W Hiszpanii nie udało mi się zjeść paelli. Tak się za każdym razem kulinarne menu się układało, choć z zazdrością i niepewnością spoglądałam na patelnie  innych tuystów, nie mających takich dylematów.  Nadrobiłam na warszawskim Wawrze. W restauracji, którą Gazeta Wyborcza i Polityka uznały za najlepszą knajpę 2010 roku. Tam paella, czyli po hiszpańsku patelnia, musiała się pojawić.  

Barwnie melodyjny hiszpaÅ„ski  urzeka mnie tuż po wejÅ›ciu. PeÅ‚nÄ… emocjonalnej gestykulacji rozmowÄ™  prowadzi symatyczny menadżer ze swoim personelem. Sami mężczyźni, wiÄ™c dialog toczy siÄ™ pÅ‚ynnie o winie i piÅ‚ce. GdzieÅ› pomiÄ™dzy nie zakłócajÄ…c sympatycznej atmosfery  padajÄ… proÅ›by o realizacjÄ™ zamówienia. Przyjmuje je  uroczy  kelner i  chÄ™tnie wspiera przy wyborze.  ÅšmiaÅ‚o podpowiada, analizuje smaki, dopytuje o preferencje. W koÅ„cu przynosi dwie kontrastujÄ…ce zupy. GorÄ…cÄ… rybnÄ… z szafranem  i schÅ‚odzone gazpacho. Łączy je kolor – soczystej pomaraÅ„czy. Rybna zostawia ostrzejszÄ… nutÄ™, pomidorowa jest  lekko nasÄ…czona cytrynÄ…. Obie wyraziste, pozostaje żal, że rozkoszowanie siÄ™ nimi koÅ„czy siÄ™ tak szybko. Na pocieszenie  pojawiajÄ… siÄ™ przystawki. ObowiÄ…zkowo paprykowe chorizo. Zanurzone w sosie z czerwonego  wina  pachnie, jak w barceloÅ„skiej tawernie. Przyjemnie pikantne, nieco sÅ‚one, zagryzane bagietkÄ….  W tej samej tonacji smakowej sÄ… krewetki. SkÄ…pane w papryczce chili i oliwie jeszcze skwierczÄ… w rozgrzanej miseczce. Łagodnie odchodzÄ… od skorupek. UzupeÅ‚nione Å‚ykiem zimnego biaÅ‚ego domowego wina powodujÄ…, że chce siÄ™ krzyczeć za faustem  Chwilo trwaj. Wiernie za to trwajÄ… w oczekiwaniu na degustacjÄ™ kaÅ‚amarnice.  Chrupie  i miÄ™kkie krążki zanurzone  w aioli  wystawiajÄ… najlepszÄ… ocenÄ™ temu miejscu. ZakochujÄ™ siÄ™ miÅ‚oÅ›ciÄ… bezwglÄ™dnÄ… jeszcze przed podaniem najwiÄ™kszej atrakcji tego popoÅ‚udnia.

Kelner zgrabnie robi miejsce dla dania głównego. Przezornie ostrzega, żeby nie dotykać żeliwnego naczynia, w którym podawana jest paella. O ograniczeniu porcji nie wspomina. Jest czym się dzielić, warstwa owoców morza przykrytych sypikim ryżem w kolorze piasku zaskakująco wysoka. Z ciekawosci sprawdzam dno, nic nie przywiera, ani śladu przypalenia, zarumienienia. Biję brawo, bo to jest sztuką, której ja nawet się nie podejmuje. Ryż miękki, ale nie rozklejony, a owoce morza  ukryte w maślanym aromacie. Kucharz nie żałował, wybrał same dorodne kawałki. Gamabsów, kałamarnic, krewetek, muli. Jest czym kusić podniebienie. Wprawdzie nie mam porównania, a podobno każdy Hiszpan zna swoją najlepszą wersję paelli, temu ufam bezgranicznie i wierzę, że jest numero uno. Zupełnie nie po hiszpańsku, nieśmiało robię ukłon w stronę szefa kuchni Jose, który dla  zapewniania Polakom takich doznań porzucił rodzimą Malagę. Tak, to był bardzo dobry wybór.

Mój ostatni dotyczy deserów. Crema catalana to oczywistość. Dla przełamania smaku proszę jeszcze o sorbet cytrynowy. Najpopularniejsza słodycz Hiszpanii mnie zawodzi. Masa jest zbyt rzadka, a warstwie karmelizowanego cukru brakuje chrupkości. Sorbet orzeźwiajacy, serwowany w wydrążonej cytrynie. Nieprzesłodzony,wyważony, intensywny  idealnie podsumowuje to spotkanie w hiszpańskiej tawernie.

Restauracja La Ibérica
ul. Płowiecka 35

PolecamyRestauracje
Author: Sylwia

Get Connected