Ten zestaw snuł się za mną od dawna. Jakoś jednak ciągle nie było okazji. Kurki kupowane w tym roku zdecydowanie za rzadko, trafiały do jajecznicy albo makaronu. Przepis na tartę wykreowany w mojej głowie cierpliwe czekał na debiut. W kuchni wszystko ma swój czas i dobrze, bo to zaostrza apetyt.   Moje wyobrażenie tego połączenia  doskonale sprawdziło się w rzeczywistości. Gdy więc  tartę wyjęłam z piekarnika, nie miałam złudzeń, że uda się zostawiać choć kawałek do degustacji w zimnej wersji.  

Czy  fuzję bitej śmietany z jagodami trzeba w ogóle  polecać?To  przecież klasyka  deserowego menu. Niby oczywista, ale właśnie to, co najprostsze smakuje doskonale:) Ja  przekornie  postanowiłam jeszcze nieco zakłócić tę harmonię i do zgranej pary dołączyłam kruche ciasto.  I tak oto spowodowałam, że przepełnionemu owocowo-kremowemu duetowi w postaci tartaletek trudno się oprzeć:)

Regularnie dostaję prośby o kulinarną mapę Wrocławia,  którą należy turyście zaglądającemu do naszego miasta podążać. Pojawiają się też zarzuty, że opisujemy miejsca warte smakowych rozkoszy w Europie czy na świecie, a o tym, co najbliżej naszym sercom milczymy:) Nadrabiam więc zaległości. Na początek spis, który przygotowałam kiedyś wymagającemu  degustacyjnie  koledze. Wrócił Wrocławiem zachwycony:)

Ten obrazek nierozerwalnie związany jest z wrocławskim placem Solnym. Tak to zapamiętałam i  tak regularnie odświeżam pamięć.  Tego lata, gdy tylko zniknęły różowe  leżaki filmowego festiwalu, można było ustawić drewniane budki. A w nich smalec z chrupiącym boczkiem, miód z niewielkich pasiek. Zdecydowanie za drogi oscypek. Bardzo się ucieszyłam, gdy na chwilę zupełnie tego nie planując, udało mi się w ten krajobraz wkomponować.

Latem wolę go zdecydowanie bardziej niż creme brulee. Jest delikatniejszy, nie wymaga zapiekania. Lubi towarzystwo owoców. W hiszpańskich domach crema catalana  robi  furorę w marcu - zgodnie z tradycją serwowany jest bowiem na ich dzień ojca. W restauracjach czasami nazywany  bywa kremem świętego Józefa. Ja, żeby się nim delektować, nie potrzebuję specjalnych okoliczności:)

Pewien włoski kucharz zdradził mi tajemnicę - otóż tiramisu to słodka odmiana wiagry :) Ile w tej południowej legendzie jest prawdy, nie mnie oceniać.  Wiem natomiast, że to mój ulubiony deser. Å»eby się nie znudził,  na własną rękę, bez włoskiej presji,  próbuję go urozmaicić. Ta wakacyjna  wersja oparta jest na ciemnych biszkoptach z jagodowym akcentem.  Å»eby wybrzmiał on dość mocno, nie dodałam śmietany, tylko utarte na puch żółtka.

Przyznaję - nie rozumiem niechęci demonstrowanej wobec zup owocowych. Dla mnie takie chłodniki są kwintesencją wakacyjnych obiadów. Zjadam z przyjemnością w każdej postaci, z każdych owoców. Absolutnym letnim  numerem jeden jest   dla mnie jednak zupa wiśniowa. Zagęszczona waniliowym budyniem, oprószona cynamonem. Zróbcie, spróbujcie, oceńcie. I zakochajcie się na zabój:)

Nazwałam je śniadaniowymi, bo przyjemnie jest rozpocząć z nimi dzień. Pokochałam je za to, że tej radości nie zakłóci wymuszone przygotowaniem zrywanie z łóżka, znacznie wcześniej niż zazwyczaj. Bułeczki, choć  z dorożdżami w środku,  nie muszą wyrastać, robią to już samodzielnie w piekarniku. Po wyjęciu nie czekajcie aż ostygną. Najwspanialsze są takie chrupiące, na których masło bezkranie topnieje.

Latem stawiam wyłącznie na zimną wersję kawy. Uruchamiam wyobraźnię albo dostosowuję wersję do chwilowych oczekiwań. Wanilia z malinami świetnie sprawdza się w deserach. Kawę z łyżką bitej śmietany i miodem też w ich skład zaliczam, dlatego bez wahania dorzuciłam do niej te składniki. Powstała kompozycja w letnim klimacie.