Kremowe lody bananowo-borówkowe bez cukru i mleka

Wystarczą   dwa składniki (w wersji minimalistycznej można ograniczyć się tylko do banana), aby przygotować pyszne, kremowe lody bez dodatku cukru i nabiału. I bez użycia maszynki do lodów! Nie wiem jak Wy, ale ja już zrobiłam zapasy borówek w zamrażarce.   Warto mieć również zamrożone banany, wówczas można przygotować pyszne wegańskie lody w 5 minut. W ten sposób zawsze będziecie przygotowani na wizytę niespodziewanych gości ;) Są tak kremowe, że trudno uwierzyć, że to tylko owoce. To świetny deser również dla osób dbających o dietę i wygląd. Kremowe lody bananowo-borówkowe bez cukru i mleka Do tych lodów nie dodaje się cukru, jednak jeśli jesteście na diecie dla diabetyków - uważajcie. Banany bowiem mają wysoki indeks glikemiczny. Na szczęście borówka amerykańska niski :) Po zjedzeniu tych lodów czułam się bardzo dobrze, zatem chyba znalazłam idealne lody dla siebie :) Kremowe lody bananowo-borówkowe bez cukru i mleka

Jedzenie budzi wspomnienia. Jest jak dodatkowy bagaż przywożony z podróży. Tych dalekich, na koniec świata i bliskich, za róg własnego domu. Kolekcjonuję je w pamięci, spisywane na przypadkowych kartkach i telefonicznym notesie. Czasem tkwią niewzruszone przez lata. Do niektórych wracam namiętnie włączając je na stałe do domowego menu. Szalenie lubię, gdy dzięki jedzeniu  przywołuję  ważne chwile. Zapach pomidora przypominający beztroskie dziecięce wakacje.  Smak słodkich mirabelek odnaleziony  nad austriackim Dunajem. Rozkoszuję się tymi wspomnieniami, inspiruję albo poprawiam sobie nastrój. crostini z wątróbką Crostini z wątróbką jadłam w toskańskiej Cortonie. Namówiła mnie na nie   Tessa Capponi -Borawska.W jednym ze swoich kulinarnych felietonów , a może w książce, nie pamiętam, ale to bez znaczenia,  bo  istotniejsza  była jej opowieść, że  wraca na tę przekąskę za każdym razem, gdy jest w pobliżu. Zaufałam  fachowej rekomendacji i poznałam zupełnie nowe oblicze wątróbki. Aksamitne i delikatne. Dziś ja polecam Wam tę przekąskę, bo nie dość, że aromatyczna, to jeszcze bez soli. Ograniczamy jej spożycie z premedytacją w akcji Cisowianki - Gotujmy zdrowo - mniej soli. Okazuje się, że nie trzeba wyjątkowych kulinarnych zdolności, by wykreować smak, w którym niczego nie będzie brakować. Tak dzieje się z crostini i wątróbką. crostini z wątrobką Sól fenomenalnie zastępują anchois i kapary. Charakter wątróbki ambitnie podbija chilli. Świeża szałwia i rozmaryn są dla niej niczym najlepsi przyjaciele. Szukajcie takich połączeń, bo warto. W kontrze do soli, której używamy zupełnie nieświadomie zdecydowanie za dużo, mamy sam dobrobyt. Nie namawiamy Was do pożegnania się z solą bezkompromisowo, bo tak się nie da. Ona jest wszędzie. Nawet w ciastkach, które jecie na deser. W akcji Cisowianki Gotujmy zdrowo- mniej soli    sugerujemy jedynie, żeby nie dodawać  soli tam, gdzie nie potrzeba. Po co Wam cellulit, obrzęki, zatrzymana w organizmie woda, opuchlizna i podkrążone oczy. To wszystko dostajemy w pakiecie, gdy solimy za dużo. Do tego zmęczenie i nadciśnienie. Można z nadmiarem soli się rozstać i za nią nie tęsknić. Pod warunkiem, że wypełnicie pustkę wyrazistymi dodatkami. Tak, jak w crostini z wątróbką.

