Sernik kremowy bez spodu

Ten  sernik jest bardzo biały, kremowy i nie opada :) Pomimo, że się go piecze (i to nie w kąpieli wodnej), wychodzi niebywale równy. Wystarczy tylko delikatnie utrzeć wszystkie składniki (nie ubijać, aby nie wpuszczać za wiele powietrza), które powinny być w temperaturze pokojowej (dzięki temu sernik błyskawicznie nie urośnie i równie szybko nie opadnie ;) ). A później wystarczy zjeść w ulubionej postaci: z malinami, sosem karmelowym, polany czekoladą czy musem owocowym. Sernik kremowy bez spodu

Czekoladki z marcepanem i czereśnią

Czekoladki z marcepanem nie wymagają dużo pracy. Jest to słodycz, która kojarzy mi się z zimową porą, bowiem ukryte owoce z nalewki mają rozgrzewającą moc :) I czekolada, na którą zawsze jest odpowiednia pora. Prawda? :) Czekoladki z marcepanem i czereśnią  

Ostatnio zakochałam się w kolorach. Może to tęsknota za wiosną? Dzięki barwnikom kulinarne życie nabiera charakteru. Wiem, że nie są najzdrowsze, ale niewielka kropla od czasu do czasu dorzucona do kremu, nie powinna zaszkodzić. Doda za to uroku niewątpliwie. Różane babeczki o różowym kolorze są wdzięczne, a nieco przesłodzone tylko dla oczu. Polecam wszystkim spragnionym słońca. różane babeczki  

Ma uzdrawiającą moc. Tak zapewniał mnie starszy Chińczyk z Honkongu, który w Londynie prowadzi wietnamską restaurację. Siedziałam przy stoliku zakatarzona, z bolącym gardłem i szumem w głowie, a On powiedział, że zupa Pho będzie dla mnie najlepszym lekarstwem. Następnego dnia miałam obudzić się zdrowsza. Dostałam ogromny talerz gorącego bulionu z wołowiny. Zatopione były w nim soczyste kawałki mięsa. Obok na talerzu pojawiły się kiełki fasoli, liście bazylii, papryczka chilli, limonka. Do zupy miały trafiać według potrzeb. Bulion był intesywny, perfekcyjnie doprawiony nutą orientalnych przypraw, intensywnego cynamonu, anyżu. Zjadłam, popiłam zieloną jasminową herbatą i ... następnego dnia naprawdę czułam się zdecydowanie lepiej:) 1-DSC_0072  

Uwielbienie do lemon curd nie mija:)Szukam więc kolejnych wypieków, w których można  go umieścić. Pomyślałam o intensywnie cytrynowych babeczkach. Takich na maśle, niezbyt słodkich, koniecznie z kremem. A w kremie - lemon curd. I cieście też, a co:) Przesytu  nie ma, jest za to odpowiedni deser do popołudniowej herbaty. babeczki cytrynowe  

Simplisy kokosowe

Nie są to ani czekoladki, ani ciasteczka. I nie wymagają pieczenia. Gdy podałam przepis koleżance od razu je nazwała "simplisy", więc już tak zostało. Teraz robię je na oko, bowiem jak nazwa wskazuje są banalnie proste w przygotowaniu i mimo to efektowne. Mało kto potrafi odgadnąć ich skład, który również jest nieskomplikowany. Taki właśnie łatwy przepis na nieco inne pralinki kokosowe odkryłam kilka lat temu na blogu Na miotle. Simplisy kokosowe

Maślane ciasteczka z macierzanką

Coraz bardziej lubię połączenie słodko-wytrawnych smaków. W tych ciasteczkach takie połączenie występuje dwukrotnie, po pierwsze macierzanka (zioło) i cukier, po drugie pomarańcza i imbir (dżem). Całość sprawia, że można jeść niemal bez końca, bo ciastka są mało słodkie. Maślane ciasteczka z macierzanką

Z   Londynu przywiozłam słoik uwielbianego przez Anglików lemon curd. Pyszny cytrynowy krem dodawany jest do wielu deserów, bywa bazą lekkich ciast, popularne jest też wyjadania go łyżeczką ze słoiczka:) Po powrocie moja polska lodówka świeciła pustkami, a z sypiali dobiegła prośba o śniadanie. W głowie miałam strzępy przepisu na placki śniadaniowe, na który zerknęłam w jednej z gazet na lotnisku. Zamiast ricotty, dodałam ocalałe w lodówce  mascarpone, które rozrobiłam z mlekiem i w ciągu kwadransa  na stole pojawiło się  pachnące cytrynową nutą    śniadanie. cytrynowe placuszki

Spacery po londyńskich ulicach są dla mnie niekończącym się źródłem inspiracji. Uwielbiam to miasto za wielokulturowy koktajl smaków, za aromaty z najodleglejszych miejsc na świecie skupionych w tej jednej stolicy. Wystarczy przejść do innej dzielnicy,by całkowicie zmienić oferowane w miejscowych lokalach menu. W czasie tego pobytu najbliżej mi do kuchni hinduskiej. Barwna ulica wypełniona różowym i niebieskim sari jest tuż za rogiem. Z niej wydobywa się mieszanka aromatów, najostrzejszych orientalnych przypraw. Tu też piję z tą samą przyjemnością każdego dnia, rozgrzewającą herbatę - masalatea. Na londyńskim Ilfordzie jest dla mnie atrakcją, po powrocie do domu, będzie idealnym antidodum na wciąż jeszcze zimne popołudnia.

masala tea