Najpyszniejsze mule jadłam w Paryżu. Serwowała je belgijska knajpka tuż przy placu Chatelet. Ogromna miska wypełniona muszlami w sosie pomidorowym lub z białego wina kosztowała zaledwie 10 euro. Do tego koszyk chrupiących bagietek oraz – co zdecydowanie bardziej mi odpowiadało – frytek o grubości palca. Taki zestaw pojawiał się na każdym stoliku. Wieczorami, gdy nie było wolnych miejsc, kelnerzy nie nadążali ze zabieraniem talerzy z pustymi skorupami, które piętrzyły się niedbale pozostawione przez wciąż nienasyconych gości. To wspomnienie wraca do mnie zawsze, gdy widzę mule w naszych sklepach. Przygotowuje się je szybko i jeśli są świeże, nie mogą się nie udać. Taka przystawka może uprzyjemnić sylwestrowy wieczór i zaostrzyć apetyt.
Składniki:
- kilogram muli świeżych
- czosnek
- cytryna
- 2 szklanki białego wytrawnego wina
- 50 gram oliwy
Mule bardzo dokładnie oczyścić. Wybrać tylko pozamykane, otwarte wyrzucić. Czosnek podzielić na ząbki, rozmiażdżyć i podsmażyć na oliwie w większym garnku. Dodać do czosnku mule i zalać winem. Gotować około 5 minut aż mule się pootwierają. Te, które nadal są zamknięte wyrzucić. Otwarte przełożyć na talerz, polać sosem pozostałym w garnku. Podawać z bagietką.
Mule najlepiej jeść palcami. Z jednego mula można zrobić sobie szczypce i nimi wyjmować kolejne.
Przed jedzeniem skorpić obficie mule cytryną.
2 komentarze
belgia od kuchni says:
Bardzo ladne sa te dwa pierwsze zdjecia ;)) W belgijskiej knajpie to malze musialy byc na masle, w Belgii nikt na oliwie ich nie robi. Dla okrasy to ja bym im jeszcze pietruchy dorzucila i wtedy bylyby prawie à la marinière. Pozdrawiam serdecznie !
Sylwia says:
Były, były na maśle, ale w mojej wersji poszłam bardziej we włoski klimat. Nieco zdrowiej:) Pietruszkę przetestuję! Dzięki!