W dzieciństwie co tydzień pomagałam mamie robić makaron do rosołu. Pamiętam, że miałyśmy ukraińska maszynkę na korbkę, z której wychodziły cienkie nitki makaronu. Ciasto suszyło się dosłownie wszędzie i cała produkcja była coniedzielnym rytuałem :) Później nastał czas kolorowych opakowań, gotowych makaronów i tradycja wygasła... ale odżyła :) Zrobienie makaronu jest nadal łatwe, a rezultat końcowy w postaci usatysfakcjonowanych kubków smakowych - bezcenny :) Makaron ręcznie robiony

Gdy tylko zobaczyłam na targu jagody, wiedziałam, że będą nadzieniem do drożdżowych bułek. Takich, na które czeka się niecierpliwie, więc nawet  nie pozwala się  im przestygnąć. Bogato oblane lukrem, jedzone na świeżym powietrzu,  pozwalają uwierzyć, choć przez moment, że lato wcale nie ma się ku końcowi. Jeśli chcecie dać się uwieść, to natychmiast, bo rozsądek podpowiada, że to jednak ostatnie jagodowe chwile:(

Pomysł na ten chleb zaczerpnęłam od Billa Grangera ("Najlepsze dania Billa"), który z kolei odkrył ten przepis w "New York Timesie". Moją uwagę przykuł fakt, że nie trzeba wyrabiać ciasta. Gdybym miała odgadnąć smak, obstawiałabym, że jest to chleb na zakwasie. Jest to zdecydowanie najlepszy chleb na drożdżach, jaki do tej pory upiekłam. Ma bardzo chrupiącą skórkę, miękki środek, dobrze się kroi. Chleb pszenno-razowy bez zagniatania

Policzcie do pięciu, tylu składników potrzeba, by zrobić ten makaron. Efekt, jak na ilość,  zniewalający, oczywiście, jeśli owoce morza akceptują Wasze kubki smakowe. Do wyboru pozostawiam Wam ostatni akcent - kolendrę albo pietruszkę.  Każda z nich nadaje krewetkom nieco innego charakteru, więc może warto zrobić obie wersje -  zanim opowiecie się po którejś stronie. Buon appetito!

Pęczek świeżego tymianku dostrzegłam na osiedlowym targu dość szybko. Pewnie dlatego, że widok sporych gałązek zió,ł związanych niedbale nitką to ciągle u nas rzadkość.   Pojawiają się głównie w doniczkach, egzemplarze pozostawiające wiele do życzenia. A ten uwodził zapachem nawet tych z końca kolejki.  Nie próbowałam mu się oprzeć. Nie zastanawiałam się też, co z nim zrobię. Zawsze mógł przecież wylądować w wazonie:)Przed tym niewdzięcznym rozwiązaniem tymianek uratowała moja koncepcja połączenia go  z ciecierzycą. Okazał się idealnym towarzyszem.  

Dawno u nas nie było słodyczy, a przecież to kwintesencja życiowej przyjemności:) Nadrabiam więc niezwłocznie propozycją czerpiącą z tego, co obecnie najlepsze - soczystych śliwek. Rozgrzane mocą piekarnika puszczają sok, ilość cukru można więc bez obaw ograniczyć. Jeśli chcecie grzeszyć, to z czekoladowym sosem. Do tego ciasta jest - choć tego na zdjęciu nie zobaczycie - bardzo przywiązany:)

Zapiekane jajka z kwiatami cukinii

Nie ma dla mnie nic lepszego na śniadanie niż jajka, Mogłabym je jeść codziennie i to w każdej postaci. Zapiekane jajka to wersja jajek sadzonych dla leniwych ;) Nie trzeba się bać, że cokolwiek przywrze do patelni. Ostatnie kwiaty cukinii zerwane na balkonie postanowiłam również połączyć z jajkiem i świeżym tymiankiem. Zapiekane jajka z kwiatami cukinii

Bywają w moim kulinarnym życiu takie momenty, że doceniam kompozycje najprostsze. Tak jest właśnie z tą przekąską, serwowaną przeze mnie często na przystawkę. Zestaw warzyw uzależniam od zawartości lodówki. Zasada jest tylko jedna - muszą być chrupiące:)

Tarta grzechu warta - to motto tego sezonu w mojej kuchni. Robię ją wyjątkowo często, w ugniataniu ciasta jestem mistrzynią:) Gdy się chłodzi, pracuję nad nadzieniem. Lubię proste zestawy. Z tego co pod ręką. Tym razem były świeże liście szpinaku, które doceniam zdecydowanie bardziej, niż zamrożoną papkę zapakowaną w foliowe torebki i umieszczaną w sklepowych zamrażalnikach. Å»eby zimą uniknąć takich spotkań, latem zamrażam kilka porcji opłukanych liści. O   tym obowiązku niestety przypominam sobie zawsze dopiero wtedy, gdy danie ze szpinakiem robię:) Regularnie  więc przygotowaną porcję pozbawiam kilku gram i przeznaczam na zimowe zapasy. Ten ubytek trzeba jakoś zakleić. W tej wersji idealnie sprawdziły się osuszone toskańskim  słońcem  pomidory.