Pokochałam ten krem w Londynie. Po powrocie znalazlam go tylko w jednym sklepie. Kupowałam  namiętnie kolejne słoiki, obiecując sobie, że  następnym razem zrobię lemon curd sama.  Lektura angielskich książek kulinarnych  podopowiadała mi, że to żadna filozofia. Tylko przerażał dodatek masła. Wiecie, jak to jest, w gotowym kremie tego nie widać:) A czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal:) Istniała uzasadniona obawa, że  gdybym sama miałabym  łączyć cytryny z masłem, to wraz z rozpuszczającymi się składnikami, znikałaby też miłość do lemon curd:)Ot, taka kobieca logika. lemon curd Przeszukałam dostępne na moich półkach książki  oraz brytyjskie blogi i odkryłam to na co czekałam:) Informację, że bez masła lemon curd też powstaje! Pyszny. Może nieco mniej aksamitny, ale w smaku idealnie cytrynowy, lekko słodki. Rozkosz, mówię Wam:) lemon curd Krem  da się  wyjadać ze słoiczka łyżeczką, co uzależnia. Jest też dobrą bazą do tart, dodatkiem do kremów. W lodówce można go trzymać przez dwa tygodnie po zrobieniu.

Biała Pavlova podbija serca. Naszych znajomych, nieznajomych, czytelników bloga. Bardzo nas ten fakt  cieszy, bo to rzeczywiście zachwycający deser. Prezencję ma dostojną, a do tego smak. Chrupkiej bezy, słodkiego kremu. Kto jeszcze nie próbował, niech nabierze odwagi i ubije białka. Białka z czekoladą to mój debiut. Szukałam pomysłu na wykorzystanie tych, które pozostały z pieczenia czekoladowych babeczek. Miałam ochotę na ryzyko. W głowie mieszałam czekoladę z malinami. Przy malinach w kolejnym obrazie pojawiła się mięta. Mięta miała być posiekana, sos gęsty i ciepły z rozmrożonych i odcedzonych owoców. Doprawiony odrobiną soku z cytryny. Mięty w sklepie nie było. Kupiłam więc czekoladki z nadzieniem miętowym. Z wizji usunęłam maliny. czekoladowa pavlova Czekolada koniecznie musi być gorzka. I ta w bezie i kremie. Cukier sypany bez skrupułów zapewnia odpowiednią dawkę słodyczy. Nie ma więc co przes(ł)adzać. Poza tym beza jest taka, jak być powinna, chrupka z wierzchu, z lekką tajemnicą w środku. czekoladowa pavlova Ciemna Pavlova jest zdecydowanie cięższa od klasycznej,  zastanawiałam się, czy nieco złagodzić ją i dodać uroku owocami. Nawet pokroiłam plastry pomarańczy. Ale pierwszy kawałek zjdałam bez nich. Niczego mi nie brakowało:)

Mini jabłeczniki z polewą cynamonową

Uwielbiam sklepy z akcesoriami kuchennymi, podobnie jak książki. Dlatego wizytę w tk maxxie ograniczam tylko do działu domowego :) I do książek, które można spotkać przy kasach (ostatnio coraz mniejszy wybór niestety). Właśnie tam kupiłam ponad rok temu "The Cake Stall" The Australian Women's Weekly. Książka warta uwagi (może kiedyś napiszę o niej szerzej), pięknie wydana z dużą porcją inspiracji. Stąd właśnie zaczerpnęłam przepis na te mini chlebki   jabłkowe (moja forma na 6 mini keksówek była do tej pory używana bardzo rzadko), czyli oryginalne "Apple cinnamon tea loaves". Ze szklanką ciepłego mleka idealnie nadają się na leniwe śniadanie :) Mini jabłeczniki z polewą cynamonową

Przy poprzednich walentynkowych przepisach jest trochę pracy. Dziś dla odmiany proponuję coś łatwego. Walentynkowa biała czekolada z malinami   to takie totalne miłosne last minute. Nie macie pomysłu, a chcecie zaskoczyć? Koniecznie rozgrzejcie czekoladę!Deseru nie  trzeba piec i czekać na efekty. Napój powstaje szybko i błyskawicznie znika. biała czekolada z malinami Czekolada z  malinami jest bardzo orzeźwiająca. Wyśmietnita i uwodzicielsko pyszna. Idealna na Walentynki. Możecie przygotować ją w dwóch wersjach - na zimno lub ciepło. Obie równie kuszące. Mrożone maliny znajdziecie w prawie każdym sklepie, trzeba tylko dobrze poszukać w zamrażalce. Nie radzę ich zamieniać na inne owoce, bo w  tym przypadku maliny i biała czekolada to duet nierozerwalny. biała czekolada z malinami Biała czekolada jest zdecydowanie słodsza niż tradycyjna mleczna, więc zachęcam do tego, by podawać ją w niewielkich porcjach. Tutaj umiar ma znaczenie. Nawet w Walentynki:)  Ja przygotowuję ją w kieliszkach do nalewek i to zupełnie wystarcza. Biała czekolada zawsze kojarzyła mi się z puchem i to najlepszy opis tego deseru. Napój, choć gęsty jest kremowy i delikatny.

