Miałam trudną do poskromienia ochotę na ciasto czekoladowe. Na przeszkodzie stanął mi brak masła i chęci, by w niedzielny deszczowy  poranek przemierzać osiedle w poszukiwaniu otwartego sklepu. W papierowej torebce   znalazłam za to sporo orzechów podarowanych jakiś czas temu przez znajomych. Tabliczka czekolady też była. Wystarczyło obrać orzechy, posiekać kostki czekolady i nastawić piekarnik. Gdy ciasto było gotowe, już nawet nie pamiętałam, że marzyłam o zupełnie innym. Orzechowe uwiodło mnie swoim smakiem. I będę do tego uczucia wracać.

Paella - dziś jedno z najbardziej polecanych hiszpańskich dań, dawno temu było podstawowym posiłkiem ubogich mieszkańców Walencji.  Te pierwsze  tradycyjne porcje przyrządzano  z królikiem. Musiało być sycąco i zdrowo. Teraz w resaturacyjnej hiszpańskiej  karcie najpopularniejsza jest paella z owocami morza. Trzeba jednak na nią uważać, zdarzają się miejsca, w których jest odgrzewana jest w mikrofalówce, co stanowi niewybaczalną zbrodnię na niej. Prawdziwa paella to obowiązkowa chrupiąca, nieco przypalona dolna warstwa, smak miękkiego ryżu przesiąkniętego bulionem i  szczypta morskiej soli. Najlepiej smakuje przygotowywana na specjanej, głębokiej patelni z uchwytami, które trzeba trzymać, by co jakiś czas potrząsać naczyniem.

Cierpicie na popularny, a trudny do zniesienia w listopadzie  deficyt słońca?Przygotujcie te tartaletki, a rzeczywistość wokół Was błyskawicznie się rozjaśni:) Połączyłam w nich to, co najbardziej lubię: kruchy spód, budyniową słodycz i orzeźwienie  granatu. Taka niezobowiązująca kaskada smaków, które naprawdę poprawiają humor.

Te herbatniki zrobiłam na próbę. Kupiłam  po długich poszukiwaniach  stempelki do ciastek i chciałam sprawdzić, czy wyjdą, czy napis będzie wyraźny i nie zatopi się w maślanej masie. Literki spisały się bez zarzutu, po próbnym teście, wiem, że będę je wykorzystywać często.  Razem z przepisem dołączonym do nich. Herbatniki  są przyjemnie kruche i znikają błyskawicznie.

W 80 dań dookoła świata! Tylko w Londynie na Brick Lane Market! Londyn jest chyba jedynym miastem, w którym można znaleźć każdy zakątek świata. Do tego raz w tygodniu, w niedzielę, na Trick Lane Market można tego świata    zasmakować. Do tej pory ta dzielnica kojarzyła mi się jedynie z hinduskimi knajpkami. Polecam, bo takiej liczby bardzo dobrych miejsc z indyjskim jedzeniem trudno znaleźć w Europie. W niedzielę zjeżdża się tu cały londyński świat, żeby handlować rodzinnymi przysmakami.

 

Pomysł zainspirowany kuchnią Jamiego Oliviera, który uwielbia wrzucać wszystkie składniki do jednego naczynia, zapiekać i chwalić się, że na zrobienie dania potrzeba zaledwie kwadrasna.   Niekwestionowany mistrz w tej dziedzinie bywa dla mnie wzorem, więc posłusznie wsłuchuję się w jego rady. Dzięki natchnieniu z książek Jamiego wykonałam zaledwie kilka  ruchów -  natarłam delikatne piersi kurczaka cytryną i czarnym pieprzem, oprószyłam świeżym tymiankiem i dodałam charakteru gałązkami koktajlowych pomidorów. Wystarczyło, by dostać aromatycznie sysący obiad.

Tyle mam pomysłów na słodkości, a  najchętniej  piekę babeczki.Sprawdzają się za każdym razem i bez problemów znoszą transport. Za to je ubóstwiam:) Te orzechowe wpasowują się w słotny klimat za oknem.Kryją  w sobie sporą dawkę energetycznej czekolady.  I poprawiają nastrój.

Takie śniadania lubię i zawsze narzekam, że zdarzają się zbyt rzadko. Trzeba na nie czasu. Najpierw do przygotowania, potem nieśpiesznej degustacji. Najlepiej sprawdzają się więc w weekendowych planach. Nie potrafię zrobić małej porcji, ale zwykle mnie to nie przeraża, bo drożdżowe racuchy niewiele tracą w zimnej wersji lub odgrzewane następnego dnia:)

Czekałam na nią długie sześć tygodni. Wyobrażacie sobie? Zrobić coś i pogodzić się myślą, że trzeba  degustację trzeba  odłożyć na później, dużo później. Nalewka musiała dojrzeć. Stała więc w komodzie, z dala od słonecznecznych promieni, ukryta w dwóch  wielkich słojach. Maliny nasączone porządnie spirytusem i obsypane cukrem powoli opadały na dno oddając coraz słodsze soki. Warto było czekać.

Jeśli lubicie leniwe weekendowe popołudnia spędzane w towarzystwie kuszących aromatów -  upieczcie te babeczki. Pachną słodyczą pieczonych migdałów, szczyptą wanilii i trzcinowego cukru. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ich miękka maślana struktura wręcz otula swym smakiem. Cudownie więc  pasują do popołudnia na kanapie, ciepłego koca i filiżanki herbaty. Obowiązkowo powinny się znaleźć w jesiennym menu wszystkich tych, którzy chcą poprawić sobie nastrój:)