Karaiby mi się zamarzyły.  Mam słońce, mam hamak, a dźwięk dachowego wentylatora ma coś z morskiego szumu. Jest nawet niewielki  basen, w którym szaleje córka, a ja z zazdrością moczę stopy. Pod ręką sporo książek do przejrzenia, odkładane artykuły z nieaktualnych już gazet. Kiepski zasięg internetu i spory dobrej energii. Taki relaks bez biletu. Na gapę. W kuchni też Karaibami zapachniało. Jest soczysty ananas i kremowy kokos.  Genialnie dobrana w koktajlu para. Koktajl pina colada Zachwytu u mnie zdecydowanie więcej, bo od kilku dni testuję blender mix&go firmy Russell Hobbs. Wprawdzie dotąd wydawało mi się, że  obecność ręcznego i kielichowego blendera zupełnie zaspokaja moje kuchenne potrzeby, ale skoro  jedni zbierają znaczki, to ja mogę sobie kolekcjonować  kulinarne gadżety:) Ten jest wyjątkowo praktyczny. Szczególnie teraz, gdy targowe skrzynki uginają się pod naporem owoców i warzyw chętnych do przerabiania na koktajl. Blender   z mocą 300 W dobrze sobie z nimi radzi, nie trzeba nawet kroić składników na małe kawałki, wystarczy niedbale wrzucić do pojemnika. Pojemnik z gotowym koktajlem zamienia się w podręczny kubek. Bez przelewania i podwójnego mycia, co jest pomysłowym rozwiązaniem. Zdejmujemy zakrętkę z ostrzami, zakładamy pokrywkę z dziubkiem i już. Napój się nie wylewa, a butelka bez szwanku radzi sobie po niefortunnym upadku na kuchenne kafle.  Idea mix&go dla mnie jest idealna, bo wymaga tak niewiele, że w zasadzie  bez przerwy z blendera korzystam. Sprzęt, co ważne w mojej niedużej kuchni, zajmuje mało przestrzeni. Stoi   więc na blacie i zupełnie nie przeszkadza, a skoro  mam go pod ręką, to ciągle coś do niego wrzucam. Obsługa też nie wymaga wysiłku, do pojemnika    zakłada się przykrywkę z ostrzem, umieszcza całość w korpusie i przekręca w stronę zaznaczoną strzałkami. Wystarczy niecała minuta, by cieszyć się ulubionym napojem. Koktajl pina colada Tutaj proponuję Wam moje ostatnie odkrycie - koktajl pina colada, przypominający letni drink, tylko w wersji bez alkoholu. Napój jest tak sycący, że spokojnie może zastąpić drugie śniadanie lub lekką  kolację. Oba smaki czuć wyraźnie, ja podkręciłam je jeszcze kolendrą i limonką, żeby było już bardzo wakacyjnie. Gęstość zależy od Waszych potrzeb, blender mix&go się do nich dostosowuje. Jeśli ma być rzadszy napój, ostrza muszą pracować nieco dłużej. Koktajl Pina colada

Filtr osmotyczny Puricom Stella

O tym, że woda ma istotny wpływ na funkcjonowanie organizmu człowieka, wiadomo od dawna. Podobnie jak to, że należy pić czystą wodę. Do tej pory nie używałam żadnych filtrów i przyzwyczaiłam się do smaku herbaty czy zupy na przegotowanej wodzie prosto z kranu. Nieraz jednak moi goście lekko się krzywili, mówiąc, że ta herbata jest dziwna. Dla znajomych, którzy w domu mają filtry, używałam do parzenia herbaty i kawy wody w butelkach. Filtr osmotyczny Puricom Stella Od pewnego czasu jestem posiadaczką   filtru osmotycznego Puricom Stella, który pięciokrotnie oczyszcza wodę. Zestaw jest spory, ale zawiera wszystkie niezbędne elementy: odwróconą osmozę Puricom Stella, filtry i membrany, kranik, akcesoria oraz wszystkie niezbędne elementy potrzebne do montażu, instrukcję. Filtr osmotyczny Puricom Stella Instalacja urządzenia nie jest skomplikowana, ale wymaga sprawnych rąk, które nie boją się podłączać do wężyka z wodą i potrafią zamontować dodatkowy kran. Należy również wyposażyć się w wiertarkę i taśmy do uszczelniania. Zobaczcie na filmie, jak wygląda instalacja.

Wracam chętnie do kaszy jaglanej, bo zdrowa, sycąca i dobra. Oczywiście, jeśli jest ciekawie  zrobiona. W pudding zamieniłam ją po raz pierwszy i cieszę się z tej kuchennej kreacji. Kasza w takiej postaci ma dwa oblicza, może być podana na rozpoczęcie dnia, jako energetyczne śniadanie, można serwować ją na podwieczorek. Deser wpisuje się w trend, który o uszy i kulinarny nos obija mi się natrętnie bez przerwy, czyli dietę bezglutenową. Wprawdzie to czysty przypadek, ale jeśli  ktoś szuka inspiracji, oto ona. pudding z kaszy jaglanej Kasza jaglana to najlepszy przyjaciel naszego organizmu. Nie uczula i świetnie radzi sobie z infekcjami typu katar czy kaszel, bo skutecznie walczy ze śluzem. Nie jest kapryśna. więc lubi i słodkie i słone dodatki. Do tego puddingu śmiało można dodać inne letnie owoce. Myślę, że zamiast banana dobre będą również śliwki, a borówki można zamienić na maliny albo brzoskwinie. Eksperymentujcie i cieszcie się dobrodziejstwem jaglanki. pudding z kaszy jaglanej

