Filtr osmotyczny Puricom Stella

O tym, że woda ma istotny wpływ na funkcjonowanie organizmu człowieka, wiadomo od dawna. Podobnie jak to, że należy pić czystą wodę. Do tej pory nie używałam żadnych filtrów i przyzwyczaiłam się do smaku herbaty czy zupy na przegotowanej wodzie prosto z kranu. Nieraz jednak moi goście lekko się krzywili, mówiąc, że ta herbata jest dziwna. Dla znajomych, którzy w domu mają filtry, używałam do parzenia herbaty i kawy wody w butelkach. Filtr osmotyczny Puricom Stella Od pewnego czasu jestem posiadaczką   filtru osmotycznego Puricom Stella, który pięciokrotnie oczyszcza wodę. Zestaw jest spory, ale zawiera wszystkie niezbędne elementy: odwróconą osmozę Puricom Stella, filtry i membrany, kranik, akcesoria oraz wszystkie niezbędne elementy potrzebne do montażu, instrukcję. Filtr osmotyczny Puricom Stella Instalacja urządzenia nie jest skomplikowana, ale wymaga sprawnych rąk, które nie boją się podłączać do wężyka z wodą i potrafią zamontować dodatkowy kran. Należy również wyposażyć się w wiertarkę i taśmy do uszczelniania. Zobaczcie na filmie, jak wygląda instalacja.

Przedstawiam Wam hit tego lata w mojej kuchni. Lekką pastę z orzeźwiającym sosem. Genialny smak, do którego wracam nieustannie. Jest tu i cukinia w cienkich plastrach i limonki sporo i mięta niedbale porwana.  Kremowo i sycąco. To jest właśnie kwintesencja dobrego smaku. Zachłannie pożądam go więc więcej. Makaron najlepszy jest oczywiście  al dente, ale i warzywa w nim też takie być powinny. Cukinia dorzucona już przy finiszu, szpinak gotowy do wymieszania. Ubóstwiam zwyczajnie i liczę, że Wy też zaczniecie:) makaron z limonką i cukinią To przepis, który nie wymaga użycia soli. Po raz kolejny pokazujemy Wam, że bez niej w kuchni naprawdę da się w kuchni wytrzymać. Wystarczy jedynie spróbować. Jeśli macie opory zacznijcie od ograniczania. Zamiast łyżeczki, pół. A potem tam gdzie macie dominujące smaki, odważcie się soli nie dosypywać wcale. Delektujcie się efektem, szukajcie wśród kubków smakowych nowych doznać. Bez soli lepiej wyczuwalne są bowiem inne składniki. Dlatego tak bardzo bliska nam jest i z przyjemnością się do niej przyłączyłyśmy akcja Cisowianka - gotujmy zdrowo - mniej soli. Na warsztatach szefowa kuchni radziła nam, by zamiast soli używać więcej naturalnych przypraw - czyli świeżych ziół. Niestety w Polsce to ciągle trudna sztuka. Przekonać   delektujących się potrawami, że soli nie ma w nich z premedytacją. Niedawno byłam jednym z jurorów na  Kulinarnych Zawodach Dziennikarzy. Wielki świat, celebryci, wnętrza uroczej restauracji. Każda z drużyn musiała przygotować 3 dania, w tym rybę. Ekipa chłopaków z redakcji sportowych turbota zaserwowała w otoczeniu ziół, ze świetną marynatą i lekką sałatką. Na skrzywione miny jedzących pośpieszyli z wyjaśnieniami, że   nie solili specjalnie, bo ryba jest świeża, jędrna i szkoda niszczyć jej smak. Uznali, że wystarczy podkręcić go cytryną i chilli. Sól zatrzymuje wodę w organizmie, utrudnia chudnięcie, przyspiesza choroby serca argumentowali, ale niestety bez skutku. Większość jury uznało, że skoro  daniu brakuje    soli,   to również i smaku. Mój protest niestety nie poskutkował, panowie nie dostali żadnej z nagród.  A powinni, chociażby za kreatywność i dobre nawyki! Dla mnie nagrodą będzie, jeśli ktoś z Was zrobi mój makaron i nie dorzuci do niego ani ziarenka soli:) Łosoś jest wystarczająco słony. W mascaropone też jest sól. Po co więc dublować składniki?  Gdy rybę zamarynujecie   w soku z cytryny i mięty nabierze innego charakteru. Trzeba tylko spróbować żyć w kuchni bez soli. Można:) makaron z limonkai cukinia

