Może tak wyplątać się na moment z karuzeli świątecznych przygotowań i przenieść do kraju, gdzie oliwa jest najbardziej soczysta, pomidory mienią się w rubinowej barwie, a cytrusy rozpieszczają najbardziej wybredne podniebienia? Do miejsc, w których mężczyźni jeszcze niedawno uzależniali wybór partnerki od umiejętności, jakimi mogła się ona poszczycić w kwestii dla nich najistotniejszej – robienia makaronu. Zaparzcie sobie filiżankę aromatycznego cappuccino z kremową pianką i dajcie się uwieść opowieści o włoskiej sztuce kulinarnej. To nowość wyjątkowa na wydawniczym rynku. Zupełnie inna niż zalegająca na księgarnianych półkach kulinarna literatura z odtwarzanymi niedbale przepisami.
Smaki kuchni włoskiej to nie jest książka o gotowaniu. To znakomita opowieść o tym, co w kuchni najważniejsze – o produktach. Tych, które są wokół, odporne na modę i zmieniające się w czasach globalizacji trendy. Włosi wierni tradycji z dumą prezentują światu swoje proste dania. Może nieco przy tym butni, nie oczekują zachwytu, bo wiedzą, że w tej pozornej kulinarnej skromności tkwi niesamowita siła. I nawet jeśli w swoich regionach kłócą się o grubość ciasta do pizzy, to światu wysyłają spójny sygnał o swoim smakowym mistrzostwie.
Z każdą kolejną delikatnie przewracaną kartką albumu coraz mocniej zazdroszczę im tego bogactwa. Samej ricotty autorzy prezentują siedem odmian,chociażby słoną sardyńską, twardą z pieca popularną w Kalabrii, ostrą apulijską, czy owczą wykorzystywaną do sycylijskich cannoli. A makarony? Istny obłęd, osobno te do zupy, jajeczne robione od lat według tego samego schematu: 1 jajko na 100 g mąki albo niby banalne spaghetti. Tymczasem dowiaduję się, że w zależności o grubości nitek, spaghetti otrzymuje dodatkowe określenie, a wraz z nim instrukcje dotyczące czasu gotowania i łączenia z sosami. Pasty nadziewane to już zupełnie inna opowieść mogąca potrwać cały dzień. Do tego pokręcone fusilli, stonowane penne, czy osobliwe gnocchi. To niespotykane zamiłowanie do makaronu świadczy o temperamencie Włochów. Wyjątkowo nienasyconym.
Tu możecie podejrzeć album
Album jest rozkoszą dla tych, którzy lubią odkrywać sekrety kuchni. Autorzy prowadzą czytelnika za rękę po tym alfabecie włoskich specjałów, cierpliwie wyjaśniając każdy szczegół. To miejsca, w których dajemy się uwieść z premedytacją. Opowieść ułatwiają zdjęcia kilku znakomitych włoskich fotografów. Każde tak nasycone, a nieprzekombinowane, genialne wręcz w swej prostocie. Gdy spoglądam na czarne trufle i wyobrażam sobie delikatne ravioli w duecie z nimi, niemal czuję ich zmysłowy, charakterystyczny aromat. Przy deserach ulegam całkowicie i sięgam po własnoręcznie zrobione cantuccini. Å»ałuję, że zgodnie z toskańską tradycją nie mogę ich moczyć w słodkim Vin Santo. Å»alu jest zresztą więcej, bo włoska panorama wypieków rozciąga się w nieskończoność. Od migdałowych amaretti do zaleti – ciasteczek z mąki kukurydzianej serwowanych w czasie karnawału. Zdecydowanie jestem, jak każdy szanujący się Włoch, deserowym liberałem – uwielbiam deser po każdym posiłku. Zresztą, jak oni mają się oprzeć słodyczom, skoro u nich, o czym przypominają autorzy, początek swój miała historia lodów. Otóż pewien sprzedawca drobiu, w wolnych chwilach kucharz amator wziął udział w kulinarnych zawodach na dworze Medicich i swym sorbetem podbił serce Katarzyny Medycejskiej. A potem wieść rozniosła się dalej, poza granice słonecznej Italii.
Tych pysznych historii album Smaki kuchni włoskiej ma więcej, jeśli do niego zajrzycie, nie oprzecie się im na pewno. Są opowiedziane z wdziękiem i troską o detale. Podobają mi się nienachalne propozycje przepisów na dania z każdym ze składników. Nie dominują, ale stanowią inspirację do dalszych eksperymentów. Skoro poznaliśmy źródło, możliwości łączenia, łatwiej będzie wykorzystać te wiedzę w codziennej kuchennej pracy.
Cieszą mnie też ciekawostki, apetycznie podane zarówno laikowi, jak i wytrawnemu szefowi kuchni. Stwierdzam z całą odpowiedzialnością, że dawno żadna z książek o jedzeniu nie zachwyciła mnie tak bardzo. Ostatnio zresztą przeżyłam sporo rozczarowań, te które miały być pewniakami zaskakiwały miałkością treści. Do zapowiadanego od jakiegoś czasu albumu o włoskiej sztuce kulinarnej podchodziłam więc sceptycznie. Tymczasem piękna niespodzianka. Album Smaki kuchni włoskiej to nie jest książka do jednorazowego przeczytania. Ze względu na format i treść czytelnik będzie do niej wracał. Włoska opowieść trafi do księgarń na początku roku, więc jeśli szukacie poświątecznego prezentu dla bliskich, nie zastanawiajcie się długo:) Tymczasem możecie album znaleźć i zamówić na stronie wydawnictwa.
Smaki kuchni włoskiej, sztuka kulinarna i najlepsze potrawy
eseje Umberto Galimberti i Giovanni Ballarini ,
Wydawnictwo Jedność, Kielce 2013