Dawno temu postanowiłam, że będę sama piekła chleb. Kupiłam maszynę, która zajmuje w szafie sporo miejsca i wytrwałam kilka dni. Potem zapomniałam zrobić zakwas, kupić mąkę, nie miałam ziaren albo drożdży. Co jakiś czas jednak tęsknię za zapachem domowego chleba. I wtedy robię ten. Powstaje szybko, więc można go upiec na śniadanie.

Kiedy nie potrafię sie zdecydować na jaki sos mam wiekszą ochotę -  serowy czy pomidorowy idę sama z sobą na przyjemny kompromis i łączę oba smaki. Powstaje przyjemna kompozycja o nieco chrapowtej   konsystencji. Rozochocona dodaję do tego zestawu jeszcze jeden składnik - ziemniaki. Uformowane w niewielkie gnocchi zanurzam w sosie i obsypuje swieżymi ziolami.  

Śledzie z radością witamy na naszych stołach w takich dniach, jak dziś. Gdy religia czy tradycja nakazują pościć i szukać bezmięsnych dań. Śledź w śmietanie, pod chmurką albo zupełnie inaczej nazwany jest moim ulubionym. Nauczyłam się go robić całkiem niedawno. Na specjalne zamówienie według sprawdzonego rodzinnego przepisu. Najlepiej smakuje w towarzystwie ziemniaków ugotowanych w mundurkach.

Kiedyś wierzono, że śledź ma magiczną siłę i traktowano  niczym amulet, w średniowieczu uznano go za symbol postu i po jego zakończeniu wieszano na drzwiach. To była zemsta na bogu ducha winnym śledziu za to, że przez cały Adwent trzeba go było konsumować. Niedawno odkryto, że zwiększa poziom serotoniny, więc działa przeciwdepresyjnie. Największym walorem niepozornego śledzia jest niezliczona ilość sosów, w których go można marynować. Ja zaczynam od najzwyklejszego - śledzia w oliwie.

To zupa, która powstaje w ciągu kwadransa. I to wcale nie primaaprilisowy   zart:) Ten krótki czas (przy)gotowania nie pozbawia jej aromatu. Zeby powstala potrzebne sa pasteryzowane pomidory. Zamykam je latem, by czekajac na kolejny sezon miec czym   wypelnic tesknote za ich smakiem. Kilka kropli dobrej oliwy, pieczony czosnek, morska mielona tuz nad garnkiem sol. I juz. Mozna podawac.

Czekając na wiosenne nowalijkowe menu szukam innych warzywnych inspiracji. Ta sałatka bardzo dobrze wpisuje się w moje kulinarne gusta. Jest banalna, złożona zaledwie z  4 składników i bardzo włoska, bo przez Włocha wymyślona.    

Fantastyczne do porannej kawy, delikatnie maślane, intensywnie cynamonowe. Niewielkie i niezwykle łatwe do przygotowania. W zasadzie wystarczy rozwałkować, oprószyć cukrem i cynamonem, a potem zwinąć, francuskie ciasto. Pieczenie trwa niewiele dłużej niż zaparzanie kawy.

Warto je zrobić dla zapachu, jaki rozkosznie unosi się już od momentu zagniecenia ciasta. Potem jest jeszcze przyjemniej, bo drożdżowy aromat wymieszany z migdałową kruszonką obficie wypełnia wszystkie zakamarki. Po wyjęciu z piekarnika nie sposób się im oprzeć. Puszyście miękkie, soczyście słodkie, takie, do których idealnie pasuje filiżanka gorącej herbaty i ciepły koc.  

Miała być kaczka w całości   nadziewana soczystym jabłkiem i pieczona w specjalnej formie, która ciągle jeszcze nie została przeze mnie przetestowana. W drobiowym jednak kaczki nie było. Ma pojawić się tuż przed Wielkanocą. Zadowoliłam się więc podwójną ponad półkilogramową piersią i przez całą drogę zastanawiałam, jaka marynata powinna jej towarzyszyć. Mam słabość do słodkich dodatków, ale ponieważ jestem w tym odosobniona w drodze koniecznego kompromisu uzupełniłam je o ostrą nutę. I to było właściwe połączenie.