
Pierwsze dni nowego roku spędzam w sercu brytyjskiego królewstwa- Londynie. To idealne miejsce na niezobowiązująca podróż kulinarną do kuchni najbardziej egzotycznego dla nas - Europejczyków świata. Po wietnamskiej zupie Pho, która zgodnie z obietnicą kucharza wyeliminowała ze mnie przeziębienie, hinduskim dosom i chińskim dipsomom zdecydowałam się zrobić ukłon w stronę brytyjskiej tradycji. Świat drwi z angielskiego przywiązania do historycznie robotniczego dziś najpopularniejszego śniadania zupełnie niesłusznie. Pozbawione niektórych dodatków smakuje przyjemnie,chrupiąca grzanka maczana w delikatnie ściętym żółtku, zarumieniony pomidor i odrobina czerwonej fasoli naprawdę mogą być całkiem smacznym pomysłem na śniadanie.