Mam lekki niedoczas, zatem relacja z opóźnieniem ;) 21 maja w Browarze Mieszczańskim w studiu kulinarnym Piotra Kucharskiego odbyły się warsztaty kulinarne z Grzegorzem Åapanowskim. Trochę to zakręcone, ale w sumie takie 2 w 1 ;) Tak naprawdę bogate menu skłoniło mnie do udziału. Poza tym Sylwia opowiadała mi o jagnięcinie przyrządzanej przez Grzegorza, więc jak tylko zobaczyłam ją w menu (jagnięcinę, nie Sylwię ;)) to chciałam ją zjeść (a wcześniej zrobić).
Lubię takie podejście do kuchni, jak Grzegorza: improwizacja, zastępowanie składników innymi bez sztywnego trzymania się przepisów. I ta szczera wypowiedź, że w sumie dobrze byłoby obrać skórkę z pomidora, ale w sumie on tego nie robi. Jak dla mnie w pełni akceptowalne „lenistwo” – gotowanie ma być przyjemnością, a nie praca od linijki ;)
Ale po kolei (co nie znaczy, że chronologicznie ;) )
Uczestnicy byli podzieleni na dwuosobowe zespoły, ja byłam sama. Do przygotowania było cale menu, podzieliliśmy się potrawami. Na Przystawkę były ośmiorniczki ze świeżymi listkami z domowym majonezem. Smaczne :) Ośmiorniczki trzeba najpierw ugotować. W tle widać drugą przystawkę: zielone szparagi duszone w maśle ze świeżymi ziołami i pieczonymi bocznikami. Boczniaki były upieczone w piekarniku na całkiem chrupko. Jak dla mnie zestawienie idealne.
Tak naprawdę była jeszcze trzecia przystawka (pyszna!!!): zupa rybna na szparagach (trzeba było w pożyteczny sposób zutylizować skórki i końcówki ze szparagów ;)) – w smaku obłędna. Powstała całkowicie spontanicznie i tak szybko została skonsumowana, że nie mam zdjęcia ;)
Później dania główne: pstrąg (wcześniej wyfiletowany) smażony w maśle z polskim cydrem, szpinakiem i pieczonymi pomidorkami koktajlowymi. Do tej pory cydr po prostu piłam, ale chyba będę zostawiać trochę do potraw (muszę poćwiczyć silną wolę ;) ), bo efekt ciekawy.
Kolejne danie główne to kaczka a w zasadzie pierś z kaczki pieczonym ananasem w glazurze miodowo-sojowo(sos sojowy)-czosnkowej. Przed pieczeniem pierś kaczki należy gęsto ponacinać i usmażyć bez tłuszczu (najpierw od strony skóry).
Do tej pory zwykle robiłam kaczkę z pomarańczami, czasem z jabłkami lub/i żurawiną, ale upieczony (lub zgrillowany) świeży ananas to jest strzał w 10! Zapożyczam na bank to zestawienie :)
Ja przyrządziłam jagnięcinę. Z dużą pomocą Grzegorza, bo gdyby nie on, to bym ją udusiła zamiast usmażyć :) Tak, taka zdolna jestem… ;)
Pokroiłam mięso (łopatkę) i w drobrej wierze wrzuciłam je na patelnię. Można było przewidzieć, że temperatura na patelni wówczas spadnie na tyle, że o smażeniu nie było mowy, co najwyżej o duszeniu ;) Sytuacja została na szczęście opanowana ;) Po podsmażeniu partiami, dodaniu cebuli, czosnku, dużej ilości kminu rzymskiego, podlaniu wodą, wszystko trafiło do szybkowara (fajny „przydaś” – tylko gdzie to wszystko trzymać?;))… i wyszedł w efekcie obłędny gulasz. Jagnięcina była miękka, aromatyczna. Całość przyozdobiona kwiatkami rzepaku.
Nie mogło zabraknąć też steków :) Grzegorz przyrządził steki na patelni (bez wkładania do piekarnika) z rostbefu. Przy okazji powiedział jakie mięso wybrać (dobrze, żeby nie było całkiem gładkie, powinno mieć białe przerosty) i jak poznać stopień wysmażenia (porównać do różnych fragmentów dłoni).
Na deser było brownie, miało być z bazylia, ale że ją wykorzystaliśmy do innych rzeczy (m.in. do zielonego sosu do steków), to było z tymiankiem :) Do tego truskawki i sos jagodowy.Niestety (ze względu na cukier) nie spróbowałam, więc nie odniosę się do smaku, ale wyglądało na tyle dobrze, że musiałam trochę walczyć ze sobą, aby go nie zjeść…
Czy warto iść na takie warsztaty?
Warto :) Grzegorz to normalny facet, chętnie dzielący się swoja wiedzą. O każdej potrawie opowiadał, pokazywał triki i był mocno zaangażowany w to, co robi. Atmosfera była bardzo luźna, grono uczestników optymalne (10-12 osób). W sumie nie wiedziałam, kiedy nastąpił koniec… zorientowałam się po jakimś czasie, jak poza mną, nie było już żadnych uczestników :) Jest to też okazja do poznania osób, które również mają małego bzika na punkcie gotowania :)
Grzesiek, dzięki za mile spędzony czas i za tabasco ;)