Polecam szczególnie tym, którzy już odkryli bogactwo owoców morza i lubią ten specyficzny aromat. Mule mają tyle samo białka, co mięso, a wciąż są w naszym kraju niedoceniane i uznawane za towar luksusowy. Niesłusznie, bo po kilku wizytach w restauracjach odkryłam, że nie trzeba być mistrzem kuchni, by z tego bogactwa mięczaków i skorupiaków wyczarować coś przyjemnego. Na tę zupę natrafiłam w mojej ulubionej serii podręczników kulinarnych – Larousse.
Składniki
-
1,5kg muli w skorupie
-
szalotka (lepiej nie dawać zwykłej cebuli, ma zupełnie inny smak)
-
ząbek czosnku
-
3-4 gałązki estragonu
-
litr białego wina
-
2 żółtka
-
4 łyżki śmietany słodkiej
-
1 łyżka ostrego carry
-
sok z 1 cytryny
-
100 g masła
-
sól, pieprz
Mule wyszorować i opłukać.Szalotkę, estragon i czosnek drobno posiekać. Do garnka wlać wino, dodać szalotkę, zioła, czosnek i sól. Gotować 10 minut na niewielkim ogniu. Potem do wywaru włożyć mule. Przykryć, nie zwiększając ognia, gotować dalej, co jakiś czas potrząsnąć garnkiem. Zdjąć z palnika, gdy mule się otworzą. Wywar przecedzić i odstawić, mule wyjąć z muszli, odłożyć do miski umieszczonej na garnku z gorącą wodą(by nie ostygły). Do innej miski wlać śmietanę, dodać żółtka,curry i sok z cytryny. Delikatnie ubić. Stopniowo dodawać połowę wywaru, mieszać spokojnie, by uzyskać gładki sos. Sos wlać do reszty wywaru i wymieszać dokładnie. Ponownie postawić na wolnym ogniu i ciągle mieszając, dodawać kawałki masła. Gdy zupa będzie lśniąca, doprawić solą i pieprzem. Na koniec mule rozłożyć na talerzach i zalać zupą. Dobrze smakuje z serowymi grzankami.