Premierowo dziś u nas  o książce.  Zaczynamy  od nowości, która pojawiła się w księgarniach  w  ubiegłym tygodniu i podobno  znika, jak ciepłe bułeczki:) Recenzja rozpoczyna  kolejny cykl na blogu - przyjemnych kulinarnie lektur. Tu podpowiemy, co czytamy, gdzie szukamy inspiracji, co nas zachwyciło, jakie wydanie zawiodło.   Polecamy nasz nowy wpis, informując jednocześnie, że  dla tych, co wytrwają do końca, jest konkurs, a do wygrania "Smakowite prezenty ":)

Nie wszyscy muszą kochać przetwory, bo pracy przy nich jest sporo. Å»al jednak nie wykorzystać śliwkowego wysypu i nie przerobić tych najdelikatniejszych owoców jesieni na słodkie powidła. Świeży rogal muśnięty jeszcze ciepłym sosem, łyżeczka dodana do herbaty albo będąca nadzieniem kruchych ciastek. Macie ochotę na takie śniadanie? Wrzućcie nieco śliwek do garnka z grubym dnem, nie zapomnijcie przemieszać co kilka minut. I to wszystko. Nim się spostrzeżecie, powidła będą gotowe:)  

Sok z malin wpisałam na listę do zrobienia już w zeszłym roku. Zimą marzyły mi się krople wlewane do herbaty.  Cierpliwie więc   zbierałam puste butelki i układałam na coraz wyższych półkach w piwnicy. W końcu się przydały. Malinowy sok czeka na chłodne, śnieżne wieczory.

To już ta pora. Czekałam niecierpliwie, bo jest coś, co w jesiennych chłodnych, ponurych i zbyt szybko nadchodzących wieczorach, lubię. Filiżanka gorącej czekolady. Koniecznie gorzkiej, prawdziwej,  z dominującą nutą  cierpkiego kakao.Otulona aksamitem rozgrzewającego napoju jestem w stanie przetrwać nawet najzimniejsze dni. Czekolada ma jeszcze jedną istotną moc - natychmiast poprawia nastrój:)  

Są takie smaki, które wracają do mnie zaledwie kilka razy w roku. Tak jest z curry. Jem i zapominam na długie miesiące. Gdy już pojawia się na talerzu degustuję z przyjemnością. Choć i tak nie ma prawa się znudzić, zmieniam dodatki. Tym razem postawiłam na łososia i czerwony ryż.

Sama byłam ciekawa tego duetu. Powstał, bo nie mogłam się oprzeć zarówno dyni, jak i szałwii.  Pęczek tej ostatniej leżał  niepozornie na  moim ulubionym targowym stoisku. Zaglądam tam za każdym razem z tą samą obietnicą, że nie dam się uwieść zapachom. A potem stoję w kolejce i układam menu. Szałwia poszatkowana i delikatnie otulona masłem miała być do makaronu. Skończyła w zupie. I bardzo dobrze, bo słodkiej dyni nadała charakteru.

Pojawiła się w  moim śniadaniowym menu całkiem niedawno, choć sama nie rozumiem, dlaczego tak późno:) Płatki owsiane mają sporo błonnika, świetnie oczyszczają organizm z toksyn. Uwierzcie, że owsianka to idealny pomysł  na rozpoczęcie dnia,  pozostawia  żołądek w długim poczuciu sytości.  Wersji przygotowania jest wiele. Ja swoją najpierw robiłam na mleku, ale szybko zastąpiłam je wodą. Jest zdrowiej!Rolę główną  w mojej owsiance grają dodatki. Garść bakalii i koniecznie owoce. Jesienią maliny czy truskawki można zastąpić jabłkiem. Kostka gorzkiej czekolady też jest wskazana.

Zobaczyłam ostatnio   film Połów łososia w Jemenie. To taka tam nieco przesłodzona komedia z tytułową rybą w roli głównej i romantyczną miłością w tle. Pozostał mi po niej trudny do poskromienia apetyt na łososia. Soczystego, delikatnego, niekoniecznie złowionego w Jemenie, ale  czerpiącego smakowo ze  słonecznego klimatu Półwyspu Arabskiego - chętnie.  Pojawiło się  więc w tej wersji sporo cytryny i tymianku. Polecam, nieskromnie uznając, że łosoś   w tym wydaniu, jest jednym z lepszych, jakiego zdarzyło mi się konsumować.  

Gdy tylko zobaczyłam na targu jagody, wiedziałam, że będą nadzieniem do drożdżowych bułek. Takich, na które czeka się niecierpliwie, więc nawet  nie pozwala się  im przestygnąć. Bogato oblane lukrem, jedzone na świeżym powietrzu,  pozwalają uwierzyć, choć przez moment, że lato wcale nie ma się ku końcowi. Jeśli chcecie dać się uwieść, to natychmiast, bo rozsądek podpowiada, że to jednak ostatnie jagodowe chwile:(

Policzcie do pięciu, tylu składników potrzeba, by zrobić ten makaron. Efekt, jak na ilość,  zniewalający, oczywiście, jeśli owoce morza akceptują Wasze kubki smakowe. Do wyboru pozostawiam Wam ostatni akcent - kolendrę albo pietruszkę.  Każda z nich nadaje krewetkom nieco innego charakteru, więc może warto zrobić obie wersje -  zanim opowiecie się po którejś stronie. Buon appetito!