Kiedyś wierzono, że śledź ma magiczną siłę i traktowano niczym amulet, w średniowieczu uznano go za symbol postu i po jego zakończeniu wieszano na drzwiach. To była zemsta na bogu ducha winnym śledziu za to, że przez cały Adwent trzeba go było konsumować. Niedawno odkryto, że zwiększa poziom serotoniny, więc działa przeciwdepresyjnie. Największym walorem niepozornego śledzia jest niezliczona ilość sosów, w których go można marynować. Ja zaczynam od najzwyklejszego – śledzia w oliwie.
Składniki:
- 8 płatów śledziowych
- 1 cebula
- 1,5 szklanki oliwy
- pieprz
Śledzie umyć, zalać wodą i moczyć przez kilka godzin( najlepiej wstawić na noc do lodówki) Potem każdy z płatów dobrze opłukać i dokładnie osuszyć papierowym ręcznikiem. Pokroić. Na dnie miski albo słoika wyłożyć łyżkę pokrojonej w piórka cebuli, na to łyżkę śledzi, skorpić łyżeczką octu, posypać pieprzem i zalać 2 łyżkami oliwy. Powtarzać warstwy do zużycia wszystkich składników. Na końcu wlać tyle olliwy, by wystawała ponad ostatnią warstwę. Przykryć i odstawić na kilka godzin, żeby śledzie przesiąknęły marynatą.
Śledzie świetne są z bagietką, którą można moczyć w marynacie.
3 komentarze
Gosia says:
Mój ulubiony sposób na śledzia :) Szkoda,że na Wielkanoc raczej się ich nie jada
karmel-itka says:
co mnie ciekawi, dlaczego tak wiele osób śledzie serwuje na Wielkanoc? hm…
Sylwia says:
Sledzie raczej przed Wielkanca, w Wielki postny Piatek.