Jestem absolutną fanką kulinarnych programów. Dają mi niezobowiązującą dawkę inspiracji. Jest coś kuszącego w podglądaniu mistrzów, ich trików, niebalnalnych rozwiązań. Ostatnio zakochałam się w programie Perfect, gdzie dwóch szefów kuchni przygotowuje trzy dania według określonego klucza.   W odcinku azjatyckim pojawił się imbirowy łosoś. Przepis trzeba było dostosować do polskich warunków, bo wielu składników w naszych sklepach nie ma. I mimo tych braków, łosoś zachwyca. Nieśmiało podpowiadam, że warto rozważyć przygotowanie go na świąteczny stół.

Paella - dziś jedno z najbardziej polecanych hiszpańskich dań, dawno temu było podstawowym posiłkiem ubogich mieszkańców Walencji.  Te pierwsze  tradycyjne porcje przyrządzano  z królikiem. Musiało być sycąco i zdrowo. Teraz w resaturacyjnej hiszpańskiej  karcie najpopularniejsza jest paella z owocami morza. Trzeba jednak na nią uważać, zdarzają się miejsca, w których jest odgrzewana jest w mikrofalówce, co stanowi niewybaczalną zbrodnię na niej. Prawdziwa paella to obowiązkowa chrupiąca, nieco przypalona dolna warstwa, smak miękkiego ryżu przesiąkniętego bulionem i  szczypta morskiej soli. Najlepiej smakuje przygotowywana na specjanej, głębokiej patelni z uchwytami, które trzeba trzymać, by co jakiś czas potrząsać naczyniem.

Są takie smaki, które wracają do mnie zaledwie kilka razy w roku. Tak jest z curry. Jem i zapominam na długie miesiące. Gdy już pojawia się na talerzu degustuję z przyjemnością. Choć i tak nie ma prawa się znudzić, zmieniam dodatki. Tym razem postawiłam na łososia i czerwony ryż.

Zobaczyłam ostatnio   film Połów łososia w Jemenie. To taka tam nieco przesłodzona komedia z tytułową rybą w roli głównej i romantyczną miłością w tle. Pozostał mi po niej trudny do poskromienia apetyt na łososia. Soczystego, delikatnego, niekoniecznie złowionego w Jemenie, ale  czerpiącego smakowo ze  słonecznego klimatu Półwyspu Arabskiego - chętnie.  Pojawiło się  więc w tej wersji sporo cytryny i tymianku. Polecam, nieskromnie uznając, że łosoś   w tym wydaniu, jest jednym z lepszych, jakiego zdarzyło mi się konsumować.  

sum afrykański z koprem włoskim

Dość często zakupy jedzeniowe robię pod wpływem impulsu. Tym razem, w moim ulubionym warzywniaku, rzucił mi się w oczy młody koper włoski (fenkuł), z polskiej hodowli. Wiadome było od razu, że zaraz będę go mieć :) Jak się okazało, super komponuje się z rybą. Sum afrykański ma delikatne mięso o małej zawartości tłuszczu i wysokiej zawartości białka. Myślę, że będzie smakować tym, którzy ryb niby nie lubią ;) - nie ma prawie ości, w smaku jest podobny do mięsa cielęcego. Do tego koper włoski, świeże zioła i białe wino. Sum afrykański z koprem włoskim i białym winem

Pamiętam, że takie właśnie było moje pierwsze spotkanie z krewetkami.  Wzbogacone pietruszką i zaostrzone chilli. Po latach degustacji dodałam od siebie nieco czosnku. Jeszcze odrobinę pszennego chleba, który przyjemnie chłonie powstający w piekarniku sos. Kieliszek porządnie schłodzonego wina i można dać uwieść smakowej wyobraźni, która z tą przystawką zaprowadzi nas na najpiękniejsze hiszpańskie plaże...

Wydawało mi się, że w kuchni mam wszystko. Szafki wypełnione potrzebnymi, ulubionymi, nieużywanymi i zupełnie niepraktycznymi akcesoriami  mówią wyraźnie dość. Na kuchenne gadżety staram się więc  w sklepie nie zwracać uwagi. Nie  mogłam  wiedzieć o istnieniu czegoś tak interesującego. Å»eliwnego woku, ogrzewanego drżącym ogniem, błyskawicznie opiekającego to, co znajdzie się w jego środku. Ale od czego są prezenty:) Wok trafił do nas zimą, ale na wykorzystanie musiał poczekać, bo przeznaczenie miał wyraźnie tarasowe. Na premierze pojawiły się krewetki. Przyrządzone w  słonecznej  aurze, z sezamem i chrupiącymi warzywami. Rarytas. Ofiarodawcy składamy podziękowania:) A Wam obietnicę, że ta propozycja z woku to dopiero początek.

Garść świeżo posztakowanych ziół. Krople soku wyciśniętego z limonki. Dźwięk mielonego pieprzu i biel każdego z kryształków morskiej soli. To wprawdzie tylko dodatki, bo główną rolę gra pstrąg, ale dzięki nim rozczula zmysły. Jest soczysty, wiosennie lekki i harmonijnie skomponowany. Nic nie dominuje, jeden smak równoważy kolejny. Nie potrzeba ziemniaków, ryżu czy kaszy. Wystarczy odrobina sałaty.