W meksykańskim mieście Oaxaca jest urocza restauracja Como agua para chocolate. Nazwa zaczerpnięta z powieści Przepiórki w płatkach róży, w dosłownym tłumaczeniu oznacza zwrot, "jak woda na czekoladę".   Wnętrza kryją ciąg dalszy, bo mottem restauracji jest zdanie El ingrediente mas importante es el amor- najważniejszym składnikiem jest miłość. Pomyślałam, że to idealne hasło dla walentynkowych wypieków. Największe znaczenie ma serce, jakie w nie wkładamy. I czekolada oczywiście:) Ten walentynkowy torcik jest mocno czekoladowy. Obficie nasączony malinową nalewką upieczony w foremce w kształcie serca może być prezentem albo deserem towarzyszącym romantycznej kolacji. Można go  zrobić też tak po prostu, bez okazji, dla siebie. Po degustacji świat wokół stanie się lepszy:)Czekolada ma w sobie nieco kofeiny i może uzależnić. Dla mnie to najbardziej zmysłowa słodycz. walentynkowy torcik czekoladowy Spożycie czekolady wzrasta w lutym. To teoria poparta naukowymi badaniami:) Walentynkowy torcik ozdobiony jest barwionym cukrem. To moje ostatnie odkrycie. Wystarczy  szczypta barwnika, kropla wody  i zwykły cukier. Razem wymieszane tworzą taką posypkę. Tą samą techniką próbowałam dodać koloru wiórkom kokosowym. Niestety stawiały opór:( walentynkowy czekoladowy torcik Jeśli  chcecie  oprószyć  walentykowy torcik  kolorowym cukrem, do kremu wykorzystajcie gorzką czekoladę.  Cukier idealnie zrównoważy jej gorycz. Połączenie z mleczną  polecam tylko cukroholikom:)

Wszystkie nagrody świata dla Francuzów za kruche ciasto. Taki  pojawia się w mojej głowie  postulat zawsze, gdy je piekę. Ci, którzy odwiedzają nas często, wiedzą, że mam do tartaletek z białą czekoladą niebywałą słabość:) Nie jestem pewna, czy recepturę tarty i tartaletek opracowano nad Sekwaną, niewątpliwie jednak tam zadbano o  ich karierę. Paryskie cukiernie są dla mnie, jak eleganckie butki, w których wszystko mi pasuje:) W takich miejscach zachwycają detale, jakość,  faktura  i kształt. O niepowtarzalnym smaku nie wspominając. Kruche ciasto z dobrego przepisu wychodzi zawsze, ja od lat jestem wierna wskazówkom Pierre Herme. Znalazłam je w słodkiej serii Larousse i bez obaw, czy ciasto wyjdzie czy nie (udaje się zawsze) -   wykorzystuję w swoich wypiekach. Improwizuję za to z nadzieniami. Tę zimową niedzielę pozbawioną śniegu osłodziłam sobie białą czekoladą. Zarówno do delikatnych kruchych tartaletek, jak i pogody, pasuje wyśmienicie. tartaletki z białą czekoladą Jest jeden sekret dotyczący przygotowania kruchego ciasta. By było miękkie i delikatne nie należy go zbyt długo wyrabiać. W praktyce ta rada sprowadza się do tego, by jedynie połączyć składniki. Gdy dodamy do wymieszanej z masłem mąki jajka z cukrem, cukier wchłonie wodę i nie będzie ona łączyła glutenu ani skrobi. Dzięki temu ciasto nabiera pożądanej kruchości. Brzmi skomplikowanie? Zerknijcie na przepis i przekonajcie się, że nie trzeba być Francuzem albo przynajmniej skończyć rocznego szkolenia cukierniczego w Le Cordon Bleu, by  upiec wyśmietnie tartaletki.

Czekoladki z marcepanem i czereśnią

Czekoladki z marcepanem nie wymagają dużo pracy. Jest to słodycz, która kojarzy mi się z zimową porą, bowiem ukryte owoce z nalewki mają rozgrzewającą moc :) I czekolada, na którą zawsze jest odpowiednia pora. Prawda? :) Czekoladki z marcepanem i czereśnią  

Simplisy kokosowe

Nie są to ani czekoladki, ani ciasteczka. I nie wymagają pieczenia. Gdy podałam przepis koleżance od razu je nazwała "simplisy", więc już tak zostało. Teraz robię je na oko, bowiem jak nazwa wskazuje są banalnie proste w przygotowaniu i mimo to efektowne. Mało kto potrafi odgadnąć ich skład, który również jest nieskomplikowany. Taki właśnie łatwy przepis na nieco inne pralinki kokosowe odkryłam kilka lat temu na blogu Na miotle. Simplisy kokosowe