(… )A ja jestem głodny, tak bardzo głodny
Kochanie, nakarmisz mnie snami
Zielony Żoliborz, pieprzony Żoliborz
Rozkwita na drzewach, na krzewach.
T.Love, Warszawa
Ktoś w końcu poważnie potraktował ten krzyk Muńka Staszczyka i zdecydował się nakarmić nie tylko jego, ale i wszystkich chętnych. Śniadaniowa premiera była pod koniec kwietnia, teraz targ ma rozkwitać regularnie, w każdą sobotę. Jak bardzo jest potrzebny można było przekonać się wczoraj – tłumowi krążącemu zabłoconymi alejkami nie przeszkadzał sączący się leniwie z nieba deszcz.
Śniadaniowy to określenie zdecydowanie umowne. Ja pojawiłam się na targu koło południa i od razu natknęłam się na odsmażane w głębokim oleju pierogi. Farsz do wyboru – szpinakowy, mięsny, tradycyjny serowy. Kolejka sugerowała, że ten pokaźna porcja kalorii jest grzechu warta.
Postanowiłam zostać wierna śniadaniowej tradycji i spacer rozpoczęłam od chrupkiej kanapki z żytniego chleba. Na niej zgrabnie posiekane pasty – z czarnych i zielonych oliwek. Jedna z anchois, druga z czosnkiem. Obie wyśmienite. Intensywnie soczyste, z listkami bazylii, którą wiatr uparcie próbował zrzucić.
W pieczywie wdzięcznie krojonym przez dwie panie czuć było domowe ciepło. Chleb bez zbędnych dodatków, chemicznego farszu, wilgotny, z idealnie spieczoną skórką.
Tuż obok oliwki prężyły się w całości. Jędrne, apetyczne. Kilka złotych za 100 gram. Prosto z greckich gajów. Zdecydowanie najlepsze okazały się te nadziewana migdałem, podarowane przez uroczą sprzedawczynię gratis, do spróbowania:)
Nieco zawiodły mnie słodkości. Liczyłam na niespodzianki, a było ciasto marchewkowe, dość skromna beza, sporo drożdżowego. U dziewczyn ubranych w uroczych fioletowych fartuszkach wyróżniała się pascha bakaliowa. Najwięcej chętnych było na naleśniki. Po dziecięcych buziach umorusanych czekoladą wnioskuję, że smakowały:)
Mi podobały się sorbety ręcznie robione i wetknięte na patyk. Serwowane opakowane w szary papier. O smaku maliny, truskawki. Wybrałam grejpfruta. Idealny zamiast soku:)
Do domu zabrałam węgierską kiełbasę ze specyficznej krzyżówki świni i owcy. Dość przesiąknięta papryką najlepiej smakuje podgryzana w plasterkach. Świetny był wybór domowych pikantnych sosów i konfitur. Miałam wrażenie, że w słoikach pozamykane są wszystkie owoce, które tak bardzo lubimy.
Choć topograficznie na żoliborski targ mi zupełnie nie po drodze, z przyjemnością będą tam zaglądać. Podoba mi się, że godziny otwarcia pozwalają się wyspać, jest czynny tak długo, że spokojnie można zjawić się na nim w porze drugiego śniadania. Pomysłodawcom gratuluję, świetny pomysł na apetyczne spędzanie leniwego weekendu:)
czynny: w każdą sobotę od 8 do 14
Aleja Wojska Polskiego róg Śmiałej
3 komentarze
magda says:
Targ śniadaniowy, dla mnie to brzmi, jak bajka! Niech ktoś taki zorganizuje w Krakowie, błagambłagambłagam :D
Kasia says:
Ja też chcę taki sam we Wrocławiu, super pomysł.
Kasia
offscianka says:
Å»ałujemy, że autorki nie dotarły do stoiska „Wiewiórka i Spółka”. Jesteśmy Waszą nieodkrytą słodką niespodzianką :-) Mamy nadzieję, że do zobaczenia za tydzień :-)