Sophie Dahl rozumiem doskonale.  Jej  kulinarną radość i nieustający apetyt na więcej. Chce się ją zjadać łyżkami. Jej przepisy nie tylko na rozkoszne poranki i nostalgiczne jesienne wieczory, ale i życie. Patrzę na nią przez pryzmat jej książek i dostrzegam z każdą kolejną stroną, że  jedyny rozmiar jaki ma znaczenie, to energii, którą w sobie pielęgnujemy. Cóż z tego, że  ochota na ciasto czekoladowe pojawia się w nocy. Zamiast karmić się wyrzutami sumienia, można dla ich zagłuszenia zjeść jeszcze jeden kawałek. I docenić, ile w tym zwyczajnego szczęścia. Prostego, jak przepis na ulubione ciasto Sophie. Nazywa je szaleńczo czekoladowym:) ciasto czekoladowe bez mąki To ciasto czekoladowe jest wyjątkowe.  Nieco w nim zawadiackiego charakteru brownie,  sporo wilgoci i mnóstwo czekolady. Mlecznej, gorzkiej, według gustu. Dla mnie pięknie zagrało z owocami lata. Jagody i maliny, trochę czereśni. Ułożone niedbale na puszystej kremówce. Do tego podwójna porcja aromatycznego espersso. Autorka pisze, że bezwarunkowo trzeba tego ciasta spróbować. No to chyba nie macie wyjścia, jeśli oczywiście uważacie, że deser bez czekolady nie istnieje:) ciasto czekoladowe bez mąki

Wegańskie ciasto bananowe

To ciasto bananowe robi się ekspresowo (przygotowanie nie zajmie więcej niż 10 minut), wystarczy wymieszać w misce wszystkie składniki, przenieść do keksówki i upiec :) Pomimo, że jest bez jajek, pięknie wyrasta i jest wilgotne jak tradycyjne ciasto bananowe. Wegańskie ciasto bananowe Dzięki temu, że ciasto jest wilgotne, długo zachowuje świeżość. Nic nie traci na smaku i wyglądzie nawet po 3 dniach. To dobry wybór na piknik lub na drogę :) Wegańskie ciasto bananowe

Od jakiegoś czasu chodziły za mną pampuchy. Przepis na wegańskie pampuchy znalazłam, na blogu Bei, więc miałam pewność, że musza się udać :) Oczywiście nie myliłam się, pampuchy z tego przepisu robi się szybko i wychodza puchate i pyszne. Brak jajka jest tu niezauważalny :) Wegańskie pampuchy, parowańce, kluski na parze Najlepsze w najprostszej wersji - ze zmiksowanymi truskawkami z ekstraktem z wanilii Wegańskie pampuchy, parowańce, kluski na parze

Gotowanie na parze - parowar Russell Hobbs

Gotowanie na parze nigdy nie było dla mnie tak łatwe, jak teraz. Do tej pory nie miała parowaru, więc radziłam sobie domowymi sposobami. Nie ukrywam, że były one nieco zawodne, co zniechęcało mnie do częstego stosowania. A szkoda, bo potrawy gotowane na parze są bardzo zdrowe, zawarte w nich minerały nie wypłukują się, tylko zostają wewnątrz. Tym bardziej ucieszyłam się, gdy otrzymałam parowar Russel Hobbs. Gotowanie w nim jest bardzo proste i szybkie. Dlatego teraz używam go bardzo często. Ma tę zaletę, iż można gotować w nim wiele rzeczy równocześnie. Parowar składa się z trzech tacek (nie trzeba używać wszystkich naraz) oraz pojemnika do gotowania ryżu). Gotowanie na parze - parowar Russell Hobbs Tacki są różnych wielkości, dzięki czemu można włożyć jedną w drugą, co powoduje, że parowar nie zajmuje aż tak dużo miejsca w szafce :) Gotowanie na parze - parowar Russell Hobbs

Pomarańczowy deser z tapioki z owocami

Na upały polecam schłodzony deser pomarańczowy. Jest lekko gorzko-słodki, mocno orzeźwiający. Połączenie soku z pomarańczy i tapioki sprawia, że deser ma konsystencję kisielu. Jest w pełni naturalny i pyszny :) To kolejna propozycja na deser z tapioki. Pomarańczowy deser z tapioki z owocami Deser przygotowuje się bardzo szybko, równie szybko jak desery "w proszku". Smak jest oczywiście nieporównywalny, a o wartościach odżywczych nawet nie wspomnę ;) Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś przekonać choć część z Was, że własnoręcznie przygotowywane desery nie muszą być wcale skomplikowane. Pomarańczowy deser z tapioki robi się ekspresowo i nie zawiera on glutenu. Pomarańczowy deser z tapioki z owocami