To jest książka idealna. Dla wszystkich tych, którym wiecznie w kuchni brakuje kulinarnej koncepcji . Wystarczy połączyć dzień w kalendarzu z dniem w książce i już pojawia się gotowe rozwiązanie dylemat zawartego w nurtującym haśle : Co dziś na obiad? W lipcową środę  Menu Italiano podpowiada krewetki z jarzynami i brzoskwiniowym coulis. Adekwatnie do upału za oknem:) Na ten tydzień jest jeszcze konfitura z melona, paccheri z kurczakiem i tarta z cukinią. Ciekawie, bez monotonii. I oczywiście po włosku. Menu ITALIANO   Na szczęście włoska kuchnia jest bogata, więc obficie zagospodaruje 365 dni roku. Przepisami można dowolnie żonglować, mi najbardziej podoba się opcja wyszukiwania na chybił trafił. Otwieram tam, gdzie mi kartka się zatrzyma i gotuję. Dorsza albo polędwicę. Lasange czy zrazy. Przy okazji sporo się uczę. Menu Italiano odkrywa przede mną sekrety włoskiej sztuki kulinarnej. Bo dotąd nie miałam pojęcia co to takiego cialdine z parmezanu. Teraz już wiem, że to  proponowane na początek maja koszyczki serowe. Piecze się je w postaci kulek do zarumienienia, a gdy zaczną się rozlewać, wyjmuje z piekarnika i nakłada na wałek albo spód niewielkiej butelki. Chwilę tak pozostawione układają się w zgrabne koszyczki. Środek można napełnić sałatką lub delikatną wędliną. Prezentuje się godnie i zaciekawia. Zresztą sami możecie się przekonać, zerkając na wirtualną wersję książki tutaj.

Smażone kwiaty cukinii nadziewane ricottą

O moim zamiłowaniu do jadalnych kwiatów, z pewnością już wiecie, o faworyzowaniu kwiatów z cukinii, też :) W poprzednich latach hodowałam je (z sukcesem!) w skrzynkach na balkonie. W tym roku przegapiłam ten moment, dlatego przywiozłam je z Rzymu. Możecie je kupić również w Polsce, są do zdobycia na "Targu śniadaniowym" w Warszawie na Å»oliborzu, w dobrze zaopatrzonych warzywniakach lub od zaprzyjaźnionych hodowców roślin. Kiedyś wydawało mi się, że są one nie do zdobycia - do czasu, gdy zapytałam w moim ulubionym warzywniaku i kolejnego dnia kwiaty cukinii czekały już na mnie. Zamiast kwiatów cukinii, możecie użyć kwiatów dyni, aby przygotować to danie. Smażone w tempurze kwiaty cukinii faszerowane ricottą, pecorino i ziołami, to danie przygotowane w 15 minut rano, przed wyjściem do pracy, jako posiłek (nie uznaję kanapek do pracy ;) ). Smacznie, prosto i szybko, z efektem końcowym zadziwiającym wszystkich ;) Smażone kwiaty cukinii nadziewane ricottą Smażone kwiaty cukinii nadziewane ricottą, to przepis bez użycia dodatku soli (bazuje tylko na soli użytej w produktach), w ramach akcji "Cisowianka. Gotujmy zdrowo - mniej soli". Idea słuszna , bo faktycznie soli spożywamy kilkanaście razy więcej, od zalecanej dawki (nie powinniśmy przekraczać 5g soli dziennie, czyli tyle, ile znajduje się w jednej płaskiej łyżeczce). Nadmiar soli może powodować wzrost ciśnienia krwi, ryzyko miażdżycy, powoduje zatrzymanie wody w organizmie (a co za tym idzie, opuchliznę nóg). Jak zatem spożywać mniej soli? Przede wszystkim nie dosalać :)   Uwierzcie mi, że da się (przyznaję się - jajko dosolić muszę ;) ). Zamiast soli warto użyć ziół (jak dobrze, że mam ich własną uprawę na balkonie), np.: rozmaryn, tymianek, estragon, bazylia, szałwia. Smak podkreśli również oliwa dodana do potraw. Pamiętajcie, że sól (podobnie jak cukier) jest prawie wszędzie, zatem tym bardziej zrezygnujcie z niej, jeśli używacie wędzonych wędlin czy dojrzewających serów. One są już wystarczająco słone. Kolejnym sposobem na uzyskanie wystarczająco słonego smaku, bez dosalania, to gotowanie na parze. Warzywa gotowane w ten sposób mają inny smak, do którego nie trzeba dodawać soli.

