca na plażę wstąpiłam na kawę (nawet na dwie, w dwóch kawiarniach ;)), specjał tego regionu (słynący z miejscowości obok, ale tu również dostępna) - kawa z kostkami lodu i mlekiem migdałowym (latte di mandorla) - caffe leccese. caffe leccesecaffe leccese Tuż przed plażą z kolei jest cukiernia, której nie można ominąć - Martinucci, działająca od 1950 roku w kilku miastach we Włoszech. Nie jem słodyczy, jednak tu spróbowałam. Do tej pory we Włoszech przez lata trafiałam na przesłodzone lody. Tutaj były najlepsze, jakie kiedykolwiek w życiu jadłam (część lodów jest bio). Intensywny aromat pistacji i orzechów laskowych, delikatnie słodkie. Podobnie jak pasticciotto, słynne ciastko z tego regionu. Pod otoczką z ciasta kruchego znajduje się delikatny krem na bazie żółtek, mleka i masła. Niby banał, al w tym wydaniu jest wręcz wybitny. W kolejnych miejscach nie było już aż tak smaczne. Koniecznie trzeba tu przyjść i oddać się rozpuście! MartinucciNa obiad wybrałam hipsterskie miejsce, które zostało mi polecone, słynące... z owoców morza - Pescaria. Wybraliśmy 2 bułki: z ośmiornicą i z miecznikiem. Obie bogate w smaku i olbrzymie :) Nie mogłam też nie wziąć ostryg (do wyboru są 2 rodzaje), które uwielbiam. Przychodząc był tłum, później już się wyludniło. Obsługa zapomniała o połowie zamówienia i nie zdarzyło się to tylko nam, ale po kilkudziesięciu minutach odnalazła się zaginiona bułka z kotletem z miecznika :) Pescaria Polignano a Mare Ogólne rady / spostrzeżenia:
  • Nie zdziwcie się, gdy nie dostaniecie wszystkich dań naraz. Często jest bowiem tak, że gdy kończy jeść jedna osoba, druga dopiero dostaje swoją porcję.
  • Na ogół doliczane jest coperto (zwykle 2 euro od osoby), w tej cenie zawarte jest pieczywo.
  • Godziny otwarcia restauracji: 12:00-15:00, później od 19:00 (lub 20:00). Niektóre restauracje otwarte tylko wieczorem.
  • Kawa jest tania, espresso kosztuje 0,7-1 euro, cappuccino 0,8-1,5 euro. W niektórych miejscach są 2 ceny kawy: ta tańsza dotyczy kawy pitej przy barze, na stojąca, ta druga przy stoliku. W Apulii jest na ogół jedna cena.
  • Włosi na śniadanie jedzą zwykle ciasteczko lub rogalika. O śniadaniach takich jak w Polsce zapomnijcie :)
  • Włosi jedzą obfite kolacje (stąd może brak głodu rano), więc patrzą czasem dziwnie na mnie, gdy zamawiam jedno danie, to całkowicie niewłoskie zachowanie. Ze względów zdrowotnych muszę jeść jednak często, więc nie jestem w stanie zjeść kilku dań.
  • Jeżdżąc pociągiem nie zapomnijcie skasować biletu przed wejściem do pociągu. Na peronach są zielone kasowniki.
  • Podróż pociągami wzdłuż wybrzeża jest bardzo malownicza. z jednej strony w oddali widać morze, a trakcje kolejowe otoczone są gajami oliwnymi i winnicami. Na zboczach z kolei bardzo często rośnie opuncja figowa, na którą we wrześniu był sezon.

Antica Trattoria Tritone, Rzym

Pierwszym miejscem, w którym zjadłam w Rzymie była Antica Trattoria Tritone. Restauracja ta położona jest niedaleko fontanny di Trevi (która była w remoncie) i niedaleko Schodów Hiszpańskich. Zastanawiając się, gdzie zjeść w Rzymie, pierwszego dnia zaplanowałam miejsce niedaleko hotelu.   Antica Trattoria była zapełniona, a unoszące się zapachy zachęcały, aby tam pozostać :) Antica Trattoria Tritone, Rzym Antica Trattoria Tritone, Rzym

