
Coraz więcej w moim kulinarnym repertuarze nowych słów. Komosa ryżowa właśnie do nich dołączyła. Przyprowadził ją mąż z obietnicą, że będę zachwycona. O powodzeniu komosy naczytał się u swojego biegowego guru- Scota Yurka. Ultramaratończyk ładuje nią baterie i pokonuje 200 kilometrowe dystanse. Komosa ma sporo białka, zdrowych kwasów tłuszczowych i witamin.
Ameryka Południowa traktuje komosę jako złote ziarna Inków i ceni ją od wieków. W deserze, cieście albo wersji wytrawnej. Mi komosa daje solidnego porannego kopa, wymieszana z owocami robi bezczelnie konkurencję jaglance. Na pewną jest lżejsza, ale i nie mniej sycąca. Zresztą sami się przekonajcie:)
Składniki:
- 100 g komosy ryżowej
- woda do gotowania
- szklanka mleka kokosowego
- 1 wanilia
- łyżeczka cynamonu
- jabłko
- łyżeczka miodu
- banan
- łyżka rodzynek
- łyżka migdałów
Komosę opłukać, przesypać do garnka, zalać wodą, dodać laskę wanilli. Gotować na małym ogniu 25 minut. Potem wyjąć wanilię, przekroić wzdłuż i wydłubać ziarenka, które należy wymieszać z komosą. Do masy włożyć pół jabłka, banana i miód, doprawić cynamonem, wlać mleko, a potem zmiksować na gładki pudding. Resztę jabłka pokroić na plastry, każdy obtoczyć w miodzie i zarumienić na patelni. Pudding przełożyć do szklanek lub miseczek, udekorować ciepłymi jabłkami, migdałami i rodzynkami.
Komosa ryżowa jest dobra zarówno na ciepło, jak i w zimnej wersji.Można ją przygotować wcześniej i przechowywać do 24 godzin w lodówce.
1 Response
foodmania says:
cudowny pudding, idealna propozycja dla mnie :)