Czekoladki z nadzieniem miętowym

Czekoladki to jeden z tych deserów, które uwielbiam. Pod warunkiem, że są z gorzkiej czekolady. Niestety w sklepach nie ma zbyt dużego wyboru smaków gorzkich czekoladek, więc tym chętniej robię je sama. Do belgijskich czekoladek im daleko,   co nie zmienia faktu, że własnoręczne ich robienie daje wiele frajdy. Pamiętam, że zawsze smakowały mi "After eight", stąd pomysł na miętowe czekoladki. Jeśli komuś brakuje cierpliwości, można przepis uprościć, robiąc trufle miętowe. Wystarczy zrobić tylko masę (nadzienie ze zmniejszoną do 50ml śmietanki), pozostawić ją do częściowego zastygnięcia, aby później kulać trufle i obtoczyć je w kakao. Jeden przepis, a co najmniej kilka możliwości. Czekoladki z nadzieniem miętowym

Warto je zrobić dla zapachu, jaki rozkosznie unosi się już od momentu zagniecenia ciasta. Potem jest jeszcze przyjemniej, bo drożdżowy aromat wymieszany z migdałową kruszonką obficie wypełnia wszystkie zakamarki. Po wyjęciu z piekarnika nie sposób się im oprzeć. Puszyście miękkie, soczyście słodkie, takie, do których idealnie pasuje filiżanka gorącej herbaty i ciepły koc.  

Miała być kaczka w całości   nadziewana soczystym jabłkiem i pieczona w specjalnej formie, która ciągle jeszcze nie została przeze mnie przetestowana. W drobiowym jednak kaczki nie było. Ma pojawić się tuż przed Wielkanocą. Zadowoliłam się więc podwójną ponad półkilogramową piersią i przez całą drogę zastanawiałam, jaka marynata powinna jej towarzyszyć. Mam słabość do słodkich dodatków, ale ponieważ jestem w tym odosobniona w drodze koniecznego kompromisu uzupełniłam je o ostrą nutę. I to było właściwe połączenie.  

Niewiele składników, błyskawiczne wykonanie i  wyśmienity efekt. To taka mniejsza odmiana klasycznej szarlotki. Tak samo pyszna i delikatna na ciepło z odrobiną lodów, jak i w zimnym zestawieniu z bitą smietaną. Jabłkowy mus ukryty jest pod kruchą skorupką, która z łatwością daje się przełamać.

czekoladowe lizaki

Nie ukrywam, że mam małego bzika na punkcie wszelkich foremek, zarówno do ciasteczek, muffinek, jak i  czekoladek. Dlatego nie potrafiłam przejść obojętnie wobec silikonowych foremek na lody. Nie wiele myśląc, stałam się ich posiadaczką. I dobrze, bowiem już kolejnego dnia gościłam m.in. dwóch uroczych kilkulatków, którzy zjedli wszystkie lizaki. Co prawda na wstępie usłyszałam: "ciocia Agatka, upiekłaś dla nas biszkopciki ?" jednak po skosztowaniu lizaków odpuścili biszkopty (na całe szczęście, bowiem tym razem nie miałam ich w menu ;) ). czekoladowe lizaki

pierogi z awokado

Pomysł na te pierogi powstał spontanicznie, gdy przyjrzałam się dojrzałym awokado, które były w kuchni. Tym razem nie chciałam ani pasty, ani sałatki. Czemu więc nie pierogi? Wyszły genialne w smaku, delikatne, kremowe. pierogi z awokado

W tym roku poza kwiatkiem otrzymałam taki prezent :) Ponieważ jest on kulinarny, to zdecydowałam się Wam go pokazać.   Był wielką niespodzianką i trudno było mi powstrzymać śmiech i wzruszenie. Więc nie powstrzymywałam :) Oto ja, w nowym wydaniu ;) Wszystkim Czytelniczkom życzymy niekończących się kulinarnych inspiracji!

Hit lat 90. Taki powiew nadchodzącego luksusu wydobywający się z głębi metalowych puszek, przetrzymujących plastry ananasów, mandarynek czy połówek brzoskiwń. Doprawiony kieliszkiem alkoholu, podawany w szklanych salaterkach. W wielu europejskich lokalach ukryty pod tajemniczą nazwą Macedonia. To niby banalne wymieszanie kilku owoców, zimą nabiera zupełnie innego smaku, bo przynajminiej przez chwilę sugeruje, że lato już niebawem:) Dla wzmocnienia efektu - głównie wizualnego - dodaję truskawki, choć sprowadzane z Hiszpanii czy Portugalii zupełnie nie przypominają tych soczystych, słodkich owoców, na których wysyp trzeba poczekać do czerwca.

Nie ma nic lepszego niż świeży sok. Taki wyciekający z wciąż pracującej sokowirówki. Niewzbogacany na siłę cukrem. Wiem to po kilku tygodniach nieustannego przetwarzania owoców i warzyw. Do kupienia sokowirówki  przymierzałam się od bardzo dawna. Zniechęcała mnie jednak ilość części do mycia. Nie jest jednak tak źle, za tę codzienną przyjemność w postaci szklanki wyjątkowo zdrowej mieszanki, warto spędzić kilka dodatkowych minut przy kranie. Przetestowałam rozmaite kompozycje. Niby najwierniejsza jestem klasyce - jabłku i marchewce, a jednak coraz bardziej przekonują mnie zaskakujące połączenia.