Polędwiczki wieprzowe z lawendą i kurkami

Polędwiczki z kurkami to danie ekspresowe. Tym razem zamiast pospolitych ziół i dodatków, z lawendą... i to nie z kwiatkami (o co moglibyście mnie posądzać ;) a z liśćmi. Kupując bukiet lawendy , kupiłam dodatkowo pęczek samych liści, gdyż sprzedawczyni oświeciła mnie, że to świetny dodatek do mięs. Nie myliła się, dodanie niewielkiej ilości sprawia, że mięso smakuje całkiem inaczej. Nie przesadźcie jednak z ilością, gdyż może wówczas zdominować całkowicie danie. Polędwiczki wieprzowe z lawendą i kurkami Polędwica przygotowywana w całości jest gwarantem na to, aby mięso nie było zbyt wysuszone. Chrupiące liście szałwii i kwiaty cukinii to dodatek, który mogłabym jeść na okrągło :)   Polędwiczki wieprzowe z lawendą i kurkami

Tęsknię za bobem cały rok. Niby można go mrozić, ale przecież to już nie to samo, co oczekiwanie na jego czerwcowe pojawienie. Zawsze o tej porze zadaję na targu  natrętne  pytania: Po ile dziś bób, kiedy będzie tańszy. Te pierwsze ziarna lubią się cenić. 20 złotych za kilogram, szaleństwo, więc nie ulegam. A przynajmniej nie w nadmiarze. Cierpliwie zaglądam do skrzynek kolejnego dnia, i następnego też. Cieszę się, gdy widzę, że cena spada w dobrym kierunku. Lubię bób bez skórki, ugotowany al dente, okraszony masłem. Urok letnich wieczorów. Podsłuchałam w kolejce, że najlepszy jest z koperkiem i kefirem. Przepis zanotowany w głowie starszego pana sięgał jego sielskiego dzieciństwa.  W moim bób zrywało się u babci w ogródku. Zwisał z cienkich łodyg podpieranych drewnianymi belkami. Obradzał zawsze obficie, nigdy nie było go za mało. Zawsze dosyć. Jak teraz. sałatka z bobu i boczku Teraz, gdy jest w dobrej cenie nie boję się z nim eksperymentować. Sałatka przywołuje moje późniejsze wspomnienia, hiszpańskich podróży. W barach tapas w Maladze, Granadzie i Barcelonie bób jest czymś w rodzaju drobnej przekąski, zawsze w towarzystwie. U mnie z boczkiem, szalotką, dla koloru i wyrazistości papryczką. I świeże zioła, Dużo świeżych ziół, bo żal nie wykorzystywać ich aromatu. Wyszło sycąco i inaczej. Zdecydowanie polubiłam tę wersję bobu:) Takie moje BB:) salatka z bobu i boczku