zwiększa ryzyko zachorowania na choroby sercowo-naczyniowehttp://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/zasady-zywienia/sol-bialy-zabojca_36391.html
zwiększa ryzyko zachorowania na choroby sercowo-naczyniowehttp://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/zasady-zywienia/sol-bialy-zabojca_36391.html
nadciśnienie tętnicze, miażdżycę i zwiększa ryzyko zachorowania na choroby sercowo-naczyniowe. Przyczynia się też między innymi do powstawania otyłości i cukrzycy typu IIhttp://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/zasady-zywienia/sol-bialy-zabojca_36391.html
Smażone kwiaty cukinii nadziewane ricottą

Sophie Dahl rozumiem doskonale.  Jej  kulinarną radość i nieustający apetyt na więcej. Chce się ją zjadać łyżkami. Jej przepisy nie tylko na rozkoszne poranki i nostalgiczne jesienne wieczory, ale i życie. Patrzę na nią przez pryzmat jej książek i dostrzegam z każdą kolejną stroną, że  jedyny rozmiar jaki ma znaczenie, to energii, którą w sobie pielęgnujemy. Cóż z tego, że  ochota na ciasto czekoladowe pojawia się w nocy. Zamiast karmić się wyrzutami sumienia, można dla ich zagłuszenia zjeść jeszcze jeden kawałek. I docenić, ile w tym zwyczajnego szczęścia. Prostego, jak przepis na ulubione ciasto Sophie. Nazywa je szaleńczo czekoladowym:) ciasto czekoladowe bez mąki To ciasto czekoladowe jest wyjątkowe.  Nieco w nim zawadiackiego charakteru brownie,  sporo wilgoci i mnóstwo czekolady. Mlecznej, gorzkiej, według gustu. Dla mnie pięknie zagrało z owocami lata. Jagody i maliny, trochę czereśni. Ułożone niedbale na puszystej kremówce. Do tego podwójna porcja aromatycznego espersso. Autorka pisze, że bezwarunkowo trzeba tego ciasta spróbować. No to chyba nie macie wyjścia, jeśli oczywiście uważacie, że deser bez czekolady nie istnieje:) ciasto czekoladowe bez mąki

Gotowanie na parze - parowar Russell Hobbs

Gotowanie na parze nigdy nie było dla mnie tak łatwe, jak teraz. Do tej pory nie miała parowaru, więc radziłam sobie domowymi sposobami. Nie ukrywam, że były one nieco zawodne, co zniechęcało mnie do częstego stosowania. A szkoda, bo potrawy gotowane na parze są bardzo zdrowe, zawarte w nich minerały nie wypłukują się, tylko zostają wewnątrz. Tym bardziej ucieszyłam się, gdy otrzymałam parowar Russel Hobbs. Gotowanie w nim jest bardzo proste i szybkie. Dlatego teraz używam go bardzo często. Ma tę zaletę, iż można gotować w nim wiele rzeczy równocześnie. Parowar składa się z trzech tacek (nie trzeba używać wszystkich naraz) oraz pojemnika do gotowania ryżu). Gotowanie na parze - parowar Russell Hobbs Tacki są różnych wielkości, dzięki czemu można włożyć jedną w drugą, co powoduje, że parowar nie zajmuje aż tak dużo miejsca w szafce :) Gotowanie na parze - parowar Russell Hobbs