Zizzi Pizza, Rzym

Gdy będziecie kiedykolwiek w Rzymie, spróbujcie pizzy al taglio, zwanej równiej pizza al trancio, czyli pizza na kawałki. Można ja spotkać na każdym kroku i zaspokoić tymczasowo głód :) Zwykle pizza al taglio pieczona jest w dużych prostokątnych blachach i sprzedawana na wagę. Pizza w kawałkach została wynaleziona w Rzymie i zaadoptowana do innych miast i krajów. Jest bardzo popularna wśród Włochów na szybką przekąskę, w sam raz do reki do spożycia poza lokalem. Zizzi Pizza poleciła mi przyjaciółka, która doskonale zna moje podejście do zdrowej żywności. Zizzi Pizza, Rzym Poza pizzą al taglia, znaną rzymską przekąską jest suppli. Jest to kulka ryżu z sosem pomidorowym, mozzarellą smażona w głębokim tłuszczu. Początkowo suppli było z podrobami, jednak teraz dominuje w wersji bezmięsnej. Suppli bardzo dobrze zaspakaja głód i kosztuje przeważnie 1 euro. Zizzi Pizza, Rzym

Trattoria Luzzi, Rzym

O niektórych miejscach wiem, zanim planuję być w danym mieście czy kraju. Tak było właśnie w przypadku Trattori Luzzi - wiedziałam, że muszę tam pójść, gdy tylko będę w Rzymie. Mapa miejsc wartych odwiedzenia była gęsto pozaznaczana i nie sądziłam, że do Luzzi wrócę ponownie. Zrezygnowałam z innych miejsc, aby po raz drugi tu przyjść. Dlaczego? To rodzinna knajpa, wyglądająca jak sprzed wielu lat. Nikt się nie przejmuje krzywo powieszonymi obrazkami (część gwoździ dawno odpadła) czy sztućcami rzucanymi na stolik. Obrusy w kratę wymieniane są w biegu, a Obsługa swoją pracowitością pobija chyba mrówki ;) Jeśli szukacie eleganckiego lub romantycznego miejsca, to to miejsce się Wam nie spodoba. Jeśli szukacie pysznego włoskiego jedzenia, koniecznie musicie tu przyjść. Mama również była oczarowana i miejscem i boskimi smakami. Jak dla mnie to najsmaczniejsze miejsce w Rzymie. I do tego niedrogie. Jeśli zastanawiacie się, gdzie zjeść w Rzymie, nie możecie ominąć tego miejsca :) Trattoria Luzzi, Rzym Na stolik trzeba chwilę poczekać, ale warto. Wieczorem jest mniej turystów niż w dzień, to taka wskazówka dla Was. Trattorria Luzzi znajduje się w uliczce na tyłach Koloseum. KOLOSEUM

Schody hiszpańskie w Rzymie

Na początku lipca spędziłam kilka dni w Rzymie. Była to podróż niespodzianka dla mojej Mamy. Uwielbiam kuchnię włoską, więc chciałam pokazać Jej jak najwięcej miejsc typowych dla Włoch. Takim miejscem są niewątpliwie też kawiarnie, w których przy barze spotkać można przede wszystkim Włochów, pijących kawę na stojąco rozmawiając ze sobą lub czytających poranną prasę. Antico Caffe Greco, Rzym Antico Caffe Greco w Rzymie jest miejscem z historią, gdyż jest prawie najstarszą nadal funkcjonującą kawiarnią we Włoszech (najstarsza to Caffè Florian w  Wenecji - 1750r). Została założona w 1760 roku przez Greka i stała się salonem artystycznym, w którym bywał m.in Goethe, Byron, Andersen, Ibsen, Mendelssohn oraz nasi rodacy: Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Krasiński, Sienkiewicz. Antico Caffe Greco, Rzym

Po Palermo trzeba włóczyć się nieśpiesznie, gubić i odnajdywać - wyposażona w tę sugestię kolegi- zaufałam zmysłom i dałam się uwieść nieustającej ulicznej kulinarnej uczcie.  Stolica Sycylii jest  kolebką street food. Tu karmią w najmniej spodziewanym miejscu. Tuż obok niedbale rozrzuconych śmieci, na parkingu, który na kilka godzin zmienia się w restauracyjny ogródek, na parterze z trudem trzymającej pion kamienicy. Przy kościele na targu, przed przystankiem i za niemal każdym rogiem. Serce Sycylii bije w rytm serwowanych dań. Na przekąskę obowiązkowo bułka ze śledzioną. Sycylia- śledziona Sycylia Sycylia ulica