Przedstawiam Wam hit tego lata w mojej kuchni. Lekką pastę z orzeźwiającym sosem. Genialny smak, do którego wracam nieustannie. Jest tu i cukinia w cienkich plastrach i limonki sporo i mięta niedbale porwana.  Kremowo i sycąco. To jest właśnie kwintesencja dobrego smaku. Zachłannie pożądam go więc więcej. Makaron najlepszy jest oczywiście  al dente, ale i warzywa w nim też takie być powinny. Cukinia dorzucona już przy finiszu, szpinak gotowy do wymieszania. Ubóstwiam zwyczajnie i liczę, że Wy też zaczniecie:) makaron z limonką i cukinią To przepis, który nie wymaga użycia soli. Po raz kolejny pokazujemy Wam, że bez niej w kuchni naprawdę da się w kuchni wytrzymać. Wystarczy jedynie spróbować. Jeśli macie opory zacznijcie od ograniczania. Zamiast łyżeczki, pół. A potem tam gdzie macie dominujące smaki, odważcie się soli nie dosypywać wcale. Delektujcie się efektem, szukajcie wśród kubków smakowych nowych doznać. Bez soli lepiej wyczuwalne są bowiem inne składniki. Dlatego tak bardzo bliska nam jest i z przyjemnością się do niej przyłączyłyśmy akcja Cisowianka - gotujmy zdrowo - mniej soli. Na warsztatach szefowa kuchni radziła nam, by zamiast soli używać więcej naturalnych przypraw - czyli świeżych ziół. Niestety w Polsce to ciągle trudna sztuka. Przekonać   delektujących się potrawami, że soli nie ma w nich z premedytacją. Niedawno byłam jednym z jurorów na  Kulinarnych Zawodach Dziennikarzy. Wielki świat, celebryci, wnętrza uroczej restauracji. Każda z drużyn musiała przygotować 3 dania, w tym rybę. Ekipa chłopaków z redakcji sportowych turbota zaserwowała w otoczeniu ziół, ze świetną marynatą i lekką sałatką. Na skrzywione miny jedzących pośpieszyli z wyjaśnieniami, że   nie solili specjalnie, bo ryba jest świeża, jędrna i szkoda niszczyć jej smak. Uznali, że wystarczy podkręcić go cytryną i chilli. Sól zatrzymuje wodę w organizmie, utrudnia chudnięcie, przyspiesza choroby serca argumentowali, ale niestety bez skutku. Większość jury uznało, że skoro  daniu brakuje    soli,   to również i smaku. Mój protest niestety nie poskutkował, panowie nie dostali żadnej z nagród.  A powinni, chociażby za kreatywność i dobre nawyki! Dla mnie nagrodą będzie, jeśli ktoś z Was zrobi mój makaron i nie dorzuci do niego ani ziarenka soli:) Łosoś jest wystarczająco słony. W mascaropone też jest sól. Po co więc dublować składniki?  Gdy rybę zamarynujecie   w soku z cytryny i mięty nabierze innego charakteru. Trzeba tylko spróbować żyć w kuchni bez soli. Można:) makaron z limonkai cukinia

To jest książka idealna. Dla wszystkich tych, którym wiecznie w kuchni brakuje kulinarnej koncepcji . Wystarczy połączyć dzień w kalendarzu z dniem w książce i już pojawia się gotowe rozwiązanie dylemat zawartego w nurtującym haśle : Co dziś na obiad? W lipcową środę  Menu Italiano podpowiada krewetki z jarzynami i brzoskwiniowym coulis. Adekwatnie do upału za oknem:) Na ten tydzień jest jeszcze konfitura z melona, paccheri z kurczakiem i tarta z cukinią. Ciekawie, bez monotonii. I oczywiście po włosku. Menu ITALIANO   Na szczęście włoska kuchnia jest bogata, więc obficie zagospodaruje 365 dni roku. Przepisami można dowolnie żonglować, mi najbardziej podoba się opcja wyszukiwania na chybił trafił. Otwieram tam, gdzie mi kartka się zatrzyma i gotuję. Dorsza albo polędwicę. Lasange czy zrazy. Przy okazji sporo się uczę. Menu Italiano odkrywa przede mną sekrety włoskiej sztuki kulinarnej. Bo dotąd nie miałam pojęcia co to takiego cialdine z parmezanu. Teraz już wiem, że to  proponowane na początek maja koszyczki serowe. Piecze się je w postaci kulek do zarumienienia, a gdy zaczną się rozlewać, wyjmuje z piekarnika i nakłada na wałek albo spód niewielkiej butelki. Chwilę tak pozostawione układają się w zgrabne koszyczki. Środek można napełnić sałatką lub delikatną wędliną. Prezentuje się godnie i zaciekawia. Zresztą sami możecie się przekonać, zerkając na wirtualną wersję książki tutaj.

Konfitura z płatków róży

Uwielbiam kwiaty, zarówno te w wazonie (w sezonie wiosenno-letnim nie ma dnia, abym nie miała świeżych kwiatów w domu), jak i kwiaty jadalne, na talerzu ;) Czasem ciężko jest mi się zdecydować, co zrobić z kwiatami, czy je zjeść czy na nie popatrzeć ;) W przypadku róży nie mam takich dylematów, bowiem kolor i zapach ma cudny również po przetworzeniu. Poza tym w wazonie nie przetrzymuje zbyt długo, zdecydowanie dłużej zachowuje "świeżość" w słoiku. Wszystkie róże są jadalne, ale do konsumpcji nie używajcie tych z kwiaciarni, bowiem z pewnością są pryskane. Użyjcie tych, co mają najpiękniejszy zapach. Ja swoje zerwałam u znajomej przy domu w górach (Tusia - dziękuję!) i chyba muszę się jeszcze przyjrzeć ogrodom moich przyjaciół ;) Konfitura z płatków róży pachnie nieziemsko, nie do porównania z żadną kupną konfiturą. Poza tym ten kolor... aż szkoda jeść ;) Konfitura z płatków róży Konfitura z róży jest idealna na zimę jako dodatek do herbaty. Można również dodawać ją do deserów lub może stanowić nadzienie do pączków. Konfitura z płatków róży