Najpyszniejsze naleśniki są w Paryżu. W każdej uliczce można natknąć się na niewielkie stoiska z ogromnym wyborem crepsów. Mają konsytencję przezroczystego arkusza papieru. Są delikatne i uzupełnione rozmaitymi dodatkami. Najbardziej widowiskowo wyglądają te płonące, polane wcześniej odrobiną pomarańczowego likieru. Moja śniadaniowa wersja jest zdecydowanie spokojniejsza. Dzięki granatom i cytrynie bardzo orzeźwiająca i energicznie nastawiająca do czekającego nas dnia.
Składniki:
- 1,5 szklanki mleka
- 2 szklanki mąki
- pół szklanki oleju
- pół szklanki wody mineralnej gazowanej
- 3 łyżki cukru
- szczypta soli
- 2 jajka
krem:
- 200 g sera mascaropone
- 4 łyżki śmietany 18 procentowej
- 2 łyżki cukru pudru
- 1 żółtko
- granat
- skórka starta z połówki cytryny
- 2 łyżki soku z cytryny
- łyżeczka ekstraktu z wanilii lub ziarenka z połowy laski wanilii
- kilka listków świeżej mięty
Jajka utrzeć z cukrem, dodać mleko i ubić, posolić, stopniowo dodawać przesianą wcześniej mąkę, cały czas ubijając. Gdy powstanie gęsta masa wlać 1/3 oleju (pozostały zostawić do smażenia) oraz wodę. Wymieszać dokładnie, tak by nie było grudek. Schłodzić w lodówce przez 20 minut. Patelnię natrzeć odrobiną oleju, rozgrzać i wylewać na nią ciasto. Masę rozprowadzić tak, by była cieńka i równa. Smażyć z obu stron.
Krem:
Serek ubić z żółtkiem, dodać śmietanę, cukier i wanilię. Wymieszać dokładnie ze skórką i sokiem z cytryny oraz posiekaną miętą. Włożyć do lodówki na pół godziny. Z granatów wyjąć pestki, część wymieszać z kremem. Naleśniki posmarować kremem, złożyć w trójkąty i udekorować odrobiną kremu i pozostałymi pestkami oraz miętą.
Z tej porcji wychodzi około 10 naleśników. Te, które zostaną można odgrzać w mikrofalówce albo piekarniku. Krem się nie zetnie, a ciepły granat puści więcej soku.
Gdy naleśniki wydają się za mało słodkie, można ciepłe oprószyć cukrem pudrem. Ciasto wchłonie słodycz.