Klasyka. Pączki z konfiturą i lukrem. Puszyste, rumiane, słodkością przeszywające na wskroś. Debiutowałam z nimi w zeszłym roku, zaraz po porodzie, niesiona adrenaliną chyba. Bo jakże inaczej chciałoby mi się wstawać o świcie, wyrabiać to ciasto drożdżowe, pod ściereczką skrywać i patrzeć ciekawie, jak rośnie znienacka. Pączki bowiem wymagają i czasu cierpliwości. Wyrozumiałości zresztą też, bo najlepsze są te najświeższe. Warto się zaangażować – domowe pączki nie mają sobie równych:)Bez wątpienia!
Przepisów na klasyczne pączki idealne wiele. Moje są niewielkie, bo tak lubię. Ale czy trzeba je smażyć na smalcu, dodać ziemniaki, sporo spirytusu – na odwagę czy do ciasta?:), jeśli konfitura, to tylko różana, nadziewamy przed lub po smażeniu i tak dalej…Nie będę się spierać, polecam z pełną odpowiedzialnością sprawdzoną dobrą recepturę. Jeśli ją wykorzystacie, dajcie znać, jak Wam się te pączki udały!
Jeśli nie pączki klasyczne – to może faworki albo amerykańskie doughnuts czy angielskie z serem? Mamy też błyskawiczne oponki i eklery. Wszystkie przepisy znajdziecie tutaj.
Składniki:
zaczyn z drożdży:
- 6 dag drożdży
- łyżeczka cukru
- 1/3 szklanki mleka – letniego
- 2 łyżki mąki
ciasto:
- 3 szklanki mąki
- 2/3 szklanki mleka – letniego
- 8 dag stopionego masła
- 5 żółtek
- jajko
- 1/3 szklanki cukru
- łyżka ekstraktu z wanilli
- szczypta soli
- łyżka spirytusu
- konfitura do nadzienia – użyłam wiśniowej
- 2-3 kostki smalcu do smażenia
lukier:
- 1/2 szklanki cukru pudru
- sok z cytryny
Najpierw przygotować zaczyn: drożdże rozetrzeć z cukrem, dodać mleko i mąkę. Wymieszać, odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Masa musi co najmniej podwoić objętość. Będzie to oznaczało, że drożdże pracują.
Gdy zaczyn będzie gotowy, można robić ciasto. Do garnka wlać żółtka i jajko oraz cukier i ekstrat waniliowy, sól, wymieszać, a następnie podgrzewać na niewielkim ogniu, ciągle mieszając, tak by masa zrobiła się dość pulchna. Gdy osiągnie taką konsystencję, trzeba zdjąć z ognia, przelać do miski, przestudzić i ponownie energicznie wymieszać. Do chłodnej masy wsypać mąkę, wlać mleko i wyrośnięty drożdżowy zaczyn. Wymieszać dokładnie, a potem wyrabiać ciasto – dość długo – co najmniej przez kwadrans ( można w robocie kuchennym) Na koniec dodać płynne masło, znowu wyrobić do czasu aż ciasto zacznie odchodzić od ścian miski. Na końcu dodać spirytus i wmieszać go do ciasta. Gotowe elastyczne ciasto oprószyć mąką, przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około 1, 5 godziny.
Z wyrośniętego ciasta trzeba odrywać niewielkie kawałki ( ja robiłam dość małe pączki, takie wielkości połowy sklepowego), z porcji uformować placuszek, do środka włożyć łyżeczkę konfitury – dałam wiśniową – zlepić od spodu i zlepieniem układać na oprószonym mąką talerzu czy desce. Gotowe pączki przykryć i odstawić na 30 minut.
W garnku rozgrzać smalec – jest gotowy, gdy wrzucony kawałek chleba odskakuje i szybko się przypieka. Do gorącego smalcu wkładać po kilka pączków, zapewniając im swobodę, tak by się nie sklejały. Smażyć do zarumienienia z obu stron. Odsączyć na papierowym ręczniku.
Cukier puder utrzeć z sokiem z cytryny. Lekko przestudzone pączki polać lukrem.
Wykorzystałam przepis z moimi modyfikacjami z ubiegłorocznego lutowego magazynu Moje Gotowanie.
2 komentarze
Konczi i Szpileczka says:
Bardzo fajne pąkale Ci wyszły
ilovebakepl says:
piekne pączuszki i świetne kolory fotek :)