Restauracja Billa Grangera w Londynie

Udając się w podróż do Nowego Jorku miałam 1-dniowy postój w Londynie. Nie zastanawiałam się długo, gdzie zjeść w Londynie :) Odkąd dowiedziałam się, że mój ulubiony australijski autor książek, Bill Granger, ma tam restaurację (a nie tylko w Sydney i Tokyo jak wcześniej myślałam), wiedziałam, że jeśli tam tylko kiedykolwiek będę, to muszę tam pójść :) Mam jego polskie wydania książek i cenię go za prostą, bardzo smaczną kuchnię. Restauracja Granger & Co mieści się w słynnej dzielnicy Notting Hill, bez trudu tam dojdziecie. Jeśli będziecie w Londynie, pójdźcie tam - nie zawiedziecie się. Restauracja Billa Grangera w Londynie W środku było sporo osób, stoliki ciasno ustawione, a mimo to miejsce miłe i jasne, zapraszające do wejścia do środka i zostania na dłużej. Menu mieszczące się na jednej kartce wcale nie ułatwia wyboru ;) Chciałabym skosztować więcej niż dałabym radę. Tym razem (zakładam, że kiedyś tam jeszcze wrócę) sprobowałam hamburgera z krewetkami i chrupiącej kaczki. Burger z krewetkami, majonezem  jalapeño, podany z marynowaną rzodkiewką nie był zwykłym burgerem. Kompozycja smaków dotąd mi nieznana (burger z krewetkami?), a bardzo ciekawa. Rzodkiew w smaku nie do porównania z niczym, wyglądała równie intrygująco :) Restauracja Billa Grangera w Londynie Kaczka... bez wątpienia najlepsza, jaką jadłam. Gdy zobaczyłam w karcie chrupiąca kaczkę spodziewałam się kaczki w chrupiącej panierce. Nic bardziej mylnego!   Kaczka była pieczona, a skórka faktycznie chrupiąca, bardzo aromatyczna z cytrusowo-anyżową nutą (i pomyśleć, że nie lubię anyżu!). Nie byłam w stanie wyłapać wszystkich składników, ten smak jest nie do powtórzenia. Już się robię głodna na samą myśl o tych wspomnieniach! Restauracja Billa Grangera w Londynie

Zieloną kawę odkryłam całkiem niedawno. Początek tej znajomości był dość cierpki, bo smak, no cóż, od tradycyjnej palonej kawy  ma daleki. Bliżej jej zdecydowanie do zielonej herbaty. Jak ktoś tę lubi, to i do  surowej wersji  kawy szybciej się przekona. Mi   już się udało, jej filiżanka budzi mnie codziennie. Na początku dosładzałam miodem, teraz pijam gorzką, ale za to wzbogacam szczyptą słodkich przypraw. Na zimno z mlekiem sojowym spróbowałam w czasie upałów i wyszło fajnie. Tak bardzo, że Wam polecam. zielona kawa Wszystkie składniki wymieszałam i wrzuciłam do blendera kielichowego Russell Hobbs. On też jest ze mną od niedawna, dostałam go przy współpracy z konkursem organizowanym przez producenta tego sprzętu. 1-Blender kielichowy Illumina

To mój hit na tegoroczne lato. Bezapelacyjnie wygrywa z tradycyjnym chłodnikiem. Ten z pieczonej botwinki poznałam na warsztatach kulinarnych Russell Hobbs. I zakochałam się w nim bez pamięci. Zanim ta miłość  tąpnęła mną tak, jak na komediach romantycznych, racjonalnie jednak zdążyłam zanotować przepis. Temperatura uczuć nie gasła, więc  następnego dnia chłodnik stał już w mojej lodówce. Sama nie wiem, co w nim zasługuje na większe uznanie - smak czy kolor. chłodnik z pieczonej botwiny Kolor ma wyostrzonej fuksji - i to bez barwników. Smak zmierza w kierunku słodyczy. Konsystencja kremowa i  lekka. W połączeniu z nabytym chłodem kulinarne cudo po prostu. Proste jest też w przygotowaniu. Botwinkę pieczemy, rozdrabniamy z jogurtem i przyprawami. Przyda się do tego porządny sprzęt. chłodnik z pieczonej botwinki

Wyobrażacie sobie smak kaczki bez soli? Albo szparagi i jajko poszatkowe bez tej białej szczypty? Czy w ogóle Wasze kubki smakowe są w stanie zaakceptować jej brak? Podobno wystarczy tydzień i znika poczucie pustki po soli. Ja odstawiłam ją mimowolnie po urodzeniu córeczki. Wybrałam spokój, zamiast uciążliwych kolek. I przeszłam przez ten detoks zupełnie bezboleśnie. Naturalnie w zasadzie. Pewnie też dlatego, że nigdy nie używałam jej zbyt dużo. Smak potraw bez soli to zupełnie inny smak. Nieprzytłoczony ciężarem przypraw. Prawdziwy. Ucieszyłam się więc, gdy w skrzynce pojawiło się dla nas zaproszenie na warsztaty "Gotujmy zdrowo- mniej soli"  organizowane przez Cisowiankę. warsztaty gotujmy zdrowo - mniej soli Tego, jak go wydobyć, by nie czuć dyskomfortu, uczyła nas Ewa Olejniczak, szefowa kuchni w warszawskim hotelu InterContinental.  Wyzwanie było spore. No bo, jak przekonać grupę zaangażowanych kulinarnie blogerów, że bez soli też może w kuchni być dobrze?