Rukola należy do moich ulubionych sałat. Ma w sobie  nutę  goryczy, która wyróżnia ją spośród innych, jest intensywna    i do tego świetnie komponuje się z różnymi dodatkami. Przed wojną hodowano ją w Polsce, potem stwierdzono, że jest zbyt pospolita i traktowano, jak chwast. Wróciła do nas z Francji, gdzie od lat rukola uznawana jest za sałatę wykwintną. W Polsce, jako towar eksportowy osiąga zdecydowanie za wysoką cenę. We Włoszech za to można ją sobie zerwać w czasie spaceru, bo w wielu miejscach rośnie dziko. Tę wersję rukoli   z orzechami podkradłam już dawno z restauracji Cegielnia we Wrocławiu.

Drób sam w sobie jest mdły, dlatego najlepiej go urozmaicić. Pory dodają mu ostrości, a degustującym witamin, gdyż są bogate w wapń i fosfor. Szynka subtelnie przełamuje  smak.  To kolejna propozycja przygotowana z tego, co było w lodówce.

 

Zastanawiałam się, czy proponować tutaj ten przepis, bo pasta jest banalna. W moim menu powstała pewnego dnia przypadkowo z tego, co było w lodówce. Pomyślałam jednak, że właściwie to w zwyczajności tkwi cały jej urok. Włosi kochają pasty za prostotę. Ja tę za prosciutto. Wracam do pomidorowej kompozycji często. Szczególnie wtedy, gdy brakuje mi pomysłu na obiad, bo ten zawsze się sprawdza. Sos pomidorowy jest intensywny i aromatyczny, przesiąknięty smakiem czosnku i szalotki. Pomidory dodają mu niezobowiązującej słodyczy, którą lekko słonawa szynka fantastycznie przełamuje. Grzeszę też ilością sera, bo podoba mi się, gdy bez mojej pomocy  delikatnie rozpuszcza  się na gorącym penne. Dodaję dużo świeżo zmielonego pieprzu. Najlepiej w różnych kolorach. Nie oszczędzam też bazylii, której  listki  z przyjemnością rozdzieram na drobne kawałki.

Pamiętam z dzieciństwa mdławy smak szpinaku.  Był lepki i dominowały w  nim grudki niechlujnie wymieszanej mąki. Do tego sadzone jajko i łyżka ziemniaków. Takie było obowiązkowe piątkowe menu w przedszkolu. Te przygnębiające doświadczenia zbiorowego żywienia sprawiły, że przez lata, jak większość mojego pokolenia, szpinaku unikałam. Wróciłam z ciekawości, kiedy gdzieś przeczytałam, że szpinak do  Europy trafił z Persji jeszcze w średniowieczu.  Starożytni nie mogli się mylić, musieli  doceniać  bogactwo tego warzywa. Szpinak to żelazo i witamina C, ale przede wszystkim idealnie nadaje się do kulinarnych kreacji. Tutaj na kruchym cieście, które najlepsze wychodzi spod męskich silnych dłoni.