Restauracja Billa Grangera w Londynie

Udając się w podróż do Nowego Jorku miałam 1-dniowy postój w Londynie. Nie zastanawiałam się długo, gdzie zjeść w Londynie :) Odkąd dowiedziałam się, że mój ulubiony australijski autor książek, Bill Granger, ma tam restaurację (a nie tylko w Sydney i Tokyo jak wcześniej myślałam), wiedziałam, że jeśli tam tylko kiedykolwiek będę, to muszę tam pójść :) Mam jego polskie wydania książek i cenię go za prostą, bardzo smaczną kuchnię. Restauracja Granger & Co mieści się w słynnej dzielnicy Notting Hill, bez trudu tam dojdziecie. Jeśli będziecie w Londynie, pójdźcie tam - nie zawiedziecie się. Restauracja Billa Grangera w Londynie W środku było sporo osób, stoliki ciasno ustawione, a mimo to miejsce miłe i jasne, zapraszające do wejścia do środka i zostania na dłużej. Menu mieszczące się na jednej kartce wcale nie ułatwia wyboru ;) Chciałabym skosztować więcej niż dałabym radę. Tym razem (zakładam, że kiedyś tam jeszcze wrócę) sprobowałam hamburgera z krewetkami i chrupiącej kaczki. Burger z krewetkami, majonezem  jalapeño, podany z marynowaną rzodkiewką nie był zwykłym burgerem. Kompozycja smaków dotąd mi nieznana (burger z krewetkami?), a bardzo ciekawa. Rzodkiew w smaku nie do porównania z niczym, wyglądała równie intrygująco :) Restauracja Billa Grangera w Londynie Kaczka... bez wątpienia najlepsza, jaką jadłam. Gdy zobaczyłam w karcie chrupiąca kaczkę spodziewałam się kaczki w chrupiącej panierce. Nic bardziej mylnego!   Kaczka była pieczona, a skórka faktycznie chrupiąca, bardzo aromatyczna z cytrusowo-anyżową nutą (i pomyśleć, że nie lubię anyżu!). Nie byłam w stanie wyłapać wszystkich składników, ten smak jest nie do powtórzenia. Już się robię głodna na samą myśl o tych wspomnieniach! Restauracja Billa Grangera w Londynie

Zieloną kawę odkryłam całkiem niedawno. Początek tej znajomości był dość cierpki, bo smak, no cóż, od tradycyjnej palonej kawy  ma daleki. Bliżej jej zdecydowanie do zielonej herbaty. Jak ktoś tę lubi, to i do  surowej wersji  kawy szybciej się przekona. Mi   już się udało, jej filiżanka budzi mnie codziennie. Na początku dosładzałam miodem, teraz pijam gorzką, ale za to wzbogacam szczyptą słodkich przypraw. Na zimno z mlekiem sojowym spróbowałam w czasie upałów i wyszło fajnie. Tak bardzo, że Wam polecam. zielona kawa Wszystkie składniki wymieszałam i wrzuciłam do blendera kielichowego Russell Hobbs. On też jest ze mną od niedawna, dostałam go przy współpracy z konkursem organizowanym przez producenta tego sprzętu. 1-Blender kielichowy Illumina

To mój hit na tegoroczne lato. Bezapelacyjnie wygrywa z tradycyjnym chłodnikiem. Ten z pieczonej botwinki poznałam na warsztatach kulinarnych Russell Hobbs. I zakochałam się w nim bez pamięci. Zanim ta miłość  tąpnęła mną tak, jak na komediach romantycznych, racjonalnie jednak zdążyłam zanotować przepis. Temperatura uczuć nie gasła, więc  następnego dnia chłodnik stał już w mojej lodówce. Sama nie wiem, co w nim zasługuje na większe uznanie - smak czy kolor. chłodnik z pieczonej botwiny Kolor ma wyostrzonej fuksji - i to bez barwników. Smak zmierza w kierunku słodyczy. Konsystencja kremowa i  lekka. W połączeniu z nabytym chłodem kulinarne cudo po prostu. Proste jest też w przygotowaniu. Botwinkę pieczemy, rozdrabniamy z jogurtem i przyprawami. Przyda się do tego porządny sprzęt. chłodnik z pieczonej botwinki

Lemoniada ogórkowo-truskawkowa

Ponownie wracam do postanowienia: będę więcej pić (i chodzić na siłownię ;)! Niestety mam z tym problem, bo o tym zapominam. Dlatego szykuję sobie od razu cały dzbanek lub słoik i stawiam w widocznym miejscu,aby nie zapomnieć ;) Na balkonie już rośnie mięta cytrynowa, marokańska i truskawkowa, melisa i werbena - idealne do lemoniad. Lemoniada ogórkowo-truskawkowa Ostatnio częściej eksperymentuję, dodając warzywa (ogórek) i zioła: bazylię, czy rozmaryn. Dla mnie smakowo lemoniada ogórkowo-truskawkowa to dobra kombinacja, ale wiem, że dla niektórych z Was może być zbyt "wytrawna". Możecie wówczas dosłodzić lemoniadę miodem lub cukrem. Lemoniada ogórkowo-truskawkowa

Wegański deser z tapioki z rabarbarem i truskawkami

Pierwszy raz tapiokę jadłam wiele lat temu (15?20?) podczas wakacji u rodziny w górach. Z kuzynką pojechałyśmy do Jeleniej Góry do chińskiej restauracji "Shanghai" i tam po raz pierwszy jadłam deser z tapioki. Zaciekawiły mnie te nieznane kuleczki, które były podawane z bananami. Teraz tapiokę można kupić bez większego problemu, w bardzo przystępnej cenie, zatem możemy eksperymentować :) Przypomniałam sobie o niej kilka dni temu, gdy na moim ulubionym wegańskim blogu (jadłonomia) zobaczyłam podobny deser. Przygotowałam sprawdzonym sposobem, jako deser dla mojej wegańskiej chrześnicy (która jest dla mnie inspiracją do odkrywania kolejnych roślinnych smaków :)) Wegański deser (puding) z tapioki z rabarbarem i truskawkami Tapioka to kasza, która otrzymuje się z manioku. Jest pozbawiona smaku, bardzo lekkostrawna i nie zawiera glutenu :) Możecie ją bez problemu kupić w Kuchniach Świata (450g kosztuje 6zł i jest bardzo wydajna. Zasada w jej użycia jest prosta:   1 łyżka tapioki na 200-250 ml płynu (mleka, soku, wina). Możecie eksperymentować z dodatkami, dodając różne owoce lub kakao czy karob. Z bakaliami i cynamonem też będzie smaczna :) Wegański deser (puding) z tapioki z rabarbarem i truskawkami